Ostatni wielki album Króla Popu
Pięć przebojów numer jeden, nakład szacowany pomiędzy 30 a 45 milionami egzemplarzy, niezliczone nagrody... Tak wyglądało powolne zejście Michaela Jacksona z absolutnego szczytu wyznaczonego płytą "Thriller". Szczytu, którego bestsellerowy album "Bad" nie miał szans osiągnąć.
Przekleństwem wydanego 25 lat temu albumu "Bad" (31 sierpnia 1987 roku) był fakt, że jego poprzednikiem była płyta "Thriller" - nie tylko bestseller wszech czasów (zawrotny nakład ponad 100 milionów egzemplarzy), ale też jedna z najbardziej rewolucyjnych płyt w historii muzyki popowej.
Jak wspominał niedawno reżyser Spike Lee, Michael Jackson był chorobliwie owładnięty chęcią przeskoczenia wyniku sprzedaży "Thrillera". Oczywiście, ten cel nie został zrealizowany, a "Thriller" po dzisiejszy dzień pozostaje bestsellerem wszech czasów.
"Gdziekolwiek nie poszedł, przypinał do ścian i mebli kartki z napisem '100 milionów'. Pisał również te słowa na lustrach. Zawsze pragnął przebić to, czego dokonał wcześniej, i sprzedać ponad 100 milionów kopii płyty. Był zdeterminowany, by to osiągnąć" - wspominał Spike Lee.
Podnoszącą ciśnienie atmosferę niecierpliwego wyczekiwania kreowały też media, czekające na nowy album wielkiego Michaela Jacksona. A ten marzył o stworzeniu muzycznego arcydzieła. Stąd pewnie plany, by na "Bad" zaprosić największe afroamerykańskie gwiazdy lat 80., w tym Prince'a czy Whitney Houston. Purpurowy Książę miał zaśpiewać z Królem Popu w utworze tytułowym. Ostatecznie żaden z tych duetów nie doszedł do skutku, a wypaliły jedynie wspólne utwory ze Steviem Wonderem i Siedah Garrett.
O tym, jak bardzo zmobilizowany był Michael Jackson, świadczy fakt, że podczas sesji nagraniowej powstało około 60 utworów! Początkowo artysta chciał wydać te najlepsze na trzech płytach, ale ten trzeba przyznać oderwany od rzeczywistości pomysł wybił "Jacko" z głowy Quincy Jones. Producent przekonał wokalistę, że najlepiej komercyjnie i artystycznie sprawdzają się płyty zawierające 10 utworów.
Zobacz klip do "Bad":
Ostatecznie na "Bad" trafiło ich 11. Aż pięć z nich stało się amerykańskimi numerami jeden, a wśród nich takie klasyki muzyki pop, jak utwór tytułowy, "Man In The Mirror" czy "Dirty Diana"! To wynik, do którego nikt nie zbliżył się przez dwie dekady. Dopiero niedawno osiągnięcie "Jacko" powtórzyła amerykańska piosenkarka Katy Perry, która umieściła na szczycie zestawienia "Billboard Hot 100" pięć piosenek z albumu "Teenage Dream".
Pomimo tych niewątpliwych osiągnięć, krytycy nie potrafili ocenić "Bad" inaczej, jak tylko z nieosiągalnej dla albumu perspektywy bestsellerowego "Thrillera". Tym samym siódmy studyjny album piosenkarza, choć doceniony i chwalony, został skazany na bycie w wiecznym cieniu wybitnego poprzednika.
Cień padł również na sylwetkę Michaela Jacksona, którego nieprawdopodobna popularność w drugiej połowie lat 80. zaczęła nieznacznie i powoli spadać. To akurat było nieuniknione, bo ze szczytu prowadzi już tylko jedna droga. W dół.
Zobacz koncertowe wykonanie "Dirty Diana":
Obiektywnie "Bad" można uznać za ostatnie wybitne dzieło Michaela Jacksona, bo późniejszym studyjnym wydawnictwom piosenkarza ("Dangerous", "HIStory" czy "Invincible"), wiele brakowało do genialnych poprzedników. "Bad" to również płyta pochodząca jeszcze z czasów, gdy Michael Jackson był Michaelem Jacksonem, najwybitniejszą gwiazdą muzyki, Królem Popu, a nie targanym skandalami, bulwersującymi oskarżeniami i przedziwnymi domysłami, ukrytym za bramą bajkowej posiadłości Neverland ekscentrycznym "Wacko Jacko".