Reklama

Brutal Assault: Gwiazdy zagrały

Niemal 7 tysięcy fanów muzyki metalowej z całej Europy zjechało się w dniach 10-12 sierpnia do małej, czeskiej miejscowości Svojsice, gdzie od piątku do niedzieli odbywał się 3-dniowy festiwal Brutal Assault. Z entuzjastycznym przyjęciem publiczności spotkały się nie tylko największe gwiazdy imprezy, na czele z norweskim Dimmu Borgir, amerykańskim Morbid Angel, niemieckim Destruction czy holenderskim Gorefest. Sporo mieszanych uczuć wzbudził za to koncert kontrowersyjnych Norwegów z Mayhem.

Nie dość, że norwescy blackmetalowcy zagrali z kilkugodzinnym opóźnieniem, pod koniec trzeciego dnia festiwalu, to zachowanie Attili Csihara, węgierskiego wokalisty Mayhem, dalekie było od poczytalności. Dziwaczne pojękiwania Węgra ubranego w płaszcz z kapturem i imitującą skórę maskę, nie były jednak największym zmartwieniem fanów. Zadziwiła zwłaszcza długość występu (niecała godzina) oraz wysoce niekonwencjonalny wybór utworów, w którym zabrakło choćby jednej kompozycji z legendarnej płyty "De Mysteriis Dom Sathanas". Poczucia niesmaku i niedosytu nie potrafiła uratować nawet, jak zawsze krwawa scenografia.

Reklama

Koncert grupy z Oslo był jednak jedynym zgrzytem na niezwykle udanym muzycznie, czeskim festiwalu.

W pierwszym dniu Brutal Assault bardzo udane występy zanotowali berlińczycy z The Ocean, i to nie tylko ze względu na obecność na scenie po dwóch perkusistów, gitarzystów i wokalistów.

Równie dobrze, o ile nie jeszcze lepiej przyjęto koncert francuskiej formacji Gojira, której mechaniczne, wizjonerskie, energetyczne i niezwykle precyzyjne granie mogło podobać się bardziej niż to, co pokazali kilka godzin później amerykańscy cybermetalowcy z Fear Factory.

Drugiego dnia festiwalu wielu czeskich fanów zachęcało do obejrzenia koncertów lokalnej gwiazdy pogańskiego black metalu z grupy Trollech. Równie wielu nie przekonały jednak stroje w stylu chłopa pańszczyźnianego, leśne rekwizyty czy pomalowane twarze muzyków.

W pogańskim, choć już znacznie bardziej folkowym klimacie, utrzymany był również występ łotewskiej grupy Skyforger, w której wykorzystanie ludowego instrumentarium zadziwiło, ale i zachwyciło tłumnie zgromadzonych pod sceną fanów.

Zwolennicy brutalnego death metalu z dużym zainteresowaniem obserwowali z kolei techniczne popisy szwedzkiego Visceral Bleeding, który, choć w mocno zmienionym składzie, pokazał dużą klasę. Podobnie było zresztą w przypadku Finów z grindcore'owego Rotten Sound i ich atomowo szybkiej muzyki, opartej na wprawiające w osłupienie pracy podwójnych stóp, gradu blastów czy maniakalnych wokali.

Swoje pięć minut mieli też dla siebie sympatycy klasycznego, nowojorskiego hardcore'a, dla których zagrała, odchodząca w tym roku 20. rocznicę powstania, amerykańska formacja Sick Of It All.

Nie mniejszym zainteresowaniem cieszyły się także największe gwiazdy drugiego dnia Brutal Assault: fiński Amorphis i symfoniczni blackmetalowcy z norweskiego Dimmu Borgir. O ile bardzo żywiołowy koncert helsińskiej grupy nie pozostawił żadnych niedomówień, o tyle anonsowani na największą gwiazdę imprezy Norwegowie, z pewnością nie dali najlepszego koncertu w swojej karierze. Zwolennicy black metalu nie mogli jednak narzekać, zwłaszcza, że za zestawem perkusyjnym zasiadł sam Hellhammer - norweski bębniarz numer jeden.

Największe zagęszczenie gwiazd metalu przyniósł bez wątpienia ostatni, trzeci dzień festiwalu w Svojsicach. To również tego dnia pod adresem licznie przybyłej reprezentacji polskich fanów, popłynęły ze sceny najcieplejsze słowa. To nie kto inny, jak Marcel "Schmier" Schirmer, frontman niemieckich thrashmetalowców z Destruction, pytał z uznaniem i rozbawieniem wielotysięczny tłum, dlaczego właśnie Polacy są najbardziej szaleni.

To sam David Vincent z Morbid Angel salutował nam, trzymając w rękach polską flagę z logiem swojego zespołu. W takich chwilach polskie barwy narodowe wydawały się wzbijać ponad tłum jeszcze wyżej, jeszcze dumniej. Oba koncerty, a zwłaszcza Niemców, były zresztą jednymi z najlepszych na całym Brutal Assault.

Zwolennicy klasyki amerykańskiego death metalu mieli też wyjątkową okazję zobaczenia Morbid Angel, już nie tylko z Vincentem w roli wokalisty, ale również z gitarzystą Erikiem Rutanem (Hate Eternal), który powrócił do składu formacji jedynie na odbywającą się właśnie trasę koncertową w Europie.

Warto również wspomnieć, o jak zwykle atrakcyjnym, i to nie tylko pod względem muzycznym, koncercie amerykańskiego zespołu Skinless. Choć już z nowym wokalistą, podopieczni Relapse Records nie zapomnieli o tradycyjnych dla siebie zapasach. W konfrontacji z deathmetalowymi wrestlerami z Nowego Jorku, zaproszeni na scenę fani wypadli nadzwyczaj dobrze.

Na osobne słowa uznania zasłużyli sobie muzycy holenderskiej grupy Gorefest. Operujący bodaj najsilniejszym, naturalnym growlingiem wokalista Jan-Chris De Koeijer nie miał sobie równych. Wierni fani Holendrów, którzy długie lata czekali na ich powrót usłyszeli m.in. utwory z pomnikowych już dziś płyt "False" i "Erase" oraz z wydanej w 2005 roku "La Muerte". Koncert kwartetu z Goes był bezsprzecznie jedną z największych atrakcji jedenastej już edycji Brutal Assault.

Ostatnie zdanie należało za to do grindcore'a, i to w swej najbardziej klasycznej, oryginalnej formule. Brytyjczycy z Napalm Death nie pozostawili wątpliwości, że nawet po blisko 25 latach wspólnego grania, nadal nie muszą przejmować się działaniami jakiejkolwiek konkurencji. Potwierdziły to również zagrane przez grupę z Birmingham nowe kompozycje z gotowej do wydania płyty "Smear Campaign", której premierę zaplanowano na 18 września.

Niezwykle udany od strony muzycznej, choć pozostawiający nieco do życzenia pod względem organizacyjnym festiwal (np. skandalicznie mała liczba pryszniców, konieczność kupowania wyłącznie za żetony), zakończyli włoscy jazzmetalowcy z wyjątkowo niekonwencjonalnej formacji Ephel Duath. Ci, którzy po występach gwiazd mieli jeszcze trochę sił na poświęcenie kilku kwadransów podopiecznym Earache Records, rozchodzili się do namiotów pełni nowych wrażeń.

Z roku na rok organizująca Brutal Assault firma Shindy zaskakuje nas coraz lepszym zestawem zapraszanych zespołów. Skład 11. edycji czeskiego festiwalu był bez wątpienia najsilniejszy. Nie zawiodły zespoły, nie zawiedli licznie przybili fani. Czy organizatorzy będą w stanie podnieść tak wysoko zawieszoną poprzeczkę jeszcze wyżej? O tym przekonamy się za rok.

Bartosz Donarski, Svojsice

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: zagranie | festiwal | koncert | 'Gwiazdy'
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy