Recenzja Nosowska "Basta": Mówiła mi matka, że nic się nie zmienia
Nosowska na swoich solowych albumach nie stroiła nigdy od eksperymentów. "Basta" to w tej kwestii najbardziej radykalna pozycja z dyskografii artystki. Na szczęście, jak zawsze, udana.
"Basta" - powiedziała Katarzyna Nosowska i rok temu wspólnie z zespołem Hey zawiesili działalność po 25 latach nieustannej gry. "Basta" - powiedziała Kasia Nosowska widząc, że minęło już siedem lat od czasu wydania bardzo przyjemnego, nieco jazzującego materiału w postaci ostatniego solowego krążka artystki pt. "8". "Basta" - powiedziała w końcu Nosowska patrząc na swoje dotychczasowe życie i decydując się na, jak wspominała, nagranie albumu pozbawionego całej tej estetyzującej otoczki, z której słynęła.
Czym jest więc "Basta"? To zdecydowanie najbardziej bezpośredni materiał w całej dyskografii wokalistki. Nie udało się jednak, wbrew zapowiedziom, obedrzeć go z metaforycznej nadbudowy, chociaż i tak ujawnia jak dosadna potrafi być artystka. Łącząc to z elektronicznymi bitami zapewnionymi przez Foxa [pseudonim Michała Króla, współpracującego wcześniej chociażby z Pauliną Przybysz czy Marią Peszek - przyp. red.] otrzymujemy najbardziej rewolucyjną pozycję od Nosowskiej.
I przyznaję: po "Ja pas!" można było mieć spore wątpliwości wobec kierunku obranego przez wokalistkę Hey i jej współpracownika. Tępe, potraktowane overdrive'em bębny w połączeniu z plastikowymi, EDM-owymi syntezatorami brzmiały po prostu zbyt prostolinijnie jak na standardy, do których przyzwyczaiła nas Nosowska. Na szczęście "Nagasaki" zmierzało już w bardzo ciekawą stronę: rapowa perkusja stowarzyszona z subtelnym, ambientowym tłem spotyka się tu z melorecytowanymi, niemal rapowanymi zwrotkami Nosowskiej i bardzo osobistą liryką. Jak więc wypada całość?
Cóż, eksperymenty na solowych albumach Nosowskiej to oczywistość - w końcu "Jeśli wiesz, co chcę powiedzieć" często uznawane jest za pierwszy triphopowy numer w historii polskiej muzyki. Takich alternatywnych tropów było w jej historii więcej: drum'n'bassowe eksperymenty, brytyjska elektronika. Kto by się jednak spodziewał, że Katarzyna nagra płytę hiphopową z klubowymi inklinacjami? A z pewnością tak właśnie o albumie "Basta" można powiedzieć.
Śpiewającej Nosowskiej jest tu stosunkowo mało: znacznie więcej do czynienia mamy z Nosowską rapującą, melorecytującą, wykrzykującą albo romansującą ze spoken wordem. Jasne, można się przyczepić, że w jej rapujących partiach brakuje płynności, zostawia sobie długie przerwy między wersami czy sylabizuje. Szczególnie blado wychodzi to w momencie, gdy w "Boje się" zestawiona zostaje z Łoną - jak zwykle perfekcyjnym pod kątem flow oraz szacunku do języka polskiego. Monotonne wykrzykiwania Nosowskiej bowiem dość mocno kontrastują z pozbawionymi wszelkich ograniczeń rytmicznych szczecińskim raperem.
Tylko nikt nie oczekuje od Nosowskiej, że nagle zostanie raperką z górnej półki. Szczególnie że kiedy zaczyna więcej kombinować z wokalami, robi się naprawdę ciekawe: chociażby w refrenie "Takie to przykre" albo w "Laniu", gdzie łączy tę melorecytację ze śpiewanymi chórkami. A surowość prezentowana na "Baście" przez Nosowską potrafi też być bardzo przyciągająca. W "Do czasu" wokalistka wybrzmiewa blisko, chropowato, pozbawiona jest upiększaczy, ale dzięki temu tekst staje się jeszcze bardziej brutalny. A coś czuję, że cytaty z tego albumu będą latać w przestrzeni przez długi czas.
Kasia nie kryła osobistej natury płyty i cóż, nawet jeżeli często nie stroni od poczucia humoru, mamy też tu sporo gorzkich refleksji. Znajdą się więc wersy o braku pewności siebie i znajomości własnej wartości, niszczeniu tychże przez własnych rodziców, aż w końcu o tym, aby nie godzić się na życie, z którym nie czujemy się komfortowo (w rozpoczynającym album "Goń"). W kontraście do nich stoi przepełnione ironią "Mówiła mi matka" z gościnnym udziałem syna Kasi Nosowskiej - numer doskonale uświadamiający, że niedaleko pada jabłko od jabłoni, a teksty rzucane przez rodziców w stronę dzieci nigdy się nie zmienią. W "Takie to przykre" stawia z kolei na socjologiczne obserwacje z ciekawym nawiązaniem do "Początku" - numerem, który promował tegoroczną edycję "Męskiego grania".
Co do warstwy muzycznej: Fox proponuje minimalistyczne w formie kompozycje. Wspomnianemu "Takie to przykre" z bębnami wyciągniętymi z Rolanda TR-808 niby blisko do trapu, ale tkwi w tym sporo staroszkolnego sznytu, szczególnie jeżeli mowa o oszczędności melodii. Takie "Dosyć" to w zasadzie kilka ścieżek syntezatorów, które nie prowadzą nawet zbyt wyrazistej melodii, usadowionych na prostej perkusji "cztery na cztery". Najbardziej rozbudowane okazują się "Kto ci to zrobił?" - chociaż i tutaj ten klubowy fundament napędzany jest niezbyt skomplikowaną partią klawiszy - oraz bawiące się kontrastami "Lanie" podróżujące pomiędzy poważnym motywem w zwrotkach oraz ironicznym refrenem.
A tak w większości numerów otrzymujemy tło, czy to w formie padów, czy prostego motywu syntetycznego, bas oraz bębny, a to wszystko najczęściej przełamywane jest w refrenie jakimś dodatkowym, bardziej melodyjnym motywem. Można dopatrzeć się celowości tego zabiegu w chęci uwydatnienia treści, lecz - o dziwo - to działa doskonale! A, no i oczywiście to nie jest tak, że Nosowska zupełnie odcięła się od poprzednich dokonań: w końcu "Brawa dla Państwa!" po podkręceniu tempa mogłoby się znaleźć na "Milenie".
Nosowska po raz kolejny udowodniła, że na swoich solowych krążkach jest odważną artystką, na której zawieść się nie sposób. "Basta" to świetnie wyreżyserowany album, którego pomysł na całość i spójność powinna być wzorem dla wielu muzyków. Warto sprawdzić.
Nosowska "Basta", Kayax
8/10