Reklama

Voo Voo i Raz Dwa Trzy: "Popisy i występki"

Jeżeli ktoś, tak jak ja, spodziewał się gości (bo przecież Fisz i Emade, Maleńczuk, Edyta Bartosiewicz, Anna Maria Jopek, Wojciech Młynarski i inni związani z różnymi projektami artystycznymi obu zespołów), ckliwych duetów i urodzinowych laurek - pewnie się rozczarował. Albo pozytywnie zaskoczył nowymi interpretacjami znanych piosenek.

Koncert z okazji 25. urodzin zespołu Voo Voo i 20. urodzin zespołu Raz Dwa Trzy odbył się drugiego dnia festiwalu Inne Brzmienia w Lublinie, w sobotę 10 lipca. Wcześniej, w piątek, na festiwalu zagrała m. in. Giulia y Los Tellarini (wykonawcy piosenki "Barcelona" - motywu przewodniego filmu Woody Allena "Vicky Cristina i Barcelona") , a niedziela była dniem zespołów Dubioza Kolektiv z Bośni i Hercegowiny oraz Balkan Beat Box. Wojciech Waglewski, od lat związany z festiwalem, wystąpił także dzień przed urodzinowym koncertem w międzynarodowy projekcie Harmonia.

Reklama

Wszystko zaczęło się nastrojowo, spokojnie i skromnie od wspólnie zaśpiewanego i zagranego utworu. Wojciech Waglewski zapowiedział jedną z najpiękniejszych, jego zdaniem, piosenek Adama Nowaka - "Amulet". ("Frapuje mnie jego język bardziej niż umiejętność grania na gitarze" - nie ukrywał Waglewski jeszcze przed koncertem. - "Nie wiem, jak on to robi, ale wychodzą mu zgrabne kompozycje". Jako ulubiony utwór wymienił właśnie "Amulet", obok "Talerzyka" zagranego w drugiej części koncertu). "Amulet" zabrzmiał zaskakująco, przede wszystkim na potrzebę śpiewania w duecie, zmieniono charakterystyczną dla tego utworu niską tonację, w której oryginalnie Nowak właściwie mówił, a nie śpiewał. Potem takie zaskakujące interpretacje pojawiły się jeszcze wiele razy.

"Czekam i wiem" to pierwszy z utworów Raz Dwa Trzy zagranych z ogromnym wkładem gitarowego grania Waglewskiego, brzmiących jakby wprost z płyty Voo Voo, nie tracąc przy tym nic z oryginału. To niesamowite jak z piosenek, które zawsze wydawały mi się bardzo udane, udało się zrobić jeszcze lepsze i ciekawiej brzmiące. Zaraz potem przy piosence z najnowszej płyty Raz Dwa Trzy, Waglewski pokazał, że jego dusza jest duszą rockmana i oddaje się, jak sam to nazywa, "nieprzystającemu do wieku hasaniu po scenie" i tak było już niemal do końca. Nastąpiła seria piosenek Raz Dwa Trzy śpiewanych przez Nowaka, instrumentalnie wspieranych przez Voo Voo. "Talerzyk" śpiewany przez 'Wagla' zabrzmiał nieco "rollingstonesowo".

Po "Talerzyku" na kilka piosenek na scenie zostaje samo Voo Voo (jak w tytule jednej z płyt zespołu) - wybranie kilku przebojów na tę część było chyba niezwykle trudne. Padło na kilka prawdziwych hitów z różnych etapów twórczości (w tym bardzo energetycznie wykonana "Puszcza" z ostatniego albumu). W tym czasie (i już do końca koncertu) niezwykle aktywny okazał się grający na saksofonach Mateusz Pospieszalski - grał (czasem na dwóch instrumentach jednocześnie), biegał po scenie, przekomarzał się z innymi muzykami, śpiewał i animował publiczność skutecznie zachęcając do śpiewania i klaskania. Warto dodać, że muzyce towarzyszyła brawurowa gra świateł, której trudno było się spodziewać na plenerowej scenie na lubelskim Starym Mieście.

Następnie płynnie przechodząc przez "Sufit" zaśpiewany przez Waglewskiego i "Nie muszę musieć" w wykonaniu Nowaka (te piosenkowe "wymienianki" chyba najbardziej utkwią mi w pamięci!), zaczął się set z repertuaru Raz, Dwa, Trzy. Grali po swojemu, jak z własnej płyty, bez niespodzianek, aż do kończącego koncert "Jutro możemy być szczęśliwi". Kiedy na bis zagrali "W wielkim mieście", sztandarowy bis Raz, Dwa, Trzy, zaczęłam się martwić o fanów Voo Voo, dla których od pół godziny nic się nie wydarzyło. Na szczęście w "Wielkim mieście" płynnie przeszło w "Nim stanie się tak", co z kolei było nastrojowym, delikatnym graniem, jak na początku koncertu.

To, co rzucało się w oczy przez cały koncert to, że muzycy czuli się ze sobą świetnie. Żartowali i przekomarzali się tak naturalnie, jakby grali razem od zawsze. Nawzajem swoim graniem i śpiewaniem dodawali nowej wartości starym utworom, nie zachowując się przy tym ekspansywnie czy zaborczo.

Adam Nowak wspominał wcześniej, że pierwszy koncert na jednej scenie z Voo Voo zagrali kiedyś w Zielonej Górze. W czasie grania Raz Dwa Trzy, zespół miał wrażenie, że publiczność bawi się świetnie, na koniec domagała się nawet bisów, ale gdy po nich rozpoczął się występ Voo Voo publiczność natychmiast zaczęła "wyrażać siebie ruchem" i wręcz chciała wejść na scenę. Podkreślał, że to zasługa "zasobu siły życiowej" Voo Voo i umiejętności dzielenia się nią. W Lublinie publiczność zachowywała się dość podobnie przy występach obu wykonawców, nie dało się odczuć, że jeden ma na widowni więcej lub bardziej zagorzałych fanów, słychać było nucenie tekstów piosenek obu zespołów. Może podczas utworów Voo Voo było nieco bardziej żywiołowo, ale to wynikało z tego, że Waglewski i Pospieszalski w pewnym momencie naprawdę dali czadu.

Dodatkowe wyróżnienie dla Wojciecha Waglewskiego za garnitur i trampki, wyglądał za razem niezwykle elegancko i bardzo swobodnie.

Ewa Pawełczyk, Lublin

Wojciech Waglewski i Adam Nowak o Innych Brzmieniach:

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Raz Dwa Trzy | Voo Voo | urodziny | publiczność | koncert
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama