Tides From Nebula "Eternal Movement": Żonglerka efektami (recenzja)

Mika Aleksander

Po surowej debiutanckiej "Aurze" oraz melancholijnej "Earthshine" Tides From Nebula nagrali płytę lekką, dynamiczną, zawierającą ujmująco wręcz urokliwe kompozycje.

Okładka albumu "Eternal Movement" zespołu Tides From Nebula
Okładka albumu "Eternal Movement" zespołu Tides From Nebula 

Nowy materiał warszawskiego kwartetu nadal wpisuje się w postrockową stylistykę, jednak charakterystyczne dla niej patenty zespół - co staje się już tradycją - stosuje nieszablonowo, bądź twórczo przetwarza.

Nie licząc prologu "Up From Eden", nie ma na "Eternal Movement" powoli rozkręcających się, monotonnych wprowadzeń. Każde intro jest inne, każde rozwija się w inną stronę. Album rozpoczyna jazgotliwym wstępem "Laughter of Gods". W drugi numer, "Only With Presence", wprowadzają dynamiczne klawisze. Trzeci, "Satori", ma chwytliwe, gitarowe, niemal indierockowe otwarcie. Tego typu świeżymi pomysłami zaczyna się, a później skrzy każdy kolejny utwór. Przestery dozowane są oszczędnie, a efekty crescendo z umiarem - wszystkie narastające dźwięki rozładowywane są stosunkowo szybko i w różnoraki sposób. Żadnego z utworów nie kończy też prosty finał. Nie ma mowy o zamykaniu kompozycji typowymi "ścianami dźwięku" - choć na krążku je znajdziemy.

Bogata kompozytorska wyobraźnia, wystrzeganie się powtórzeń i rozważne gospodarowanie muzycznymi efektami pozwoliły formacji unikać dłużyzn i utrzymywać uwagę słuchacza przez cały album.

Mimo niejednolitego brzmienia grupa nie żongluje emocjami. Niemal cały materiał, za wyjątkiem pojedynczych niespokojnych fragmentów "Emptiness of Yours and Mine" i "Hollow Lights", utrzymany jest w pogodnym klimacie.

Jak każda postrockowa płyta "Eternal Movement" wymaga poświęcenia jej dość długiego czasu. Różnorodność, nieprzewidywalność oraz cała paleta smaczków (do nagrań użyto kilkunastu gitar, kilku zestawów bębnów i różnego typu klawiszy) sprawiają, że czyni się to z przyjemnością - za każdym razem przykuwa ucho i cieszy coś innego. Wydaje się - piszę te słowa po wielokrotnym odtworzeniu trzeciego krążka Tidesów - że jego zawartość można odkrywać bez końca.

Tides From Nebula, "Eternal Movement", Mystic

8/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas