W moim ogrodzie

Enej "Folkhorod", Lou & Rocked Boys

Płyta "Folkhorod" umocni pozycję grupy Enej
Płyta "Folkhorod" umocni pozycję grupy Enej 

Okazuje się, że wygrana w telewizyjnym show nie musi od razu oznaczać podpisania paktu z diabłem. Grupę Enej "Must Be The Music" katapultował na szczyty listy przebojów i największe festiwale w Polsce. "Folkhorod" tę pozycję tylko umocni.

"Folkhorod" to krok w przód w stosunku do "Folkorabel" sprzed dwóch lat, bo ogień folkowej rewolucji płonie coraz mocniej. Sporo zmian nastąpiło szczególnie w poszerzeniu brzmienia (zasługa gości specjalnych) - słyszymy m.in. mandolinę, skrzypce, tubę, cymbały, dodatkowe saksofony.

Na początek dostajemy wprawdzie balansujący na granicy biesiady wybrany na drugi singel "Tak smakuje życie", mocno przypominający wątpliwej jakości przeboje Szymona Wydry. Jest skocznie, z przytupem, z nieco częstochowskimi rymami ("Na życiowym torze / wybierz swoją drogę / Ale ufaj swej fantazji / Daj się ponieść wyobraźni"). Na szczęście później jest znacznie lepiej, raz szybciej, raz liryczniej, ale na równym poziomie.

Za sprawą dodatkowych instrumentów Enej zbliża się do polsko-ukraińskiej wersji bałkańskiej orkiestry Gorana Bregovicia (te pompujące energię dęciaki w utworach "Symetryczno-liryczna", "Vitre hnatyi", "Skrzydlate ręce"). Folk w przystępnej, zjadliwej dla przeciętnego radiosłuchacza wersji nad Wisłą zawsze miał wiernych fanów - vide projekt Kayah/Bregović, Brathanki, Golec uOrkiestra. Enej z przytupem idzie w ich ślady, mając jednak swój charakterystyczny, autorski rys. Esencją jest hicior "Skrzydlate ręce", który na listach przebojów hulał dobrze ponad pół roku przed premierą płyty - numer idealny do wspólnej zabawy, śpiewania i oklasków. Melodia błyskawicznie wkręca się do głowy i nie chce z niej wyjść.

Grupa z Olsztyna na "Folkhorodzie" jeszcze mocniej podkreśla swoje polsko-ukraińskie korzenie, wplatając do swojej twórczości nie tylko elementy ludowej muzyki naszego wschodniego sąsiada, ale całe pół płyty nagrywając w języku ukraińskim. Ciekawsza wydaje się właśnie ta połowa ukraińska, na której Enej pozwala sobie na bardziej rozbudowany utwór "Oj pishov ja v Dunay", w którym jest miejsce i na ostrzejsze gitary, i na tęsknotę za stepem szerokim. Końcówka płynnie łączy się z instrumentalnym, niemal filmowym "Interludium".

Największym zaskoczeniem na płycie jest "United", w którym Enej z folkowego ogrodu wkracza na terytoria do tej pory przez siebie nie odwiedzane - słyszymy równo pracujące, rockowe gitary, partie rapowane (Wozzo i Tomson z Afromental) skontrastowane z etnicznym wokalem Oli Hrybek.

Pod koniec temperatura nieco siada - "Żyje się raz" przez większość utworu wypada pretensjonalnie (z tekstem "w poduszkę płakał co dnia"), nie przekonuje także cover "Cykady na cykladach" Maanamu (pierwsze akordy brzmią jak autoplagiat "Tak smakuje życie"). Wersji Eneja nie sposób odmówić autorskiego spojrzenia, ale to oryginał z drapieżnym głosem Kory - mimo 30 lat - brzmi lepiej.

7/10

Warto posłuchać: "Skrzydlate ręce", "United", "Oj pishov ja v Dunay"

Zobacz teledysk "Skrzydlate ręce":

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas