Drupi powraca po latach: Pomyliłem stulecie
Uwielbiany w latach 70. i 80. we Włoszech oraz w całej Europie Drupi powraca na wielką estradę. W ciągu kilku dni wokalista dwa razy odwiedził studia najpopularniejszych, włoskich programów telewizyjnych. 70-letni gwiazdor wspominał także czasy swej niezwykłej popularności w Polsce.
Drupi, czyli pochodzący z miasta Pawia w Lombardii Giampiero Anelli ma 70 lat, długie siwe włosy i głowę pełną wspomnień sprzed ponad 30 lat, gdy podbił serca publiczności w swoim kraju i za granicą. Jego dorobek to 10 milionów sprzedanych płyt.
70 lat Drupiego
Teraz zaś przypomina o sobie po kilku następnych latach nieobecności na krajowym rynku muzycznym i promuje ponownie swą ostatnią, choć nagraną 4 lata temu płytę "Ho sbagliato secolo", czyli "Pomyliłem stulecie", dziewiętnastą w karierze.
Podwójny album zawiera zarówno nowości, jak i największe przeboje sprzed lat, wśród nich "Sereno e'", "Sambario" i "Piccola e fragile".
W studiu popularnego programu w telewizji RAI "Che tempo che fa" Drupi został przedstawiony, jako prawdziwa "legenda". Z rozbawieniem wspominał, że w Polsce chciano mu kiedyś przyznać doktorat honoris causa z literatury. Nie przyjął go, bo - jak wyjaśnił - uznał to wyróżnienie za przesadne.
Jego rówieśnica, uwielbiana przez włoską publiczność piosenkarka Orietta Berti, obecna w studiu z podziwem mówiła o swym koledze podkreślając, że kobiety uwielbiają jego utwory.
Przypomniano też, że mija 45 lat od jego pierwszego występu na festiwalu w San Remo. W 1973 roku Drupi zaśpiewał tam piosenkę "Vado via", potem jeden z największych swoich przebojów. Jednak w chwili premiery na festiwalu nie znalazła ona uznania i to do tego stopnia, że artysta zajął z nią ostatnie miejsce. Łącznie w San Remo wystąpił siedem razy, ostatnio w 1995 roku. Bywał na podium, ale nigdy nie wygrał.
Włoskie media przy okazji powrotu Drupiego, który postanowił znów przypomnieć o sobie, zwracają uwagę na fenomen jego ogromnej popularności w krajach Europy środkowo-wschodniej.
Przypomina się, że w Polsce był swego czasu popularniejszy od Eltona Johna, a w Pradze wystąpił na tym samym placu, na którym śpiewał jeszcze tylko zespół The Rolling Stones.