Big Scythe nie żyje. Miał 25 lat
Nie żyje młody raper Aleksander Kosowski, znany jako Big Scythe. Największą popularność zapewnił mu gościnny udział w produkcjach Tymka, pt. "Język ciała" i "Anioły i demony". Prywatnie 25-latek był synem byłego piłkarza Wisły Kraków oraz reprezentacji Polski Kamila Kosowskiego.
Aleksander Kosowski urodził się 15 grudnia 1997 roku.
Jako Big Scythe w 2019 roku zadebiutował utworem, pt. "Zabijaj mnie wolniej" (posłuchaj!).
Od tego czasu wystąpił także w dwóch utworach Tymka, pt. "Język ciała" i "Anioły i demony" (posłuchaj!), które okazały się wielkimi przebojami.
Od pewnego czasu zmagał się z różnymi problemami zdrowotnymi.
"Moje zniknięcie jest spowodowane chorobami które niestety dotknęły mnie na raz. Przez długi czas nie byłem w stanie wstać sam z łóżka i np. wizyty w toalecie nie byłyby możliwe bez mojej dziewczyny, która tak naprawdę od x czasu poświęca się dla mnie w stu procentach. Aktualnie jest już co raz lepiej, ale no jeszcze trochę to chyba potrwa. Straciłem też dużo kg, czuję się trochę słabszy niż wcześniej dlatego o to też chciałbym zadbać" - pisał w kwietniu na swoim Facebooku.
27 maja wypuścił utwór "Jedyne bodźce". Na Facebooku napisał wtedy tylko: "Więcej info dam, jak wyjdę ze szpitala. Na razie bardzo będę wdzięczny za każdą pomoc z promo tego klipu. Z góry dziękuję wam i pozdro dla każdego".
Informację o śmierci Kosowskiego przekazano na grupie Straight Outta Konon. Wg portalu Glamrap, informację potwierdzili raperzy Radzias i Lubin.
Wisła Kraków żegna Aleksandra Kosowskiego. Był synem znanego piłkarza
25-letni raper był synem Kamila Kosowskiego, byłego piłkarza znanego z gry w Wiśle Kraków oraz reprezentacji Polski, a obecnie komentatora Canal+.
Oświadczenie po śmierci Big Scythe wystosowała Wisła Kraków.
"W środę 8 czerwca 2022 r. piłkarską Polskę obiegła smutna wiadomość o śmierci Aleksandra Kosowskiego - syna Kamila Kosowskiego. W imieniu klubu i całej wiślackiej społeczności byłemu pomocnikowi Białej Gwiazdy składamy głębokie wyrazy współczucia oraz najszczersze kondolencje" - czytamy.