Mija pięć lat od tragicznego wypadku Viola Beach. "Nigdy nie poznamy prawdy"
"Powinni być największymi gwiazdami muzycznych festiwali" - tak zespół Viola Beach wspominają fani zespołu oraz lokalni muzycy z miasta Warrington. Wszyscy członkowie świetnie rokującego zespołu zginęli w tragicznym wypadku w Szwecji, który wydarzył się pięć lat temu.
Muzycy Viola Beach, utalentowanego i rozkręcającego swoją karierę zespołu z Wielkiej Brytanii, na początku 2016 roku ruszyli w swoją pierwszą trasę zagraniczną trasę koncertową. Ostatni koncert formacja zagrała na festiwalu Norrköping w Szwecji.
Skład tworzyli Kris Leonard (wokal, gitara), River Reeves (gitara), Tomas Lowe (bas) i Jack Dakin (perkusja).
Grupa wkrótce miała rozpocząć nagrania debiutanckiego albumu. Ich pierwsze single - "Swings & Waterslides" oraz "Boys That Sing" zostały ciepło przyjęte przez słuchaczy i krytykę.
Niestety dobrze zapowiadającą się karierę przerwała tragedia na drodze. W nocy z 13 na 14 lutego 2016 roku w Sodertajle na przedmieściach Sztokholmu doszło do wypadku, w którym zginęli wszyscy członkowie młodego brytyjskiego zespołu oraz ich menedżer Craig Tarry.
Szczegóły, których nigdy nie poznamy
Samochód, którym jechali członkowie formacji, nie zatrzymał się przed zamykającym się mostem zwodzonym, uderzył w barierki ochronne i spadł do kanału z wysokości blisko 25 metrów.
"Nagle zauważyłem auto, które przejeżdżało obok mnie. Jechało jak szalone w stronę barierek, z prędkością 70-80 km/h. To bardzo szybko, biorąc pod uwagę, że pozostałe auta stały" - mówił jeden z świadków wypadku.
Szwedzka policja natychmiast po wypadku rozpoczęła śledztwo wyjaśniające okoliczności zdarzenia. Według śledczych system ostrzegający kierowców przed wjazdem na zwodzony most był sprawny, migały światła, znaki informowały, iż most jest podniesiony, były też rozstawione specjalne bariery.
Pierwsze ustalenia wykluczyły również prowadzenie pojazdu przez kierowcę pod wpływem alkoholu oraz narkotyków. Lokalne media zaczęły spekulować, czy wypadek nie był efektem "celowych działań".
"Nie możemy znaleźć innego wytłumaczenia. Wygląda na to, że kierowca działał celowo. Z naszych ustaleń wynika, że większość ofiar zginęła kiedy samochód uderzył w most" - kontynuował Berglund. Potem łagodził swój ton w "The Mirror": Nie sugerowałem, że [kierowca] zamierzał zabić siebie czy zespół. Mówiłem, że zjechał z prawej strony na lewą i to nie stało się przypadkiem. Widzimy światła hamowania. Jego zamierzeniem było zatrzymanie samochodu. Ale być może prędkość była zbyt duża lub zareagował za późno".
Pod koniec 2016 roku przedstawiono wyniki dochodzenia. "Śledztwo nie ujawniło sekwencji zdarzeń, które doprowadziło do śmierci. Nie sądzę, że kiedykolwiek będzie wiadomo dokładnie, co się wydarzyło. To okropna tragedia" - mówił Rheinberg. Potwierdzono również, że w całej sprawie jest zbyt dużo niewiadomych, aby udało się ją kiedykolwiek rozwiązać.
W hołdzie lokalnym gwiazdom
Niemal zaraz po wypadku fani zespołu oraz lokalna społeczność Warrington, skąd pochodzili muzycy, rozpoczęła działania mające upamiętnić ich twórczość.
Władze miasta zdecydowały, że w centrum Warrington stanie pomnik ku czci zmarłych muzyków. Zorganizowano również koncert upamiętniający działalność grupy, w trakcie którego wystąpili: The Kooks, Coral, Liam Fray, The Blossoms, Hidden Charms, Eliza and the Bear oraz The Vryll Society.
Rodzina muzyków zdecydowała natomiast o wydaniu pośmiertnego krążka zespołu. Trafił on do sprzedaży pod koniec lipca 2016 roku.
"Craig, Jack, Kris, River i Tom dzielili wspólnie ogromną pasję, talent i oddanie muzyce. Uważamy, że najlepszym sposobem, aby uczcić życie naszych synów będzie wydanie albumu z ich piosenkami. To jest ich dziedzictwo i wiemy, że chcieliby, aby świat słuchał ich muzyki. Mamy nadzieję, że te dziewięć piosenek przyniesie wam tyle radości, ile im podczas ich tworzenia" - można było przeczytać w oświadczeniu rodziny.