AC/DC już dziś!
Jarek Szubrycht
Weterani hard rocka po ponad 19 latach wracają do Polski. Już dzisiaj, na warszawskim lotnisku Bemowo zabrzmią niepowtarzalne riffy AC/DC! Nie nastawiajcie się jednak na wycieczkę do muzeum - Australijczycy to wciąż żywa gwiazda.
Mógłbym wymienić mnóstwo powodów, dla których o AC/DC dawno już powinniśmy zapomnieć. Ba, właściwie nigdy nie powinniśmy o tym zespole usłyszeć. Proszę bardzo, o to kilka pierwszych z brzegu:
1. Grają ciężkiego rocka. A ten, jeśli wierzyć uczonym analizom i złośliwym plotkom, umierał już co najmniej kilka razy.
2. Gitarzysta nosi niepoważne, chłopięce wdzianko i dziwnie się rusza.
3. Od 40 lat grają właściwie wariacje na temat jednej, może dwóch piosenek.
4. Równe 30 lat temu, kiedy wdarli się znakomitą płytą "Highway To Hell" na rockowy szczyt, zmarł ich bardzo charakterystyczny wokalista, Bon Scott. Jak wszyscy zgodnie twierdzili, facet był nie do zastąpienia.
5. Nie śpiewają o niczym szalenie ważnym, nie ratują Afryki, nie walczą o prawa mniejszości seksualnych i chyba nawet nie segregują śmieci. A już na pewno się tym nie chwalą.
6. Mają po sto lat, albo i więcej. Nie są ładni, ani modni.
7. Są z Australii. Nie dość więc, że mówią ze śmiesznym akcentem, to jeszcze mają wszędzie daleko.
Mógłbym znaleźć jeszcze co najmniej 659 innych powodów, ale po co? Wszystkie blakną przy tym jednym kontrargumencie: AC/DC mają armatę. I nie zawahają się jej użyć!
* * *
AC/DC rzeczywiście młodzi nie są. Zespół założony przez braci Malcolma i Angusa Youngów pierwsze kroki stawiał w podłych australijskich spelunach na początku lat 70. Największe sukcesy grupy to z kolei przełom lat 70. i 80., a takie płyty jak "Let There Be Rock", "Powerage", wspomniana wyżej "Highway To Hell" czy "Back In Black" (pierwsza z nowym wokalistą Brianem Johnsonem) to dziś żelazna klasyka rocka.
Ale w odróżnieniu od innych weteranów, choćby The Rolling Stones, AC/DC nie zajmują się wyłącznie odcinaniem kuponów od kapitału sprzed dekad na widowiskowych koncertach - wciąż są słuchani, ciągle sprzedają płyty. I to niemało - ich ostatni regularny album studyjny "Black Ice", wydany jesienią 2008 roku, zadebiutował na pierwszym miejscu list sprzedaży w 29 krajach i w pierwszym tygodniu znalazł blisko dwa miliony nabywców na całym świecie. W czasach rzekomego kryzysu w branży fonograficznej! Niech was to jednak nie dziwi - mowa o zespole, który w czasie swojej kariery sprzedał więcej płyt, niż Madonna...
Dzisiaj, prawdopodobnie ok. 21.00, AC/DC pojawią się na scenie o wymiarach 75 na 15 metrów. Od początku tygodnia budowało ją około 60 osób. Sprzęt potrzebny do postawienia sceny oraz jej elementy zostały przywiezione z Włoch przez 14 tirów! Nagłośnienie, które użyte będzie w trakcie koncertu, ma moc 250 tysięcy watt.
A armata? Naprawdę wystrzeli.
Jarek Szubrycht