Reklama

Tajemnica śmierci Morrisona

Jim Morrison, legendarny lider grupy The Doors, zmarł w 1971 roku w Paryżu. Do tej pory podawano, że do tragedii doszło w pokoju hotelowym. Tymczasem ta wersja została podważona.

Sam Bernett, obecnie 62-letni były szef paryskiego klubu Rock'n'Roll Circus, sensacyjnie ogłosił, że wokalista The Doors zmarł właśnie tam. Bernett twierdzi teraz, że prawda o śmierci Morrisona została utajniona by uniknąć policyjnej kontroli w klubie, w którym aktywnie działali narkotykowi dilerzy.

"Klub był pełen dilerów. Jim zniknął w ubikacji około godz. 2 w nocy. Jakieś półtorej godziny później sprzątający przyszedł do mnie z informacją, że ktoś się zamknął w toalecie i nie wyszedł. Z wykidajłą wyważyliśmy drzwi" - opowiada teraz Bernett wydarzenia z 1971 roku.

Reklama

"Poznałem wojskową kurtkę U.S. Army i buty do jazdy konnej, których nigdy nie ściągał. To był Jim Morrison" - wspomina.

Sam Bernett dodaje, że ciało nieżyjącego lidera The Doors na wyraźne polecenie właściciela klubu Paula Pacini'ego zostało przetransportowane do pokoju hotelowego.

"Powiedział tylko Nic nie widzieliśmy, nic nie słyszeliśmy, więc nic nie mówimy! Jasne?. Chodziło o to, by uniknąć skandalu" - wyjaśnia były szef Rock'n'Roll Circus.

Rzecznik francuskiej policji powiedział, że rozpatrzy nowe dowody ujawnione przez Bernetta.

WENN
Dowiedz się więcej na temat: rock'n'roll | rock | tajemnica | The Doors | Doors
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy