Reklama

McCartney: Wyciągnijmy wnioski z katastrofy

"To smutne, że potrzeba takiej katastrofy, by pokazać ludziom, że coś trzeba zmienić" - powiedział sir Paul McCartney w wywiadzie dla brytyjskiego "The Sun". Legendarny Beatles ma nadzieję, że katastrofa ekologiczna w Zatoce Meksykańskiej spowoduje zwrócenie się ludzkości w stronę czystych i odnawialnych źródeł energii.

Piosenkarz jest wściekły, widząc galony ropy zanieczyszczające morze i wybrzeże Luizjany. Jednocześnie jednak ma nadzieję, że ta największa w historii Stanów Zjednoczonych katastrofa ekologiczna spowoduje, iż politycy aktywniej włączą się w proces ratowania planety. "Zacznijmy od źródeł czystej i odnawialnej energii" - proponuje.

"Są ludzie, którzy nie wierzą w zagrożenie zmiany klimatu. Ale oni są jak ci, którzy nie wierzą w Holocaust" - powiedział McCartney. "Jednak fakty wskazują na to, że dzieje się coś bardzo złego i musimy zacząć działać, jeśli chcemy naszym dzieciom przekazać tę planetę w przyzwoitym stanie. Inaczej odziedziczą po nas świat, który będzie kompletnym koszmarem" - dodał.

Reklama

Ponadto piosenkarz broni atakowanego za mało stanowcze działanie prezydenta Baracka Obamy, którego osobiście poznał 10 czerwca tego roku.

"My Brytyjczycy nie możemy tylko jęczeć i narzekać na Amerykanów" - oświadczył. "Uważam że prezydent zachował się świetnie, zapowiadając, że rząd pomorze w oczyszczeniu zatoki i odpokutowaniu za tę największą katastrofę ekologiczną w historii Stanów" - dodał muzyk.

Przypomnijmy, że z powodu eksplozji 20 kwietnia na platformie wiertniczej Deepwater Horizon zginęło 11 osób. Ekologiczne skutki tego wydarzenia porównywane są do efektów tragicznego huraganu Katrina, który w 2005 roku spustoszył południowo-wschodnie wybrzeże USA, w tym Nowy Orlean.

Z Paulem McCartneyem z pewnością nie zgodziłby się śp. George Carlin:

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: piosenkarz | Paul McCartney | McCartney | katastrofy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy