"Blues to nie jest taka prosta muzyka"
Grupy Banaszak & The Best nie trzeba przedstawiać nikomu, kto choć trochę interesuje się naszym rodzimym bluesem. Zespół już od wielu lat pojawia się na najważniejszych festiwalach w naszym kraju, a dzięki swej niesamowitej energii prezentowanej na scenie, w połączeniu z prawdziwym kunsztem muzycznym, bardzo szybko zdobywa sobie każdą publiczność. Na sklepowych półkach pojawiła się właśnie nowa płyta grupy zatytułowana "www.jump.of.pl ". Z tej okazji z Piotrem Banaszakiem, frontmanem zespołu, rozmawiał Konrad Sikora.
Wasz kolejny album wydaliście własnym sumptem. Uważacie, że dla polskiego bluesa to jedyny sposób na wydawanie płyt?
Płytę "www.jump.of.pl" wydala niewielka, niezależna wytwórnia fonograficzna Diesel-Blues. Jak zapewniają właściciele, to nie ostatnia płyta bluesowa w ich katalogu.
Na albumie znalazł się materiał koncertowy. Dlaczego zdecydowałeś się na taki krok?
Płyta jest w stu procentach płytą 'live'. Tylko taka płyta oddaje gorącą atmosferę naszych koncertów. Nie ma mowy o pewnych zabiegach, które najnowsza technika komputerowa może zakryć i zastąpić w studiu pewne partie niesprawnych muzyków. Na płycie z udziałem publiczności gra się jak na normalnym koncercie, a gdy podczas grania zapomnisz o rejestracji, możesz oddać się duchowi wspaniałej bluesowej atmosfery.
O zespole Banaszak & The Best mówi się, że to prawdziwa koncertowa machina - potrafilibyście te same emocje wykrzesać z siebie w studiu?
Tak, jak najbardziej to słychać na naszej płycie - polecam, jestem bardzo zadowolony z brzmienia tej płyty.
Tytuł albumu - "jump.of.pl" - to jednocześnie adres waszej strony internetowej. Celowe posunięcie, czy po prostu brak pomysłu na inny tytuł?
Pomysłów nam nie brakuje. Mam już tytuł naszej kolejnej płyty, która ukaże się w 2004 roku. A "www.jump.of.pl" to celowe posunięcie.
Skoro już jesteśmy przy Internecie, to powiedz, w jaki sposób oceniacie jego przydatność do promowania muzyki, no i w szczególności bluesa oczywiście.
Niezastąpiony! Dzięki niemu nie jesteśmy w podziemiu, docieramy wszędzie, gdzie nas chcą i jeszcze o nas nie wiedzą
Tytuł płyty ma jednocześnie ujawniać styl muzyki, jaką prezentujecie. Dla wielu osób sama nazwa "jump blues" to jeszcze za mało, powiedzcie, tak na prosty, chłopski rozum, o co w tej muzyce chodzi?
O skoki Adama i nasz nowy narodowy sport...śmiech Hmmmm, poważnie to nie my wymyśliliśmy ten gatunek, a na chłopski rozum my go tylko uprawiamy. W nazwie jest blues i on wyjaśnia wszystko, a słowo jump oznacza, że przy tej muzyce można poskakać i wspaniale się bawić.
Materiał zarówno na tej, jak i na poprzedniej płycie, ma polskie teksty? Nie myśleliście o tym, by spróbować śpiewać po angielsku? Może byłaby szansa na uzbieranie sporej grupy fanów zagranicą?
Myślę, że około marca/kwietnia ukaże się na rynku płyta "www.jump.of.pl" w wersji anglojęzycznej. Planujemy pojeździć trochę poza granicami kraju. Kilka propozycji już wpłynęło. Myślę, że płyta w języku angielskim może nam w tym tylko pomóc.
Jeśli chodzi o ten konkretny rodzaj bluesa, to nie macie w naszym kraju zbyt wielu rywali. Czy to wam nie przeszkadza? Ciężko byłoby chyba uzbierać kilka zespołów na wyłącznie jumpbluesową imprezę...
Z tego, co wiem, zespołów w podobnych klimatach w Polsce jest około 6-8. Poza nami jeszcze dwa, trzy znane są szerszej publiczności i mają one dorobek płytowy. Ale pocieszający jest fakt, że ich ilość sukcesywnie rośnie. To nie jest taka prosta muzyka, jak się niektórym wydaje. Jako doświadczony muzyk, uprawiający różne gatunki bluesa, mam porównanie Nie wszyscy muzycy mają poczucie prawdziwego swingowania, a bez tego nic nie wyjdzie z jump bluesa.
Ostatnio mówi się, że w Polsce nie gra się już bluesa, bo wszyscy teraz grają rocka i tylko sięgają do bluesa na tyle, na ile jest im to potrzebne. Zgadzacie się z tą opinią? Rzeczywiście w Polsce nie gra się już bluesa?
Nie zgadzam się z tą opinią, ponieważ ci, którzy to mówią, nie chcą albo nie potrafią grać bluesa. Dotyczy to przeważnie młodych zespołów, które do końca same nie wiedzą, co chcą grać. Często jest tak, że wokalista grający na harmonijce zbiera ludzi przeważnie przypadkowych. Gitarzysta jak to gitarzysta rockowy - ściana dźwięku, efekty pod nogami, wszystkie gałki w prawo, basista na 6 lub 8 strunowym basie, spełniający bardziej niedoścignione jazzowe inspiracje, nie używający - lub bardzo sporadycznie - niskich dźwięków i perkusista, który na boku gra z basistą w zespole jazzowym, nie rozumiejący podstawowej roli perkusji w zespole tak jazzowym i innym, włącznie z bluesowym.
Jako niemalże weterani polskiej sceny bluesowej możecie już z pewnym dystansem patrzeć na to, co się na niej dzieje. Co, według was, jest jej największą słabością, a co atutem?
Tyle plusów, jak i minusów, jak w każdej branży muzycznej. Jeden najważniejszy plus - blues i muzyka bluesowa jest nieśmiertelna i zawsze będzie miała większą lub mniejszą publiczność.
Poruszmy także temat mediów - czy blues jest waszym zdaniem w nich obecny? Sytuacja pogarsza się, polepsza?
Co do mediów to myślę, że jest tak jak jest i lepiej nie będzie. Muzyka bluesowa nie trafia do 15 czy też 17-latków, tu nie ma idoli, tu nikt nie zarabia potwornych pieniędzy. W bluesie machina obraca się na innych kołach. Ale świadomi radzą sobie zawsze lepiej niż ci, którzy żyją tylko nadzieją. Nie jest tak źle, jak wszyscy dookoła mówią i piszą. Z nagrywaniem i wydawaniem płyt nie mam żadnych trudności. Co dwa lata ukazuje się nasza nowa propozycja, w postaci nowej płyty na rynku. W 2004 roku ukaże się nasza następna płyta, do której już dziś się przygotowujemy. Co do ilości koncertów, to nie jest źle. Moglibyśmy grać ich więcej, nasze moce przerobowe są wykorzystywane w 70 proc. Rocznie gramy ponad 80 koncertów.
Sądząc z ilości festiwali bluesowych w Polsce, wygląda na to, że ludzie jednak chcą słuchać bluesa. Ale patrząc od strony artystyczno-organizacyjnej, czy ta ilość przekłada się na jakość?
Co do organizacji festiwali, to jest z tym różnie. Są imprezy planowane na rok, pół roku wcześniej i te, które opierają swój program o budżet danego miasta, a z tym jak wiadomo nie jest doskonale. Ze sponsorami jest słabiej niż kilka lat temu, a organizatorzy są mocno zdesperowani - robią następną imprezę, ponieważ nie chcą przerywać jej cykliczności.
Jednym z ważniejszych wydarzeń w waszej karierze na pewno było spotkanie z Ray'em Charlesem. Jak wspominacie te chwile?
To bardzo znacząca karta w naszej karierze. We wrześniu 2000 roku mieliśmy niezwykłą przygodę. Na zaproszenie TVP1 uczestniczyliśmy w powitaniu na lotnisku Okęcie Ray'a Charlesa i było to dla nas prawdziwe wyróżnienie.
Jego muzyka inspiruje już kilka pokoleń, czy na was także wywarła ogromny wpływ? Jakie są twoje inspiracje teraz i czy bardzo zmieniły się od czasu, gdy zaczynaliście swą przygodę z bluesem?
Podczas powitania na lotnisku Ray'a Charlesa, graliśmy jego kompozycje. Od tamtego dnia kilka z nich, tych bluesowych, włączyliśmy do naszego repertuaru. Co do inspiracji muzycznych, to słucham naprawdę wszystkiego, co godne zauważenia na rynku fonograficznym Nie ograniczam się do tradycji bluesowej, choć ona mi najbliższa. Na pewno cię zdziwię, ale ostatnio słucham sporo Radiohead, byłem nawet w Berlinie na ich koncercie i stwierdziłem, że sporo jest tam bluesa w podejściu muzyków do wydobywanych dźwięków.
No właśnie, a dlaczego w ogóle blues? Czym jest dla ciebie ta muzyka?
Z bluesem zacząłem obcować jakieś 12 lat temu. Jako muzyk po szkole muzycznej, w klasie kontrabasu, z zacięciem jazzowym myślałem - jak większość w tym kraju, nie tylko muzyków - że blues to muzyka trzech akordów. Dziś przyznaję się publicznie - patrzyłem na nią z pewną pogardą, nie rozumiejąc nic z istoty bluesa, ulegając ogólnej tendencji środowiska szkoły muzycznej i tzw. środowiska jazzowego
Po latach widzę - i po części rozumiem tych wszystkich młodych, świeżo wyklutych instrumentalistów - że Johnny Lee i inni są dla nich śmieszni i niezrozumiali. Życzę im, by kiedyś znaleźli się w takiej sytuacji jak ja kilkanaście lat temu, jadąc w zastępstwie na kilka koncertów z łódzkim znakomitym zespołem bluesowym Street Blues.
No i zaczęło się - zagrałem z nimi na kontrabasie i pewne transowe klimaty bluesowe wywarły na mnie spory wpływ. Potem przez 10 lat grałem z toruńską Tortilla Flat, no i od trzech występuję z Banaszak & The Best.
Jak wiecie, powstaje Polskie Stowarzyszenie Bluesowe. Uważacie, że to przedsięwzięcie jest w stanie w jakiś sposób scementować środowisko bluesowe w Polsce? Jaki jest wasz stosunek do tego pomyslu?
Tak się złożyło, że jestem w tzw. organie założycielskim tego stowarzyszenia i myślę, że siła w jedności i jedność w sile stowarzyszenia. Myślę, że to jedyny skuteczny ruch, jaki można zrobić we wspólnej sprawie. Czekamy na rejestrację, no i za chwilę bierzemy się do pracy. Myślę, że na efekty naszej wspólnej pracy nie będziemy długo czekać.
Jesteś również inicjatorem bardzo ciekawych projektów muzycznych. Mam tu na myśli Harp Friends. Powiedz, co dalej z tym projektem, bo jak na nasze polskie warunki był on bardzo ciekawy.
Tak, zgadza się. Z mojej inicjatywy powstaje raz po raz ciekawy projekt. Dwa lata temu spotkaliśmy się na posiadłości bardzo specyficznej, u Darka Gorzelaka, w doborowym towarzystwie - Tipsy Drivers, Riders, Paweł Szymański, Darek Gorzelak oraz Banaszak & The Best. Przez trzy noce i trzy dni graliśmy i nagrywaliśmy wszystko. Wyszedł bardzo fajny materiał. Brak wytworni bluesowej i osób zainteresowanych tym przedsięwzięciem spowodował, że na razie materiał leży na półce. Podobnie jest z materiałem Harp Friends & Banaszak & The Best.
Kiedyś będzie trzeba go wydać, bo to bardzo dobry materiał Nagrań dokonaliśmy u mnie w domu na jeden mikrofon. Myślałem o tym projekcie specjalnie na Rawe Blues - czterech harmonijkarzy: Tomek Kiersnowski, Jacek Urlik, Paweł Szymanski, Adam Kachel, i akustyczny zespół Banaszak & The Best. Niestety, projekt ten nie zagościł na scenie Rawa Blues, sam nie wiem dlaczego. Według opinii osób z tzw branży bluesowej, był to najbardziej bluesowy, korzenny materiał 2002 r.
Do projektu wrócę i myślę, że w 2003 roku spotkamy się i nagramy materiał. Myślę, że tak jak płyty Banaszak & The Best płytę Harp Friends, wyda go również firma Diesel Blues.
Dziękuję za rozmowę.