Tede nokautuje

Tede "Note2", Wielkie Joł

Okładka albumu "Note2" Tede
Okładka albumu "Note2" Tede 

Tede nagrał najlepszą solową płytę w karierze. W tej sytuacji stwierdzenie, że to najważniejszy z polskich hiphopowych krążków w tym roku jest już niepotrzebne - rozumie się samo przez się.

Pamiętam kasetę 3H przegrywaną pokątnie od koleżanki z liceum. Niewiele było słychać, ale i tak nie pozwalała zasnąć. Pamiętam też koncerty w beznadziejnych klubach, gdzie do samej szatni stało się godzinę. Chwile, gdy na spóźniony nieznośnie debiut Warszafskiego Deszczu czekało się bardziej niż na wakacje. Tede był legendą, największą obietnicą jaką niósł polski hip hop. Szlag mnie trafiał za czasów RRX'u, kiedy ten nieprawdopodobnie zdolny facet szedł w prostactwo i żulerkę, a szczytem ambicji był "alkoholowy napój o smaku banana". Potem zaś, będąc już na swoim, na moich oczach stawał się zblazowaną, rozkapryszoną, zmanierowaną kluchą. Nie liczyłem więcej na Tedego. Tymczasem przed paroma miesiącami dostałem prawy sierpowy w postaci krążka "Powrócifszy...", a teraz podwójny lewy prosty, jakim jest "Note2". Teraz Tede liczy mnie. Tak bywa przy nokautach.

Nic tego nie zapowiadało, a już na pewno nie koncepcja, by zwrotki na dwupłytowe wydawnictwo napisać i nagrać w półtora miesiąca. Kolejny krążek oparty o podkłady jednego producenta? W tak krótkim odstępie czasu? Nuda. Nie dostaliśmy jednak kolejnej rapowej wersji "Twojego Stylu", skrzyżowanego z "CKM-em". O nie...

"To proste, jest postęp, trochę dorosłem, mam refleksje, mam parę ciekawostek o Polsce, mam koneksje, mam znajomości, konkluzje, mam puenty, mam aluzje" - obiecuje na wstępie raper i słowa dotrzymuje. "Note2" zawiera mnóstwo zdyscyplinowanych myślowo, świetnie poprowadzonych numerów. "PRL 80/90 RP" jest pocztówką z dawnych czasów, z refleksją jakie pieniądze można by wtedy zrobić z dzisiejszą wiedzą. "Mama Mija" bierze pod lupę radosną prokreację, prowadzą do sytuacji, kiedy "twoja żona roztyta pyta o raty za kredyt". "Bezkit warszawski" sądzi osoby słynące z opowieści dziwnych treści, a "Suchy Konar" - dziewczyny rozkochane w starszych panach. Natomiast zbudowany na aluzjach "Followup" błyskotliwie gra cytatami z hiphopowych przebojów - zwłaszcza te z WWO wypadają zabawnie ("Dopóki nie podejdzie tu ten drugi, damy radę / jak nie, to jutro ja podjadę, i damy radę").

Przykłady nader udanych kawałków można mnożyć. Nawet typowo imprezowy "Pali się dach" kryje tak fajne wersy jak "Nie pójdę do nieba, po co mam się łudzić / i tak będę miał w piekle all inclusive". Artysta odpiera też brawurowo większość zarzutów, z którymi się spotyka - dotyczących pustosłowia ("Pozytywizm"), obłudy ("Za-X / Eeej Panowie"), gadżeciarstwa ("Moje życie jest tu") czy kabaretu w Opolu ("Opole Parano"). Autor całej strony muzycznej "Note2", Sir Michu, jest równie wszechstronny co producenci poprzednich płyt - WTK i Matheo, za to więcej u niego świeżych pomysłów. Jeszcze więcej czarnej esencji, mniej plastiku. A co najważniejsze, już dawno (nie licząc Warszafskiego Deszczu) Tede tak dobrze z czyimikolwiek podkładami nie współgrał. Gdyby jeszcze wokale wychodzące z Wielkiego Joł były mniej niechlujne, otarłby się o klasyk. Ale nie narzekajmy, jest bardzo dobrze. "To najlepszy mój album i mam tego świadomość" - rapuje Tede. I słusznie.

8/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas