Reklama

Lady Gaga: Kobieta w podróży

Sławę już ma. Teraz celem Lady Gagi jest zdobyć sobie trwałe miejsce w historii muzyki rozrywkowej - i niewykluczone, że znajduje się na właściwej do tego celu drodze.

Urodzona w Nowym Jorku prowokatorka odniosła ogromny sukces dzięki swojej debiutanckiej płycie zatytułowanej "The Fame" (2008) i wydanemu po niej minialbumowi "The Fame Monster" , które rozeszły się na całym świecie w wielomilionowym nakładzie. Gaga ma na koncie również 51 mln sprzedanych kopii swoich singli, m.in. "Just Dance" i "Poker Face", a także pięć statuetek Grammy. Magazyn "Billboard" okrzyknął ją artystką roku 2010, a tygodnik "Time" umieścił na liście stu najbardziej wpływowych ludzi na świecie. Jednocześnie mówi się, że zyski z jej trasy koncertowej "Monster Ball", która trwała od listopada 2009 r. do maja br., wyniosły ok. 227,4 mln dolarów. 201 koncertów zagranych w ramach tego tournee obejrzało na żywo 2,5 mln fanów.

Reklama

Podróż przez pokręconą psychikę

10-milionową rzeszę osób, która śledzi wpisy Gagi na Twitterze, a także liczące 34 miliony ludzi grono fanów na jej oficjalnym, facebookowym profilu, fascynują nie tylko jej śmiałe teledyski, ale też specyficzna wrażliwość estetyczna, w której zawierają się zarówno strój uszyty z płatów surowego mięsa, jak i wielkie jajo, w którym artystka została wniesiona na tegoroczną galę rozdania nagród Grammy. Ostatecznym potwierdzeniem tego, że Gaga znalazła się na muzycznym Olimpie, jest fakt, że "Weird Al" Yankovic (amerykański satyryk i parodysta - przyp. tłum.) sparodiował ją na swoim najnowszym albumie nie raz, ale dwa razy.

Nic nie wskazuje jednak na to, aby kariera Gagi zwalniała. Jej nowe dzieło, "Born This Way", zadebiutowało na 1. miejscu najlepiej sprzedających się płyt w Stanach Zjednoczonych, rozchodząc się w pierwszym tygodniu sprzedaży w ponad 1,1 mln egzemplarzy, co stanowiło najlepszy wynik od czasu "The Massacre", wydanego w 2005 r. albumu 50 Centa. Tytułowy utwór z tej płyty już zyskał status najszybciej sprzedającego się singla w historii serwisu iTunes - w przeciągu zaledwie pięciu dni zanotowano okrągły milion pobrań tej piosenki - a dwa inne przedpremierowe single, "Judas" i "The Edge of Glory", błyskawicznie wskoczyły do pierwszej dziesiątki najpopularniejszych pobrań.

Zobacz teledysk "Born This Way":

Cel, z jakim Gaga przystąpiła do pracy nad swoją drugą płytą, był - jak sama mówi - dość prosty.

- Chciałam stworzyć przeboje, co do których mogłam mieć pewność, że moi fani je pokochają i będą chcieli tańczyć do nich, bawiąc się w nocnych klubach, słuchając ich w radio czy też imprezując z przyjaciółmi - wyjaśnia Gaga, która mój telefon odebrała w Atlancie, jednym z ostatnich przystanków na trasie "Monster Ball". - Co ważniejsze jednak, chciałam obalić to przekonanie, że jestem tylko trendem, i zacząć budować moją muzyczną spuściznę. Całą płytę spaja koncepcja, w myśl której jestem kobietą w podróży - podróży, która jest wieczna. To podróż poprzez moją psychikę i zmiany będące efektem wpływu sławy na moje życie.

Praca nad "Born This Way" w sposób dosłowny stała się częścią tej podróży.

- Napisałam tę płytę w trasie - mówi 25-letnia piosenkarka i kompozytorka, która urodziła się jako Stefani Joanne Angelina Germanotta w Nowym Jorku, gdzie również chodziła do katolickiej szkoły Convent of the Sacred Heart School i przez krótki czas studiowała na New York University. - W bardzo podobny sposób powstała też płyta "The Fame Monster". Każdego wieczoru fani dawali mi tyle miłości i dostarczali tak wiele inspiracji, że - dysponując autobusem, w którym znajdował się cały nasz sprzęt - całymi nocami, aż do rana, pisaliśmy kompozycje, mknąc autostradami. Rankiem przesłuchiwaliśmy zarejestrowany materiał - i albo okazywało się, że jest rewelacyjny, albo zaczynaliśmy od początku.

