AC/DC zbliża się do końca kariery
Cliff Williams, basista AC/DC, zapowiedział, że po zakończeniu trwającej trasy przejdzie na muzyczną emeryturę. Czy to oznacza koniec legendarnego zespołu?
Ostatnie dwa lata to pasmo fatalnych wiadomości dla fanów grupy AC/DC - w kwietniu 2014 r. ogłoszono, że gitarzysta Malcolm Young jest w tak złym stanie, że nie da rady występować z kolegami. Okazało się, że muzyk ma postępującą demencję i już wtedy pojawiły się informacje o zbliżającym się końcu legendarnej grupy dowodzonej przez brata Malcolma, gitarzystę Angusa Younga.
Ostatecznie wszystko zostało w rodzinie, bo Malcolma zastąpił jego kuzyn Stevie Young, który wziął udział w nagraniach nowej płycie "Rock Or Bust" (2014) i razem z zespołem ruszył w światową trasę koncertową.
Na trzy tygodnie przed premierą albumu media obiegły informacje o zatrzymaniu przez policję perkusisty Phila Rudda w jego domu w Nowej Zelandii. Rockman usłyszał bogatą listę zarzutów: planowanie morderstwa, grożenie śmiercią byłemu pracownikowi oraz posiadanie marihuany i metamfetaminy. Początkowo muzyk nie przyznawał się do winy, a prokuratura wycofała się z oskarżenia o planowanie morderstwa. Zanim rozpoczął się proces Rudda, AC/DC ogłosili nazwisko jego następcy, bo machiny koncertowej nikt nie zamierzał zatrzymywać. Posadę bębniarza otrzymał Chris Slade, zasiadający za perkusją w AC/DC w latach 1989-94 (m.in. płyta "Razor's Edge").
W połowie 2015 r. sąd skazał Rudda na osiem miesięcy aresztu domowego - muzyk był monitorowany 24 godziny na dobę. Choć odgrażał się, że zamierza wrócić do AC/DC, z obozu zespołu nie wyszedł żaden sygnał, że ktokolwiek bierze to pod uwagę.
AC/DC - Warszawa, 25 lipca 2015 r.
Kolejny cios na weteranów hard rocka spadł w marcu tego roku - wówczas ogłoszono, że grupa musi przerwać trasę koncertową w USA ze względu na stan zdrowia wokalisty Briana Johnsona. W opinii lekarzy dalsze występy groziły 68-latkowi całkowitą utratą słuchu. Poszukiwania zastępcy przyniosły zaskakujący dla wielu fanów rezultat. W połowie kwietnia oficjalnie potwierdzono coś, co wcześniej wydawało się nieprawdopodobną plotką - Johnsona za mikrofonem zastąpił Axl Rose, wokalista Guns N' Roses.
"Muzycy AC/DC chcieliby podziękować Brianowi Johnsonowi za jego wkład i poświęcenie dla zespołu przez wiele lat. Życzymy mu wszystkiego najlepszego w związku z jego problemami ze słuchem i przyszłymi projektami. Rozumiemy, szanujemy i wspieramy decyzję Briana, by zaprzestać koncertowania, by ocalić słuch. Chcemy doprowadzić trasę do końca, by wypełnić nasze zobowiązania do końca wobec tych, którzy wspierali nas przez te wszystkie lata. Mamy to szczęście, że Axl Rose był tak miły, że zaoferował nam swoją pomoc" - ogłosili muzycy AC/DC w oficjalnym komunikacie.
Pech nie opuszczał AC/DC - jeszcze zanim Axl dołączył do zespołu, rudowłosy wokalista zdążył złamać sobie stopę i na pierwszych koncertach w Europie zasiadał na specjalnym tronie pożyczonym od Dave'a Grohla z Foo Fighters. Wiosenne koncerty w USA przełożono na koniec sierpnia i wrzesień, bo Axl Rose ma swoje obowiązki związane z Guns N' Roses i trasą "Not In This Lifetime", w której towarzyszą mu po latach gitarzysta Slash i basista Duff McKagan.
W najnowszym wywiadzie dla Gulfshore Life basista AC/DC Cliff Williams zapowiedział, że po zakończeniu tournee "Rock or Bust" zamierza przejść na emeryturę. 66-letni muzyk uznał, że wspominane wyżej kłopoty to znak, że czas dać sobie spokój z koncertowaniem i nagrywaniem. "Mam silne poczucie, że to właściwa decyzja" - podkreślił.
Na słowa basisty nie zareagował na razie najważniejszy w tym momencie muzyk AC/DC - Angus Young. Ostatnim z potwierdzonych koncertów ma się odbyć 20 września w Filadelfii. Niewykluczone, że będzie również ostatnim w karierze grupy.
W swojej 43-letniej historii AC/DC sprzedało ponad 200 milionów albumów na całym świecie, wliczając w to ponad 71 milionów w USA. Zespół zajmuje czwarte miejsce na liście Stu Najlepszych Artystów Hard Rocka sporządzonej przez VH1 oraz siódme w rankingu MTV na najlepsze zespoły metalowe wszech czasów. Płyta "Back in Black" (1980) nagrana po śmierci wokalisty Bona Scotta, pierwsza z Johnsonem, to numer 5 na liście największych bestsellerów wszech czasów z wynikiem ponad 50 mln.