Lekarze Prince'a zamieszani w jego śmierć?
Od śmierci Prince'a upłynęło już ponad 3 miesiące. Policja prowadzi natomiast śledztwo i próbują ustalić, w jaki sposób legendarny muzyk zdobył opioidy, które doprowadziły do jego zgonu.
Prince zmarł 21 kwietnia w wieku 57 lat. Lekarze zostali wezwani do jego posiadłości w związku z doniesieniami o zgonie. Ciało muzyka znaleziono w windzie w budynku, gdzie mieściło się jego studio nagraniowe.
Zobacz również:
Opierając się o policyjne źródła, agencja Associated Press poinformowała, że przyczyną śmierci Prince'a było przedawkowanie opioidów. Nie podano jeszcze, o jaką substancję dokładnie chodzi. Do grupy opioidów zalicza się m.in. heroinę, morfinę czy kodeinę. Substancja ta jest stosowana także m.in. w lekach przeciwbólowych.
Obecnie prowadzący śledztwo zainteresowali się dwoma lekarzami. Policjanci zastanawiają się, w jaki sposób Prince mógł zdobyć wysoce uzależniające substancje, które doprowadziły do jego śmierci. Oprócz lokalnej policji w sprawę włączeni zostali funkcjonariusze DEA oraz FBI.
Według serwisu TMZ.com obecnie pod lupą śledczych znaleźli się Michael Schulenberg (lekarz osobisty Prince'a) oraz Howard Kornfeld (specjalista od uzależnień). Policja sprawdza, czy któryś z nich nie wypisał gwiazdorowi recepty na silne leki przeciwbólowe.
15 kwietnia "Książę" miał trafić do szpitala z powodu przedawkowania (lekarze musieli odtruwać jego organizm). Prince leki zażywał z powodu chronicznego bólu biodra. Gwiazdor nie chciał poddać się operacji z powodów religijnych (był Świadkiem Jehowy).
Prince'a w jego posiadłości dzień wcześniej odwiedził doktor Schulenberg. Wręczył muzykowi wyniki badań. Na 22 kwietnia artysta był umówiony z doktorem Kornfeldem. Prince miał rozpocząć terapię odwykową.
Według TMZ.com śledztwo potrwa jeszcze kilka miesięcy. Jeżeli w sprawie postawione zostaną zarzuty, to zajmie się nią bezpośrednio prokurator okręgowy.