Reklama

Recenzja Paulina Przybysz "Chodź tu": Nierealny realizm

Każdy kto miał coś do powiedzenia na temat jednej z najbardziej oczekiwanych polskich premier minionych miesięcy, jaką niewątpliwie jest płyta "Chodź tu" Pauliny Przybysz, już sięgnął do historii tej artystki. Już wszyscy sobie przypomnieli, że Sistars, że nigdy nie wydawała pod swoim prawdziwym nazwiskiem, że miała romanse anglojęzyczne i że Natalia, to zupełnie inna bajka. Może więc zostawmy to mieszanie patykiem w przeszłości i przyjrzyjmy się temu, czego Paulina dokonała. Dostajemy oto płytę o brzmieniu świeżym, odważnym. Materiał bezprecedensowy. Dostajemy przyszłość w dźwiękach.

Każdy kto miał coś do powiedzenia na temat jednej z najbardziej oczekiwanych polskich premier minionych miesięcy, jaką niewątpliwie jest płyta "Chodź tu" Pauliny Przybysz, już sięgnął do historii tej artystki. Już wszyscy sobie przypomnieli, że Sistars, że nigdy nie wydawała pod swoim prawdziwym nazwiskiem, że miała romanse anglojęzyczne i że Natalia, to zupełnie inna bajka. Może więc zostawmy to mieszanie patykiem w przeszłości i przyjrzyjmy się temu, czego Paulina dokonała. Dostajemy oto płytę o brzmieniu świeżym, odważnym. Materiał bezprecedensowy. Dostajemy przyszłość w dźwiękach.
Paulina Przybysz na okładce płyty "Chodź tu" /

Nigdzie nie jest napisane, że jak się coś robiło w młodości, to trzeba się tego kurczowo trzymać. Od czasu "Siły sióstr" i przewrotnego "Spadaj" minęło ponad czternaście lat. A jednak w przypadku Pauliny wciąż o Sistars się mówi, a w przypadku Natalii - niekoniecznie. Historia prosta i logiczna - Natalia już kilka lat temu przemówiła własnym głosem, nie tylko "Prądem" a ostatnio fenomenalnym "Światłem nocnym", ale także projektami w których bierze udział, a które świetnie pasują do jej osobowości i muzycznych zainteresowań.

Reklama

Paulina szukała trochę dłużej - siebie, stylu, odwagi. Aż znalazła. Głosem pewnej siebie i dumnej trzydziestolatki, idąc wyprostowana przez ulice ruchliwego miasta mówi bez ogródek o swoich domowych pieleszach i o tym co ją wk....wia w sytuacji kobiet (w Polsce, na świecie, w historii). Głos Pauliny jest tak silny, że ciężko jej nie usłyszeć.

Nie ma co porównywać Pauliny i Natalii - inne temperamenty, inny styl, inna kariera. Chociaż wzrusza mnie i cieszy, gdy zbuntowaną twarz Natalii widzę w teledysku do genialnego protest-songu "Dzielne kobiety". To takie ciche wsparcie, aprobata jednej siostry dla drugiej. Dowód na to, że siła sióstr wciąż istnieje, chociaż inna, bardziej dojrzała.

Najlepszym podsumowaniem "Chodź tu" są słowa samej Pauliny - że nagrała płytę pod własnym nazwiskiem, bo "ma coś konkretnego do powiedzenia". To fakt. W dwunastu utworach nie ma ani jednego o niczym, ani jednego bezpiecznego, ani jednego ogólnego i "dla każdego". Dwanaście ciężkich, odważnych kompozycji, wspartych najlepszymi producentami i uzupełnionych bezkompromisowymi tekstami. Paulina sięga po rap tam, gdzie potrzebuje się wygadać, po język angielski, gdy potrzebuje nieco romantyzmu, po proste rymowanki, gdy chce temat wyśmiać i wreszcie - po krytykę samej siebie, gdy chce nam siebie pokazać.

"Chodź tu" to mieszanka soulu, R&B i rapu z ambitną ostrą elektroniką, którą Paulina Przybysz zaskoczyła i wwierciła się nam w mózgi już pierwszym singlem "Dzielne kobiety". Do współpracy przy tym, wpadającym w świetne ciężkie techno numerze, Przybysz zaprosiła absolutną mistrzynię gatunku - Zamilską. Zestawienie dwóch silnych kobiet dało porażający efekt i niewątpliwie odbiło się na brzmieniu całego albumu. Paulina bowiem szybko się uczy i nie odpuszcza w żadnej z piosenek.

Otwierająca płytę "Saliva" pobrzmiewa odważnym dancehallem pokroju M.I.A. "Papadamy" to dziwaczna elektronika i niemalże rytualne chórki z arcyciekawym i autokrytycznym tekstem. Doświadczenie Katarzyny Nosowskiej słychać tu w samej prozodii i odwadze wokalnej Pauliny. Singlowy "Pirx" ma zadatki na hymn kobiet XXI wieku - zarobionych, walczących, a zarazem czekających i spragnionych miłości. Określenie "hymn" nie jest tu przesadzone, skoro zaledwie kilka dni po premierze teledysku, cytaty z rapu Pauliny pojawiły się na większości tablic moich facebookowych znajomych.

Soulowym zapędom Paulina oddaje hołd w perełkach, jak angielskie "Chokin" czy szerokie "Kumoi". Wokalistka zresztą świetnie radzi sobie z angielskimi tekstami i brzmi w nich bardzo przekonująco. Po wielu latach praktyki, Paulina może pochwalić się umiejętnością odnajdywania różnorodnych barw swojego głosu zarówno w języku ojczystym, jak i obcym. Dzięki temu właśnie, każdy utwór brzmi świeżo i zyskuje emocjonalny fundament.

"Chodź tu" to album bardzo dojrzały. Do powstania tego zróżnicowanego, a jednak spójnego w przekazie i barwach materiału przyczyniło się wiele osób. Poza samą Przybysz, muzykę tworzyli Marek Pędziwiatr, Adam Kabaciński i Spisek Jednego. Paulina poprosiła też o wsparcie przy konkretnych kompozycjach wybranych twórców, których niepodważalny i charakterystyczny styl idealnie wpasował się w dany utwór (jak wspomniana Zamilska). To dobrze świadczy o Paulinie i jej zdolnościach przywódczych - potrafiła odpowiednio rozdzielić zadania, a efektem jest wygrana bitwa. Bo "Chodź tu" to niewątpliwie płyta waleczna. Wychodząca do świata w pełnym rynsztunku i z określonym celem - walki o to co realne, najbardziej szalonymi środkami.

Paulina Przybysz "Chodź tu", Kayax

9/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Pinnawela | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy