Jurek Owsiak wspomina ks. Jana Kaczkowskiego
Zmarły w poniedziałek (28 marca) ks. Jan Kaczkowski w 2015 r. był jednym z gości Akademii Sztuk Przepięknych na Przystanku Woodstock. "W ogóle nie chciał wyjechać" - wspomina kapłana Jurek Owsiak.
Ks. Jan Kaczkowski, założyciel, organizator i prezes Puckiego Hospicjum pw. św. Ojca Pio zmarł w wieku 38 lat. W 2012 r. zdiagnozowano u niego chorobę nowotworową - glejaka mózgu. Sam siebie nazywał "onkocelebrytą", bo Polska poznała go wówczas, gdy zachorował i miał odwagę głośno o tym mówić.
W 2015 r. był gościem Akademii Sztuk Przepięknych podczas Przystanku Woodstock. Wcześniej w tym miejscu z woodstockowiczami spotykali się i rozmawiali inni księża - m.in. abp Józef Życiński, bp Tadeusz Pieronek, ks. Adam Boniecki, ks. Wojciech Lemański, ks. Wojciech Drozdowicz.
"Wszyscy oni bez wyjątku, powtarzam - bez wyjątku - ukazali mi i nam wszystkim przepiękną, pełną miłości do drugiego człowieka, pełną przytulenia do serca - twarz Kościoła" - podkreśla głównodowodzący Przystanku Jurek Owsiak.
"Każdego z naszych gości na Akademii Sztuk Przepięknych z trudem zdobywamy, bo są to ludzie często bardzo zajęci, mający różne zobowiązania i różne plany. Wysyłamy więc dużo listów i każdemu opowiadamy, że nasza Akademia to miejsce, w którym ludzie z uwagą słuchają, komentują i każdemu z naszych gości potrafią odśpiewać serdeczne 'Sto lat!'. Staramy się wykorzystać każdą minutę spotkania. Najpierw nasz gość odpowiada na pytania dziennikarza, a potem Woodstockowicze mają czas na swoje pytania. W namiocie jest zawsze gorąco, bo podczas każdego spotkania wypełniony jest on po brzegi. Ludzie niezwykle cenią sobie takie spotkania" - wspomina na swoim oficjalnym profilu na Facebooku Jurek Owsiak.
"Ks. Jan Kaczkowski sam mógłby być Woodstockowiczem - zdawałoby się, że równie dobrze mógłby zasiąść po drugiej stronie wśród kilku tysięcy słuchaczy - i nie różniłby się od nich. Z niezwykłą pogodą ducha opowiadał o sobie, o Kościele, o ludzkiej wierze, która nie jest napompowana bogobojnymi historiami, dotykalny w swoich wątpliwościach i miłości do drugiego człowieka, i to często tego, który potrafi w jego środowisku budzić ogromne kontrowersje. Miał niezwykłą odwagę mówienia o szacunku wobec tych, którzy przez jego środowisko tego szacunku byli pozbawiani. Kiedy siedział rok temu przed nami - wszyscy wiedzieliśmy o jego chorobie, nie ukrywał jej, ale też nie kazał nam się nad nią rozczulać" - podkreśla.