Recenzja Pink "Beautiful Trauma": Puste kalorie

Iśka Marchwica

P!nk na lekkim rauszu napisała maila do Eminema, prosząc o dogranie rapowanej wstawki do jej piosenki. Eminem się zgodził, bo w końcu kto odmówiłby P!nk. Tak powstało "Revenge", które pretenduje do miana kolejnego singla siódmego studyjnego albumu Amerykanki. Można uznać, że ta historia dowodzi luzu i otwartości, na jakich od prawie dwudziestu lat artystka buduje swoją karierę. Można też zastanowić się, czy splot przypadków i bylejakości nie jest podstawą jej kariery.

P!nk na okładce płyty "Beautiful Trauma"
P!nk na okładce płyty "Beautiful Trauma" 

Słuchając "Beautiful Trauma" właściwie nie wiadomo, o co P!nk chodzi. Artystka od lat kojarzy się z bezkompromisowością i buntem, z odważnym wizerunkiem i szalonymi teledyskami, mocnym rockowym brzmieniem i silnym sporym głosem. Zagłębiając się jednak w dorobek P!nk ciężko mi oprzeć się wrażeniu, że to jedynie bardzo sprytnie skonstruowana fasada, za którą kryje się pustka.

P!nk jest dla mnie mistrzynią singli i pojedynczych, niezwykle udanych piosenek i nie inaczej jest z najnowszą płytą. Było genialne przebojowe "Try" z porażającym tanecznym teledyskiem, była świetna piosenka do "Alicji po Drugiej Stronie Lustra" z bajkowym klipem i wpadającym w ucho refrenem.

A jeszcze wcześniej - rockowe, waleczne "So What", którym P!nk ugruntowała swoją pozycję walecznej buntowniczki. "Beautiful Trauma" ten obraz nie tylko zmienia, ale wręcz wprowadza totalny chaos. P!nk stoi tu na krawędzi między romantyczną cukierkową pop-gwiazdą a bezczelną rockmanką z ciętym językiem. I zdaje się, że totalnie się w tym swoim pseudo-nowym-ja gubi.

"Beautiful Trauma" nie ma klarownego przekazu i stylu. To strzępki różnych wizerunków P!nk, z których usiłuje wybrać coś dla starszej i bardziej już doświadczonej siebie. Być może, niedługo przed 40. urodzinami, Alecia uznała, że trzeba znaleźć dla siebie nową przestrzeń, bardziej odpowiednią dla jej wieku i temperamentu dojrzałej kobiety? W takim wypadku, "Beautiful Trauma" jest dobrym workiem inspiracji, w którym wokalistka będzie mogła przebierać jeszcze długo.

Tytułowe "Beautiful Trauma" utrzymane jest w eksploatowanym ostatnio stylu szerokiego stadionowego popu, z podbijającymi energię chórkami. Podobnie singlowe "What About Us" okrzyknięte już jednym z większych przebojów nie tylko samej P!nk, ale w ogóle minionych miesięcy. Oparte na stałym opadającym motywie fortepianu, "What About Us" niewątpliwie wciska się do głowy i świetnie sprawdziło się na niejednej wakacyjnej imprezie.

Moim zdaniem, bardziej jednak wyrazistym i pomysłowym utworem jest "Secrets" - być może za sukces zróżnicowanego brzmienia i ciekawej aranżacji odpowiedzialny jest szwedzki producent, Oscar Holter, współpracownik m.in. Christiny Aguilery i Adama Lamberta. Ostatnią świetną piosenką, z soulową energią i ambitnym brzmieniem jest "I Am Here", nad którym z kolei P!nk pracowała ze swoim wieloletnim pomocnikiem i doświadczonym muzykiem, Billym Mannem.

Pozostałe kompozycje z "Beautiful Trauma" to urocze wypełniacze. Każda z osobna, ma swoje walory, jednak jako jednorodna płyta dają efekt różowej papki bez smaku. Kończące album ballady "Wild Hearts Can't be Broken" i "You Get My Love" wydają się wciśniętymi na siłę piosenkami romantycznymi, aby na płycie znalazło się coś absolutnie dla każdego. "Beautiful Trauma" to bowiem worek kolorowych cukierków. Piosenki są niedopracowane, odśpiewane przez P!nk bez uwagi i zaangażowania, zaaranżowane po linii najmniejszego oporu i nie pozostawiające absolutnie żadnych emocji.

Trudno artystkę z takim stażem, doświadczeniem i niewątpliwym talentem, którego nie raz dowiodła, pochwalić za tego kalorycznego pączka. Po kilkukrotnym przesłuchaniu "Beautiful Trauma" z właściwie takimi samymi, nijakimi utworami, pozostajemy z odczuciem, jak po zjedzeniu pudełka łakoci. Przesłodzeni i przepełnieni pustymi kaloriami.

Pink "Beautiful Trauma", Sony Music Polska

5/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas