Michael Jackson skarży linie lotnicze
Prawnicy Michaela Jacksona pozwali do sądu linie lotnicze, które za pomocą ukrytych kamer sfilmowały to, co działo się na pokładzie samolotu, wiozącego wokalistę na spotkanie z prokuratorem w czwartek, 20 listopada. Pojawiły się pogłoski, jakoby taśma z tym nagraniem miała zostać sprzedana mediom.
Gdy wybuchła afera z rzekomym molestowaniem przez Jacksona 12-letniego chłopca, gwiazdor kręcił akurat teledysk w Las Vegas. Prokurator z Santa Barbara w Kalifornii, gdzie mieszka wokalista, wydał nakaz jego aresztowania.
Jackson wracał do domu samolotem wynajętym z firmy Xtrajet. Okazało się, że na jego pokładzie zainstalowano dwie ukryte kamery, które rejestrowały zachowanie piosenkarza i jego rozmowy z osobistym prawnikiem.
"Nagrywanie na wideo mojego klienta naradzającego się ze mną było nielegalne i oburzające" - stwierdził prawnik Mark Geragos.
Sztab Jacksona zaskarżyl do sądu właścicieli samolotu, wymógł też na sędziach wydanie zakazu rozpowszechniania nagrań z tego lotu.
Tymczasem rzecznik prasowy kompanii Xtrajet zaprzeczył pogłoskom, jakoby taśma miała być przedmiotem przetargów pomiędzy jego firmą a przedstawicielami mediów.
"Nie chcieliśmy od nikogo pieniędzy. Chodziło nam jedynie o znalezienie najbardziej etycznego rozwiązania. Nie podjęliśmy na razie żadnej decyzji, bo mamy na względzie dobro Michaela, tak samo, jak każdego innego pasażera naszych linii" - powiedział rzecznik.
Jeden ze współpasażerów, lecących razem z Jacksonem na spotkanie z przedstawicielami wymiaru sprawiedliwości, anonimowo opowiedział prasie, że wokalista zachowywał się histerycznie i usiłował nawet skłonić pilota, aby skierował maszynę do Ameryki Południowej.
"Cały czas piszczał: Dlaczego, dlaczego oni mi to robią? Był totalnie wstrząśnięty, pocił się, włosy zasłaniały mu twarz, bez przerwy załamywał ręce" - powiedział świadek w wywiadzie dla gazety "Sunday Mirror".