Recenzja Selena Gomez "Revival": Nie śmiejcie się z Seleny!
Iśka Marchwica
W tekstach z najnowszej płyty Seleny Gomez można znaleźć tyle kąśliwych cytatów, że doprawdy nie wiem od czego zacząć. "Mam tyle gówna do powiedzenia", "Nie wiesz, jak mnie kochać, gdy jesteś trzeźwy", "To nie potrwa długo...".
Można by się z tych tekstów śmiać, gdyby nie fakt, że są wyrwane z kontekstu i odarte z muzyki, która je dookreśla. I tu szok - bo ani ten kontekst, ani ta muzyka nie są pozbawione sensu. Po kilku latach romansu z miałkim popem, stylistyką disneyowskiego cukiereczka i muzyki "odpowiedniej dla amerykańskich nastolatków", Selena Gomez zrzuca maskę grzecznej dziewczynki. Złośliwi dodaliby "...i ubranie!". Fakt, że Gomez na okładce "Revival" jest naga nie pozostaje bez znaczenia. Bo ta płyta, jak przyznała sama wokalistka, to zupełnie nowa, świeża Selena.
Oczywiście znajdziemy na "Revival" kilka utworów, które - jeśli odpowiednio się wyłączymy - nie przeszkadzają w egzystencji. Jak zupełnie płaskie w brzmieniu "Hands to Myself", czy "Survivors", w którym Selena śpiewa z wysiłkiem, a towarzyszący jej podkład wydaje się być zaczerpnięty z... jakiegokolwiek innego popowego numeru, które tworzą zbitą masę w komercyjnych radiostacjach w ostatnich miesiącach. Ale "Revival" to znacznie więcej niż pop-pseudo-electro wydmuszki. Już sam otwierający album tytułowy utwór, czy wybrane na ostatni singel "Me & the Rhythm" oraz wspomniane wyżej "Camouflage" zdradzają, że Selena nie tylko wzięła się porządnie do muzycznej edukacji, ale - co może dla artysty ważniejsze - sporo przeżyła.
Na swojej trzeciej płycie, Gomez romansuje z electro-popem i EDM. Nie dziwi, że częściowo album brzmi, jakby był tworzony pod czujnym okiem Janet Jackson i Christiny Aguilery - artystka nie ukrywa, że ich stylistyka była silną inspiracją podczas pracy nad płytą. Dowodem jest utrzymujące napięcie klubowe "Kill Em With Kindness", czy zamykające album "Rise", w którym w kluczowych momentach Selena wykorzystała moc chóru. W "Sober" Gomez brzmi jak jej starsza koleżanka, Katy Perry, a we wspominanym już "Me & the Rhythm" pokazuje godną uznania skalę głosu i lekkość w wokalizach. Z kolei pod "Body Heat" podpisać by się mogła sama Beyonce - utwór ma szansę stać się konkurencją dla "Divy".
"Revival" to dobry w swojej lidze pop-dance'owy album, któremu warto dać szansę. Gomez pokazuje w swoim trzecim solowym projekcie, że szuka siebie i swojego stylu. A że szuka u najlepszych? To dobrze. Jeżeli Selena będzie dalej tak pokorną i pracowitą uczennicą - może zajść naprawdę daleko.
Selena Gomez "Revival", Universal
6/10