The War on Drugs "Lost in the Dream": Problemy wieku średniego (recenzja)

Paweł Waliński

Recepta na sukces w muzyce? Sparzyć The Flaming Lips z Dire Straits i Springsteenem, śpiewać infantylnym głosem i... budować swojej latorośli domki na drzewie.

Okładka albumu "Lost In The Dream" The War On Drugs
Okładka albumu "Lost In The Dream" The War On Drugs 

Tak przynajmniej wynikałoby z historii nowego albumu The War on Drugs. Człowiek szpera w internetsach, widzi że wszyscy się zachwycają, płyta hula po listach przebojów, zachodni krytycy ejakulują... Wrzuca w końcu wielce chwalony album na playlistę i słyszy, że w rocku, od czasu "Sultans of Swing", czy "Brothers in Arms" nie działo się zupełnie nic. Kto nie usłyszy tego drugiego w "Suffering", ten trąba. I jasne, że możliwości studyjne są dzisiaj większe. Jasne, że wokal a'la Foster the People jest dzisiaj bardziej w modzie, niż knopflerowskie postękiwania. Ale to szczegóły. Sedno w tym, że ten album mógł ukazać się w dowolnym momencie ostatnich 40 lat. Różnice byłyby tylko w szczegółach.

Spodziewałem się alternatywnego country, indie folku, psychedelii, a obcuję z rockiem dla zdziadziałych kierowców samobieżnych kosiarek do trawy. Z brzmieniami, które w każdym budowniczym nadrzewnych domków, wywołają łzę wzruszenia. A łza popłynie po niedogolonym policzku, opadnie na ogrodniczki. Za nią druga. Potem następna. Aż ten seans refleksji nad ponurym światem czterdziestokilkulatka przerwie wzywająca na obiad stara. Tę płytę pokochałby mój ojciec, co w rockowych, czy - inaczej - niezależnych kategoriach oznacza, że jest bardzo, bardzo zła. Tylko że właśnie tak zupełnie zła nie jest.

Jeśli wybaczyć liderowi grupy, Adamowi Granducielowi, że przestraszliwie zdziadział i przestać bronić się przed konwencją, "Lost in the Dream" ujawnia swoje uroki. Nie tylko bowiem puszcza oczko do prawdziwych gigantów oldskulu - Knopflera czy na przykład Dona Henleya w "An Ocean in Between the Waves" - ale zawiera niesamowite ilości przestrzeni. Trzymając się obrazowych metafor z poprzedniego paragrafu - słychać tu cały nieboskłon, kiedy właśnie zbiera się na deszcz. Nawet kiedy sekcja próbuje wprowadzić nas w stan zdenerwowania, pozostałe rejestry to idealnie widoczny horyzont i wiatr we włosach. Wróć. Na statusiałej łysinie. Momentami słychać też, że jak w przypadku wspomnianych The Flaming Lips, The War on Drugs mają ambicje kosmiczne, czy psychodeliczne. Że na wzór gościa, o którym onegdaj śpiewał Elton John, Granduciel jest dzieciatym nauczycielem fizyki, który kiedy zostaje sam, śni o podboju kosmosu. Tylko że, dokładnie jak u Eltona, Granduciel nigdy nie zbuduje rakiety. Nigdy nie krzyknie "Offblast!" i nie będzie harcował w kosmosie z Sandrą Bullock. Do tego trzeba byłoby więcej odwagi, więcej cojones. Do tego trzeba byłoby mniej nużącego materiału, o nie tak zwartej i konsekwentnej konstrukcji.

Album powstawał mozolnie - przez cały rok. I to słychać. Mimo że na płycie nie brakuje urokliwych melodii, których nie upupiają nawet klawisze rodem z ejtisów i - znowu - bardzo knopflerowskie gitarki, całość jest wyjątkowo markotna. To, jak denerwujący po jakimś czasie staje się chłopięco-koci wokal Graduciela, przemilczam - moje subiektywne wrażenie. Nie bardzo jednak wiem, w jakich warunkach ta płyta by się sprawdzała. Ani nie ma jak wyciągnąć z niej hitów, ani nie daje się za bardzo słuchać całościowo. No chyba że jako soundtrack do budowania domku na drzewie w trakcie mżawki. Ale przy takim poziomie zdołowania, nietrudno byłoby o aplikację gwoździa gdzie indziej, niźli deska.

Jasne, że większość moich zarzutów ma charakter subiektywny (a jaki niby miałyby mieć?). Że, choć zawsze chciałem, żeby Springsteen był moim starym, może nie do końca jest mi bliska taka muza. Jasne, że znajdą się ludzie, którym bliżej do klasycznego rocka. Ale nie zmienia to faktu, że nie wiem po co Granduciel uparł się ścigać się akurat w kategorii, w której obok niego startują giganci. Szczególnie, że rzeczony Springsteen właśnie poczęstował nas porcją nowego materiału. Materiału, który najnowsze dokonania The War on Drugs odsyła do oślej ławki, do poprawki.

The War on Drugs, "Lost in the Dream", Secretly Canadian

6/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas