Gwiazda Ich Troje z nowym, zaskakującym zawodem

Mateusz Kamiński

Oprac.: Mateusz Kamiński

Jacek Łągwa, kompozytor i multiinstrumentalista, który od lat tworzy z Michałem Wiśniewskim zespół Ich Troje, udowodnił, że nigdy nie jest za późno na podjęcie studiów. Teraz 54-latek w rozmowie z "Faktem" zdradził, że trudny czas pandemii zmotywował go, by nauczyć się "czegoś pożytecznego". Zostanie elektrykiem!

Jacek Łągwa i Michał Wiśniewski
Jacek Łągwa i Michał WiśniewskiBaranowskiAKPA

"Kryzys wieku średniego objawia się na różne sposoby. Ja na przykład w wieku 54 lat... zostałem studentem Politechniki Łódzkiej, a dokładnie: Wydziału Elektrotechniki. W 2024 roku juwenalia będę oglądał z drugiej strony sceny!" - napisał w sierpniu tego roku Jacek Łągwa w mediach społecznościowych. Tajemniczy post zaczął zastanawiać fanów twórczości Ich Troje, czy nie oznacza to czasem, że artysta zrobi sobie przerwę od muzyki.

Jak podaje "Fakt", Łągwa zdecydował się na studia w trakcie pandemii, gdy koncertowanie było niemożliwe, a on sam nie miał możliwości zarabiania. Uznał wtedy, że musi mieć w zanadrzu coś, co pozwoli mu pracować.

"Gdy przyszła pandemia, nie graliśmy i zostałem zupełnie bez pracy, postanowiłem poszukać sobie nowego zajęcia. Napisałem więc CV i poszedłem do Urzędu Pracy, by zarejestrować się jako bezrobotny. Panie mnie rozpoznały, było bardzo sympatycznie, potem jedna z nich wzięła moje papiery i czytała, ile to nagród dostałem, ile płyt nagrałem i na koniec powiedziała: Piękne to pana CV, ale czy potrafi pan robić coś pożytecznego?" - stwierdza w rozmowie.

Właśnie wtedy zaczął zastanawiać się, co naprawdę chciałby i mógłby robić. Przypomniał sobie o... prądzie, który interesował go już od najmłodszych lat. Wybór mógł być więc tylko jeden.

"Elektryka pociągała mnie od dziecka, mama mi opowiadała, że jak miałem trzy lata, wkładałem do gniazdek wszystko, co się dało, do tego mieliśmy w rodzinie dwóch świetnych elektryków. Wujek Alek zrobił mi wtedy specjalną tablicę na baterię, bym mógł się bawić kabelkami i je podłączał i w końcu nie grzebał w gniazdkach, bo to groziło porażeniem prądem. Potem, gdy byłem już w liceum, miałem kumpla, który był w technikum energetycznym, przeglądałem jego notatki, książki, byłem z wszystkim na bieżąco. To ja w domu robiłem wszystkie elektryczne rzeczy" - wspomina z rozrzewnieniem.

Michał Wiśniewski o swoich wspomnieniach z Polsatem: Organizował wszystkie moje jubileuszeINTERIA.PL

Jacek Łągwa z Ich Troje został elektrykiem

Ostatecznie gwiazdor Ich Troje jest już o krok od oficjalnego egzaminu, ale już teraz posiada prawa do montowania elektryki w domach.

"Zapisałem się do szkoły dla dorosłych w zawodzie technik elektryk, kończę ją w styczniu i czeka mnie egzamin państwowy. Równolegle zrobiłem już uprawnienia SEP, to są uprawnienia, które dają mi możliwość pracy w nowym zawodzie, mogę więc zakładać ludziom prąd w domach i robić całą elektrykę. Do tego mogę robić pomiary odbiorcze instalacji elektrycznych i pomiary kontrolne, bo ludzie często zapominają, że mają obowiązek co 5 lat zrobić przegląd instalacji elektrycznej. To może zrobić elektryk z uprawnieniami, który może wystawić protokół, a ja to już mogę robić" - objaśnia wokalista.

Przy okazji wyjawił, że zakupił już cały ekwipunek elektryka i jeśli tylko będzie taka potrzeba, to rozpocznie działalność w tej branży.

Warto wspomnieć, że w biografii na swojej oficjalnej stronie internetowej Łągwa nie wspomina, aby wcześniej studiował. W kwestii edukacji nadmienia tylko, że jest absolwentem Państwowej Szkoły Muzycznej II stopnia im. Stanisława Moniuszki w Łodzi, w jego rodzinnym mieście.

Obecnie Łągwa jest w związku małżeńskim z 16 lat młodszą Karoliną Raj.
Grupa Ich Troje w obecnym składzie z wokalistką Agatą Buczkowską.
W 2008 roku muzyk trafił do szpitala skarżąc się na bóle i zawroty głowy. Okazało się, że ma krwiaka mózgu. Przeszedł kilkugodzinną operację, która zakończyła się sukcesem i powrotem do zdrowia. 

"Zrobili tomografię i okazało się, że mam tętniaka wielkości fasoli. Od razu zabronili mi wstawania z łóżka. Nie mogłem nawet na nim siadać. A wcześniej przez tydzień zupełnie się nie oszczędzałem. Nawet na wódeczkę sobie poszedłem i imprezowałem do szóstej rano. Jak neurochirurdzy o tym usłyszeli, stwierdzili, że nie powinienem tego przeżyć. Powiedzieli, że już po pierwszym ataku powinienem być operowany. A to, że po dużej 'bani' jeszcze żyłem, określali jako cud" - opowiadał "Super Expressowi".
Jacek Łągwa podczas koncertu jubileuszowego Michała Wiśniewskiego.
+11
INTERIA.PL/Fakt
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas
{CMS: 0}