Wygrał na punkty

Tricky "Mixed Race", Isound

"Mixed Race" to solidna, wygrana na punkty walka
"Mixed Race" to solidna, wygrana na punkty walka 

Najbardziej niepokorny syn triphopowej rodziny, po przekroczeniu czterdziestki skutecznie wyciszył targające jego wnętrzem demony. Zaskakująco, przyniosło to więcej niż poprawny efekt i to już na drugim albumie z rzędu.

O wydanej w 2008 roku "Knowle West Boy" po raz pierwszy można było z ręką na sercu napisać, że to płyta Tricky'ego będącego znów w formie. A tego typu sformułowania - bez pokrycia - pojawiały się przy okazji premiery większości płyt artysty od wysokości wydanej jeszcze w 1998 roku "Angels With Dirty Faces". W ciągu minionej dekady wokalista, zamiast zaoferować to, co ma najlepszego, na siłę wciskał fanom przeciętne, czasami zawstydzające albumy. Albumy, których celem byłą ucieczka od własnego wizerunku, a które zaprowadziły artystę w ślepy zaułek.

Oczywiście, "Knowle West Boy" od "Maxinquaye", "Nearly God" czy "Pre-Millenium Tension" dzielą lata świetlne. Ale na tamtej płycie, jaki i zresztą na "Mixed Races", dało się zauważyć, że pan Andrew Thaws przestał walczyć z wiatrakami i zrozumiał, w czym tkwi jego największa moc. A siła Tricky'ego - wie to nawet dziecko - to duszna, buzująca seksualnym napięciem i spowita mrokiem miejska muzyka. Taka, która przywołuje doznania wywoływane przez niekoniecznie legalne używki, bez sięgania po nie.

"Mixed Races" to skompresowana do 10 utworów i około 30 minut płyta, której słucha się z przyjemnością. Już otwierający album pijany orleański jazz "Every Day" przywołuje wspaniałe "Christiansands" i to nie jest żaden zarzut. Następne 9 kompozycji przynosi w większości intrygujące pomysły, momentami tylko ocierające się o przeciętność. Wybijają się leniwy i zmięty jak pościel "Early Bird", toczący się z prędkością slowmo "Really Real" z gościnnym udziałem dekadenckiego Bobby'ego Gillespie z Primal Scream i faktycznie niepokojący, magnetyzujący "Bristol To London". Nawet, wydawałoby się obciachowy, pomysł z wykorzystaniem sampla z "The Peter Gunn Theme" Henry'ego Manciniego w singlowym "Murder Weapon" upiekł się Tricky'emu bez negatywnych konsekwencji.

W wywiadach Tricky opowiada o fascynacji boksem, który zastąpił artyście mocniejsze używki i pozwala katalizować skumulowane negatywne emocje. "Mixed Race" to solidna, wygrana na punkty walka. Bez fajerwerków, knock downów i finiszującego nokautu, ale z kilkoma inspirującymi kombinacjami ciosów. Zresztą Tricky chyba zrozumiał, że dla niego czasy kończenia pojedynków przed czasem minęły już bezpowrotnie.

6/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas