Zbigniew Hołdys: Ludzki rytuał zwany gwiazdorzeniem

O wypowiedź na temat zjawiska wody sodowej u artystów poprosiliśmy Zbigniewa Hołdysa.

Zbigniew Hołdys - fot. Bartosz Krupa
Zbigniew Hołdys - fot. Bartosz KrupaEast News

- Po latach obserwacji zachowań własnych i innych wiem, że gwiazdorzenie w popularnym mniemaniu nie istnieje. Możliwe, że to się wyda dziwne, ale naprawdę tak jest. Wszyscy ludzie jednak zachowują się czasem wyniośle albo w szalony sposób wobec innych ludzi w różnych sytuacjach - tak się po prostu dzieje - mówi INTERIA.PL Zbigniew Hołdys.

- Dziewczyny karcą chłopaków zadzieraniem i odwracaniem głowy, żądaniami "kup mi to czy tamto", faceci żelują włosy i chodzą z wypiętymi klatami, brzęcząc kluczykami samochodów. Przypomina to tokowanie cietrzewi, a im przecież nikt nie zarzuca gwiazdorzenia.

Hołdys zauważa, że zdarzają się sytuacje, kiedy wymagania pomagające artystom w ich pracy są uznawane za gwiazdorzenie.

- Whitney Houston nie chciała wystąpić w Sopocie bez specjalnych nawiewów gorącego powietrza, a kiedy się pojawiły, ona i tak ostentacyjnie wyszła na scenę w futrze. Uznano to za "odjazd stukniętej baby". Nikt nie zajrzał jednak do kontraktu, a tam stało napisane, że temperatura na scenie musi wynosić minimum 20 C, i tyle. Między innymi dlatego, że artystka była w trakcie potężnego tournee i nie mogła jednym nierozważnym krokiem zaryzykować zerwania kilkunastu kolejnych koncertów. Więc Polacy uznali ją z stukniętą gwiazdę, a ona Polskę za dziadowski kraj, który nie rozumie na czym polega jej fach...

Były lider Perfectu wspomina pomysły jazzmana Milesa Davisa, który przed występem w Polsce zażądał na scenie... sterty ręczników w różnych kolorach.

- I to ułożonych wedle rozpiski: na dole dwa żółte, potem jeden zielony, sześć czarnych, na nich trzy czerwone, jeden niebieski itd. Można to uznać za szaleństwo, a jednak dla mnie był to proces twórczy.

- Sam miewam takie "podskoki". Na mojej półce w łazience stoi kilkanaście różnych flakonów z wodami zapachowymi i każdego dnia zastanawiam się, która wesprze mnie w działaniu akurat dziś. Przecież jest różnica, czy wycieramy twarz radosnym kolorowym ręcznikiem, czy też tańczy na naszych oczach czarny, który może potęgować mroczne doznania. Inaczej na scenie wygląda sterta ręczników białych, leżąca jak w lekarskiej przychodni, a inaczej sterta kolorowa jak tęcza, która staje się elementem scenografii.

Zdaniem Hołdysa gwiazdorzeniem można nazwać zachowania, których jedynym celem jest upokorzenie drugiego człowieka.

- Ale przecież każdy to robi. To jest część naszych atawizmów... Na poczcie podchodzę do okienka, chcę o coś zapytać, ale zanim to zrobiłem, kasjerka na cały lokal wrzeszczy: "Proszę stanąć w kolejce! Jak wszyscy normalni ludzie! Tu nie ma gwiazd!". Kto przygwiazdorzył? Ja czy ona? Gdybym się nad tym głębiej zastanowił, to może doszedłbym do dziwnych wniosków.

- Może rodzice zdławili w niej poczucie wartości i teraz sprowadza wszystkich do parteru w ramach kompensacji? Może miała zły dzień, jak to czasem kobieta? Może byłem kolejnym przeszkadzającym jej w liczeniu pieniędzy i stemplowaniu listów? Może ma chorą matkę albo jest w trakcie rozwodu? Może nie dostała podwyżki? Ja biorę takie rzeczy na klatę, zwalniam innych z obowiązku bycia miłym i po prostu nie komunikuję się z nimi jak przegną, albo kiedy sam mam gorszy dzień.

"Delikatna gra na linii artysta-widz" sprawia, że czasami niektóre zachowania gwiazd związane są z oczekiwaniami menedżerów i samej publiczności.

- Nikt nie chciał widzieć zwykłego Michaela Jacksona jak stoi zasmarkany przed lodówką i nie wie, co zjeść. Wszyscy woleli widzieć w nim swoje własne marzenie o boskości idola. I one je spełniał, napędzał, współtworzył....

Hołdys zaznacza, że należy rozróżnić gwiazdorzenie od chamstwa na scenie.

- Obrażanie widzów nie jest gwiazdorzeniem. Proszę przy okazji pamiętać, że obrażanie artysty, co często ma miejsce choćby dla towarzyskiego szpanu, też nie jest zachowaniem normalnym. Tym wszystkim sterują ukryte frustracje.

- I ostatni aspekt: człowiek młody, "któremu się wydaje", czyli któremu odbija. Tak, to jest zjawisko bardzo częste, ale ono jest dla mnie oczywiste. Każdy próbuje oszacować swoją wartość, sprawdza, na ile może sobie pozwolić w życiu. Jeśli ktoś się przeszacuje niezasłużenie, to życie i tak szybko go sprowadzi na ziemię. Tak jak go sprowadzi na ziemię policja, gdy zbije szybę w kiosku czy urząd podatkowy, kiedy uzna, że może mieć go w dupie. To jest najzwyklejsze zachowanie w życiu.

Dajmy więc ludziom spokój i obserwujmy to jak akcję na ekranie w kinie. Ten ludzki rytuał zwany gwiazdorzeniem, według mnie, dodaje kolorytu szaremu życiu i nie wpisuję go na liście grzechów głównych - zauważa na koniec Zbigniew Hołdys.

Czytaj także:

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas