Kroki: Jesteśmy z trzech odrębnych światów, ale inspirujemy siebie nawzajem
Justyna Grochal
Choć każdy z nich podążał wcześniej inną muzyczną ścieżką, to w pewnym momencie Łukasz, Jakub i Paweł zrobili jeden krok wspólny, a w miejscu, w którym się spotkali, powstała ich własna, nowa przestrzeń. Poznajcie Kroki - świeży twór na muzycznej mapie Polski, który właśnie szykuje swój debiutancki materiał.
Trio Kroki powstało z inicjatywy Łukasza Palkiewicza, który uznanie zyskał m.in. za swoją solową działalność jako Szatt. Młody producent tym razem do współpracy zaprosił zdolnego wrocławskiego wokalistę Jakuba Goleniewskiego oraz doświadczonego multiinstrumentalistę Pawła Stachowiaka, z którymi miał okazję tworzyć już podczas nagrywania płyty "Bloom" z 2015 roku. Panowie swoje rozległe inspiracje jazzowo-soulowe ubierają w ciepłe elektroniczne brzmienia i chwytliwe melodie, a całości dopełnia tu zamaszysty wokal Kuby.
Justyna Grochal, Interia: - Łukasz, trio Kroki to dla ciebie nowa sytuacja tworzenia. Wcześniej byłeś w pracy najczęściej samotnikiem. To, że teraz działacie w trójkę z pewnością wpływa na sposób budowania muzyki spod szyldu Kroki. Jak się odnajdujesz w przestrzeni zespołu?
Łukasz "Szatt" Palkiewicz: - To prawda, wpływa i to bardzo. Ja w zasadzie w którymś momencie zmęczyłem się pracą w samotności. A chłopaki dają nowe pomysły od siebie, które sprawiają, że zmierza to w zupełnie innym kierunku. Chociaż może nie do końca w takim nowym, bo myślę, że nadal to skupia się na tym, co robiłem wcześniej ja czy chłopaki solowo. Myślę, że to spory plus działając w trójkę. Jest to problematyczne jedynie pod kątem wolnego czasu. Każdy z nas musi go znaleźć, żeby spotkać się razem w jednym miejscu, w jednym mieście, by działać.
No właśnie - na co dzień mieszkacie w różnych miastach, więc część waszej pracy nad muzyką odbywa się chyba wirtualnie...
ŁP: - Staramy się jak najczęściej spotykać. Teraz właśnie jest taki moment, w który trafiłaś, kiedy spotykamy się na dwa tygodnie i planujemy zrobić dużo więcej niż na co dzień.
Na waszej stronie można przeczytać, że Kroki to "wypadkowa trzech różnych światów" . Tak rzeczywiście jest, bo dotąd istnieliście w różnych muzycznych przestrzeniach, innych gatunków dotykaliście. Podczas wspólnego tworzenia iskrzy? Są twórcze kłótnie?
ŁP: - Wiesz, nie kłócimy się niemalże w ogóle (śmiech). Tak, bo kłótnią tego nie można nazwać. Myślę, że my po prostu fajnie na siebie wpływamy. Tak jak powiedziałaś, jesteśmy z trzech odrębnych światów, ale jednak inspirujemy siebie nawzajem. To jest najlepsze, że każdy coś od siebie przekazuje. Poznajemy zupełnie inne kierunki muzyczne, którymi każdy z nas się inspiruje. I właśnie dlatego powstają zupełnie nowe muzyczne wizje.
Do tej pory mieliśmy okazję usłyszeć dwa wasze utwory: jeden w wersji studyjnej ("Who You Are"), drugi z sesji nagranej podczas Sofar Warsaw ("Eyes"). Podkreślacie w wywiadach, że ciągle poszukujecie swojej muzycznej przestrzeni. Czy widać już jakiś horyzont, jeśli mowa o płycie?
ŁP: - Już w oddali dostrzegamy coś, co można nazwać horyzontem. Właśnie po to jest to nasze kolejne spotkanie, żeby udało nam się stworzyć krótki materiał. Bardzo chcielibyśmy się podzielić tym, co mamy i tym, co mamy w planach z ludźmi, "wyrzucić" to w końcu z siebie. Nagromadziło się tego materiału, a tak jak mówisz - tylko dwa utwory są dostępne w sieci. Nie chcielibyśmy już publikować pojedynczych kawałków, a zależy nam na tym, żeby skupić się na gromadzeniu rzeczy i wypuszczeniu czegoś pod konkretną nazwą czy projektem.
To o czym mówisz będzie miało formę EP-ki czy longplaya?
ŁP: - Mamy nadzieję, że EP-ki i póki co na tym poprzestaliśmy. Z racji tego, że długogrająca płyta wymagałaby dużo więcej czasu, to nie wiem, czy byśmy zdążyli w tym roku takiego "długograja" pokazać światu. Poza tym EP-ka będzie gromadziła utwory, które stworzyliśmy tak naprawdę na przestrzeni roku, i które chcielibyśmy, żeby były jakąś formą zamknięcia pewnego etapu. W ten sposób możemy oczyścić głowy i zacząć pracować nad albumem długogrającym.
Można powiedzieć, że ta EP-ka to tak naprawdę wasze poznawanie się nawzajem? W końcu nie znacie się długo, raptem kilka miesięcy...
ŁP: - Znamy się krótko, ale intensywnie (śmiech). Bardzo się polubiliśmy prywatnie, dlatego z wielką chęcią działamy i rzeczywiście, tak jak mówisz, poznajemy się. To będzie właśnie chyba definicja tego docierania się, jakkolwiek to brzmi .
Pracujecie nad swoją debiutancką płytą, a niebawem zaprezentujecie się podczas festiwalu showcase’owego Spring Break w Poznaniu. Niewykluczone, że przyniesie wam to poważniejsze korzyści czy propozycje. Jak podchodzicie do tej imprezy?
ŁP: - Podchodzimy należycie dobrze, czyli skupiamy się na tym, żeby wyszło jak najlepiej. Jeżeli ktoś pojawi się na naszym koncercie, to będzie nam bardzo miło. Nie podchodzimy do tego, jak do jakiejś szczególnej imprezy. Po prostu za każdym razem, na każdym koncercie staramy się dać z siebie jak najwięcej, żeby nie wyjść z danego klubu czy miejsca z rumieńcami na twarzy ze wstydu (śmiech). Ale mimo wszystko jestem dobrej myśli, będzie fajnie.
Jednym z czynników, które mogą was wyróżniać na polskiej muzycznej mapie jest wokal Kuby, który jest bardzo charakterystyczny. Czy ty Kuba brałeś kiedykolwiek lekcje śpiewu? Szkoliłeś swój głos?
Jakub Goleniewski: - Od małego chodziłem do szkoły muzycznej pierwszego stopnia, śpiewałem w chórach. Nie chodziłem jednak na lekcje wokalu przez jakiś dłuższy okres, nic takiego nie miało miejsca. Czasem brałem udział w jakichś krótkich warsztatach albo jednym pojedynczym spotkaniu z nauczycielem, ale to dawno temu. Teraz bardziej bazuję na tym, że chcę tworzyć muzykę i wypracować to po swojemu. Wiadomo, że wskazówki są ważne i to pomaga w zakresie wszystkich technicznych rzeczy, ale jeżeli chodzi o jakiś styl czy tembr, to głównie nagrania mogą to wykreować.
Czy to ty odpowiadasz za teksty utworów?
JG: - Tak i mam nadzieję, że kiedyś będę to robił lepiej. Staram się i kulam, jak mogę. Wiesz, nie chcę śpiewać cudzych tekstów tylko i wyłącznie dlatego, że chcę, żeby moja muzyka i to, co śpiewam i gram było prawdziwe. Chcę to przeżywać na scenie i pokazywać ludziom, że to jest prawdziwe i wiem, o czym śpiewam.
Te dwa utwory, o których wspomnieliśmy, nasuwają pytanie, czy teksty waszych piosenek będą wyłącznie anglojęzyczne, czy może podejmiesz (a może już podjąłeś) próbę pisania po polsku?
JG: - Podjąłem tę próbę raz. Na koncercie podczas Spring Breaka słuchacze najprawdopodobniej będą mieli okazję usłyszeć jeden utwór po polsku. Napisałem jeden numer po polsku, ale nie do końca to czułem. Chcę się uczyć, bo to jest trudna sztuka napisać po polsku fajny tekst, który nie jest groteskowy. No więc staram się i mam nadzieję, że na płycie długogrającej znajdzie się utwór w naszym języku. Oczywiście jako Polak chciałbym śpiewać po polsku, ale na razie nie mam na tyle doświadczenia, żeby napisać dobre teksty.
A jak tworzysz teksty, to one powstają na fundamencie muzyki, czy piszesz je wcześniej?
JG: - Powstają tylko i wyłącznie na muzyce. Łączę to, ale piszę głównie pod wpływem inspiracji melodią. Wtedy w grę wchodzi jakieś słowo, które wpada, a później z tego kreuje się cały temat. Dopiero później widzę, z czego ta inspiracja i jakiego momentu w życiu dotyczy. Dzięki melodii udaje mi się to ubierać w spójną całość.
Chciałabym zapytać również o twój drugi projekt, który też jest "świeżynką" na rynku, czyli Waiting For An Audience. Planujesz rozwijać te dwa byty jednocześnie?
JG: - Jak na razie mamy dużą presję ze strony publiczności, jeśli chodzi o Kroki. To jest oczywiście bardzo miłe, aczkolwiek jest to też duże wyzwanie. Wiem, że muszę poświęcić się Krokom, nagrać płytę i koncertować z chłopakami. Mamy sporo materiału, który czeka na nagrania. Wydaje mi się, że i jeden, i drugi projekt znajdzie swój czas i swoje miejsce. Kroki mają pierwszeństwo.