Bo nie był zaangażowany
Scott Weiland igrał z losem (czytaj: kolegami z Velvet Revolver) i się doigrał.

Wokalista został oficjalnie usunięty ze składu przez pozostałych członków rockowej supergrupy, gdyż nie wykazał "100-procentowego zaangażowania".
Przypomnijmy fakty. Na początku roku Weiland udał się na miesięczny odwyk i z tego powodu Velvet Revolver zostali zmuszeni do odwołania kilku koncertów.
Już w pełni sił, podczas występu zespołu 20 marca w Szkocji, Weiland oświadczył zaskoczonym fanom i jeszcze bardziej zaskoczonym kolegom z grupy, że... Velvet Revolver przechodzą do historii.
Zachowania wokalisty rozdrażniło muzyków grupy. Najbardziej urażony poczuł się perkusista Matt Sorum, który w internecie skrytykował Weilanda. Ten zrewanżował się własnym oświadczeniem, w którym ostro zaatakował kolegę.
O sprawie wypowiedział się także gitarzysta Slash, który zapewniał, że Velvet Revolver będzie istniał w przyszłości. Jak się okazuje, już bez Weilanda.
"Ten zespół istnieje dla fanów i dla muzyki, a Scott Weiland nie był 100-procentowo zaangażowany w działalność" - czytamy w oświadczeniu formacji.
"Poza innymi sprawami, jego niekonsekwentne zachowanie na scenie i osobiste kłopoty zmusiły nas, by iść do przodu" - w ten sposób muzycy pozbyli się kłopotliwego frontmana.
Weiland nie pozostanie jednak bez pracy. W maju pierwszy od 7 lat koncert zagra jego poprzedni zespół, Stone Temple Pilots.
Zobacz teledyski Velvet Revolver na stronach INTERIA.PL!