Miłość, krew, pot i łzy

Gaga przyznaje, że odniesione sukcesy sprawiły, iż pracując nad "Born This Way" czuła na sobie presję oczekiwań - przede wszystkim swoich własnych.

- Jestem w stosunku do siebie bardzo surowa. Bardzo - podkreśla. - Pisząc piosenki na ten album wiedziałam, że najważniejszą rzeczą z mojej perspektywy jest muzyczna i artystyczna progresja, tak, abym muzycznie znalazła się w nowym miejscu. Wiem, kiedy spisuję się dobrze, a kiedy źle. Ale o tej płycie mogę powiedzieć, że jest najlepszym dziełem w mojej karierze. To efekt wysiłku, na który złożyły się miłość, krew, pot i łzy.

Artystka, wychowana przez (jak sama mówi) "nudziarskich, mających bzika na punkcie technologii" rodziców, którzy "wspierali wszelkie kreatywne działania, jakie miała ochotę podjąć", w wieku 11 lat zaczęła uczęszczać na lekcje aktorstwa i występować w szkolnych spektaklach, a jako 12-latka biegle grała już na pianinie. Ale Gagę jako sceniczną osobowość tak naprawdę ukształtowała klubowa scena Nowego Jorku. To ona była świadkiem jej pierwszych prowokacyjnych występów, podczas których przyszła gwiazda prezentowała zaprojektowane przez siebie stroje i efekty pirotechniczne własnego pomysłu, podpalając chociażby pojemniki z aerozolem.

- Wydaje mi się, że właśnie to zawsze przyciągało do mnie ludzi - teatralna natura mojej twórczości i fakt, że, prawdę mówiąc, moja muzyka nie istnieje bez elementu sztuki performance - mówi Gaga. - Sztuka performance ma to do siebie, że, jakkolwiek niestosowna i niewygodna w odbiorze, skupia na sobie uwagę. [Dzięki mnie] ludzie w większym stopniu rozumieją dziś, o co w niej chodzi.

Indywidualny styl Gagi krystalizował się jednak przez dłuższy czas. Artystka przeprowadziła się do Kalifornii, gdzie zajęła się pisaniem piosenek dla innych wykonawców, takich jak Fergie, Britney Spears, New Kids on the Block i The Pussycat Dolls (z tymi dwoma zespołami pojechała nawet w trasę). Nie przestawała jednak walczyć o własne miejsce na muzycznej scenie i wreszcie osiągnęła sukces. Z pomocą przyszedł jej gwiazdor r'n'b, Akon, który umieścił jej piosenkę "Fashion" na ścieżce dźwiękowej filmu "Wyznania zakupoholiczki" (2009) i zaoferował kontrakt ze swoją wytwórnią Kon Live Distribution.

Posłuchaj utworu "Fashion":


Reszta to już historia muzyki pop, kolejne rekordy Guinnessa i tym podobne.

W przypadku Gagi, która jakiś czas temu wróciła do Nowego Jorku, kluczem do muzycznej długowieczności jest konsekwentne dostarczanie satysfakcji swoim fanom. Piosenkarka nazywa ich czule "małymi potworkami", a oni odwzajemniają się, określając ją mianem "matki potworzycy".

- "Monster Ball" to nie tyle koncert, co impreza i przeżycie - wyjaśnia Gaga. - Zawsze powtarzam, że moi fani są moją religią. To kultura raczej niż spektakl. Moim celem było nagranie płyty, która mogłaby współistnieć z "Monster Ball" i uwypuklać epickość tego show. To właśnie "Monster Ball" i moi fani zainspirowali mnie do stworzenia "Born This Way".

Artystka pospiesznie zapewnia jednak, że jej nowe dzieło nie jest bynajmniej przeróbką "The Fame".

Oczy szerzej otwarte

- W "Born This Way" podoba mi się to, że słuchacze są w stanie wychwycić echa mojego brzmienia, zwłaszcza w piosence "Judas", która zawiera charakterystyczne elementy składające się na to, dzięki czemu jestem muzycznie rozpoznawalna - mówi. - Zarazem jednak dążyłam na tej płycie do ewolucji pod każdym względem. Nie jest to linearna muzyka. W jej dopracowywanie włożyłam o wiele więcej emocji. Powiedziałabym, że brzmi bardziej funkowo. Linie basu są cięższe niż na poprzednich płytach. To bardzo industrialna, bardzo twarda, bardzo agresywna muzyka.

Zobacz teledysk "Judas":

- Wydaje mi się, że obecnie jedną z najbardziej interesujących cech mojej osobowości jest fakt, że stałam się jeszcze bardziej agresywna i jeszcze silniejsza - kontynuuje. - Moje oczy są szerzej otwarte, a ich spojrzenie jeszcze bardziej niż dotąd wściekłe. "The Fame" i sława nie uspokoiły mnie - wręcz przeciwnie, sprawiły, że moja zawziętość jeszcze wzrosła.

Gaga dodaje jednak, że - paradoksalnie - wydarzenia ostatnich lat w większym stopniu otworzyły ją na ludzi.

- To kolejny etap mojej artystycznej ewolucji. Pisałam o sławie, zanim jeszcze poznałam, czym ona jest. Teraz, kiedy jestem tu, gdzie jestem, muszę przede wszystkim pamiętać o tym, że bycie artystą oznacza konieczność nieustannego eksponowania swojej prywatności publicznie. Podczas moich koncertów są takie momenty, w których czuję się najbardziej bezbronna - siedzę wówczas przy pianinie i śpiewam o chorobie mojego ojca, o miłości, albo po prostu śpiewam "Born This Way", i rozbieram te emocje, podkreślając każde słowo tekstu... Te chwile, kiedy fani odczuwają największą jedność ze mną, należą do najintymniejszych.

- Tego typu doświadczenia przypomniały mi, że nie mogę rozwijać się jako artystka, jeśli nie będę przyznawać się na scenie do swojego człowieczeństwa. Nie chcę przez to powiedzieć, że zostawiam za sobą moją sztukę - właściwie to dzięki temu jeszcze bardziej unaocznia się fakt, że tak naprawdę ja-artystka i ja-kobieta to jedno. Muszę być jednocześnie w pełni artystką i w pełni człowiekiem.

Co ciekawe, fanom nie przypadła do gustu okładka "Born This Way", przedstawiająca surowe, futurystyczne wcielenie GaGi jako pół-kobiety, pół-motocykla. GaGa utrzymuje, że stylizacja ta symbolizuje motyw przewodni albumu ("To ja, nieustannie podlegająca transformacji" - mówi). Przyznaje jednak, że nie była przygotowana na krytykę, którą wypełniła się blogosfera.

- Byłam właściwie pewna, że wszystkim spodoba się ta okładka - tłumaczy - ale przecież nigdy nic nie wiadomo... Trzeba być zawsze gotowym na to, że za twoje przekonania może na ciebie spaść grad kul. Moje serce wciąż jednak bije bardzo mocno, więc mogę przyjąć je wszystkie.

Niezwykły sukces "Born This Way" sprawił, że matka potworzyca już myśli o kolejnej trasie koncertowej, która rozpocznie się prawdopodobnie pod koniec 2011 r. lub na początku 2012 r. Gaga obiecuje swoim małym potworkom show, który będzie dla nich czymś zupełnie nowym, ale jednocześnie znajomym.

- Zależy mi na tym, żeby nie zabijać ducha "Monster Ball" - mówi - tak, aby był on obecny także w nowej koncepcji show, przy czym "Monster Ball" na zawsze pozostanie ideą przewodnią moich tras koncertowych. Wprowadzamy tylko coraz to nowe wariacje na ten temat - jego istotą jest ta piękna wizja, w której fani jednoczą się i celebrują swoją tożsamość. To właśnie jest sensem "Monster Ball". Moje koncerty są jak obraz namalowany wspólnie przeze mnie i moich fanów. Nie chcę tworzyć całkowicie nowego obrazu, tylko kolejny obraz w tej samej serii, jeśli rozumiesz, co mam na myśli.

- Nigdy nie będę artystką, która po prostu organizuje trasę pod hasłem będącym tytułem jej kolejnego albumu - kończy naszą rozmowę Gaga. - Każdego wieczoru, kiedy staję przed publicznością, wyobrażam sobie, jak śpiewam nowe utwory, a fani skaczą, krzyczą i świetnie się bawią. Nie ma dla mnie bardziej ekscytującej wizji.

- To jest prawdziwy sens mojego życia.

Gary Graff, New York Times

Tłum. Katarzyna Kasińska

Zobacz teledyski Lady Gagi na stronach INTERIA.PL!

Album, że głowa boli - nasza recenzja płyty "Born This Way"

Czytaj biografię amerykańskiej skandalistki

Zobacz galerie zdjęć Lady Gagi!

The New York Times
Dowiedz się więcej na temat: historia muzyki | Lady Gaga | płyta | przeboje
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy