Blue Cafe: Oszukali tenora?

Zanosi się na spory skandal związany z wydaniem płyty "Demi sec" grupy Blue Cafe. Na albumie, który trafił do sklepów na początku grudnia, znalazł się m.in. utwór "Francuski", w którym można usłyszeć głos Marka Torzewskiego. Problem w tym, że sławny tenor twierdzi, iż wcale nie godził się na wykorzystanie jego krótkiej wokalizy i zapowiada wniesienie sprawy do sądu.

Blue Cafe / fot. Katarzyna Fortuna
Blue Cafe / fot. Katarzyna Fortuna 

"Zostałem okradziony i ośmieszony" - mówi Torzewski w rozmowie z "Super Expressem".

Tenor zapewnia, że do studia został zwabiony podstępem i nie miał pojęcia o tym, że jego próbne nagranie zostanie wykorzystane na płycie.

"Pojechałem tam spontanicznie. Paweł Rurak [lider Blue Cafe - red.] przekonywał: Chodź! Zobaczymy, czy nadajemy na tych samych falach".

"W studiu byłem 30-40 minut. Zwabili mnie tam podstępem. Byłem im potrzebny do promowania płyty" - uważa Torzewski.

Muzycy Blue Cafe są zaskoczeni wypowiedziami tenora.

"Nie mogę w to uwierzyć. Chcę wyjaśnić całą sytuację, ale nie mogę się do Marka dodzwonić" - twierdzi Paweł Rurak-Sokal.

Muzyk zapewnia, że Torzewski zgodził się gościnnie zaśpiewać na płycie jego zespołu.

"Przyjęliśmy go z honorami. Wysłuchał wszystkich utworów, przespał się w hotelu, który opłacaliśmy, a rano weszliśmy do studia. Bez zgody Marka nigdy bym sobie nie pozwolił, żeby jego nazwisko znalazło się na naszej płycie".

Problem polega jednak na tym, że grupa nie ma pisemnej zgody Torzewskiego na wykorzystanie jego głosu.

"Zapomniałam wziąć oświadczenie, że muzyk nie będzie rościł sobie pretensji" - przyznaje Kamila Sowińska, menedżerka Blue Cafe.

Wszystko wskazuje na to, że sprawa trafi do sądu. Tenor zapowiedział, że zamierza tą drogą walczyć o odszkodowanie.

Super Express
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas