Tarja "In The Raw": Skandynawski żywioł [RECENZJA]

Kamil Downarowicz

Dave Grohl to coraz rzadziej były perkusista Nirvany, ponieważ olbrzymi sukces jego obecnego zespołu, Foo Fighters, sprawił, że znany jest on głównie właśnie z tego projektu muzycznego. Nadszedł najwyższy czas na, aby również Tarję Turunen przestać kojarzyć tylko i wyłącznie z Nightwish. Dzisiaj jest ona przecież wspaniałą wokalistką solową, która na przestrzeni ostatnich lat wypracowała swój własny styl.

Tarja na okładce płyty "In The Raw"
Tarja na okładce płyty "In The Raw" 

Mroczna diwa wydała właśnie swój siódmy solowy album (dokładnie tyle samo nagrała z grupą Nightwish w latach 1996-2005), który jest naturalną kontynuacją jej artystycznej drogi. Wokalistka przed premierą zapowiadała, że "In The Raw" będzie nieco cięższy od wydanego w 2016 roku "The Shadow Self" i rzeczywiście dokładnie tak jest. Nie ma jednak mowy o żadnej rewolucji. Ale czy takowa właściwie jest potrzebna? W końcu Finka to wprawiona w symfoniczno-operowo-metalowych bojach wojowniczka, która dobrze czuje się w swojej zbroi i wątpię, żeby było jej do twarzy w innym stroju.

Z tego też powodu nie zdecydowała się zapewne na żadne poważne eksperymenty. Nagrała za to solidny, zwarty i świetnie wyprodukowany album. Kipiący żywiołową energią i umiejący przykuć uwagę. Głos Tarji po raz kolejny osadzony jest w centrum wyrafinowanych orkiestrowych aranżacji, które ozdobione są stylowymi gitarowymi elementami i chórami. Znamy to z przeszłości, więc ci, których skandynawska wokalistka nie przekonała do siebie w przeszłości, nie znajdą raczej na "In The Raw" nic, co mogłoby zmienić ich nastawienie.

Sama zaś konstrukcja albumu, z jego trzema odrębnymi w zasadzie częściami, może wydać się na pierwszy "rzut ucha" dość dziwna i specyficzna. Pierwsze utwory są najbardziej chwytliwe i przystępne. Począwszy od napędzanego ostrym riffem "Dead Promises" (pierwszy singel promujący płytę) poprzez "Goodbye Stranger", którego początek kojarzy mi się z bardziej melodyjną wersją "The Beautifull People" Marilyna Mansona, aż do lirycznego i podniosłego "Tears In Rain". Dalej mamy część balladowo-delikatną w postaci rozkręcającego się z wolna i wybuchającego nas sam koniec "Railroads" oraz "You and I" z dominująca partią pianina.

Ostatnia zaś z części płyty to ta zdominowana przez dłuższe kompozycje z progresywnymi naleciałościami. Wyróżnia się tutaj szczególnie utwór "Spirits of the Sea" będący swoistą litanią na temat wolności i odwagi. Ciekawie wypada też "Shadow Play", brzmiący jak nowoczesny hymn wojenny.

Warto wspomnieć też o gościach, których jest tu całkiem sporo. W "Dead Promises" usłyszymy Björna "Speed" Strida (Soilwork), w "Goodbye Stranger" Tarję wokalnie wspiera Włoszka, Cristina Scabbia (Lacuna Coil), zaś w "Silent Masquerade" pojawia się Tommy Karevika (główny głos w zespole Kamelot). Wszyscy oni dodają płycie różnorodności i dodatkowych barw.

Tarja "In The Raw", Mystic Production

7/10


Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas