Recenzja Monika Borzym "Jestem przestrzeń": Kobiecość, która brzmi

Iśka Marchwica

Z pierwszymi dźwiękami singla "Muszę to zrobić", Monika Borzym swoim eterycznym lekkim wokalem przenosi nas w inny świat. Senny, nierealny. Świat młodej dziewczyny, która najpiękniejsze wiersze o miłości, swojej uciekającej młodości, niewinności tworzyła w przerażających warunkach wojny. Borzym staje się głosem wyjątkowej poetki, Anny Świrszczyńskiej. Kompozytor i pianista Mariusz Obijalski stworzył dla tego głosu pokolenia powstania warszawskiego wielowymiarowe barwne tło, na którym rozwijają się porażające historie, ożywają myśli, marzenia młodych walczących o Polskę.

Monika Borzym nagrała płytę z okazji rocznicy powstania warszawskiego
Monika Borzym nagrała płytę z okazji rocznicy powstania warszawskiego 

"Jestem przestrzeń" to kolejna płyta, wydana z inicjatywy i przez Muzeum Powstania Warszawskiego. Rok temu, na 72. rocznicę powstania ukazał się krótki album stworzony w kolaboracji rapera Miuosha, wokalistki Natalii Grosiak i muzyka oraz producenta Andrzeja Smolika. Na "Historiach" w jednym z utworów głos kobiety wspominającej powstanie przejmująco acz spokojnie tłumaczy "Myśmy tak bardzo chcieli żyć...". Ciężko tych słów nie wspominać, ciężko nie myśleć o setkach młodych ludzi, dla których "wakacje" 1944 roku okazały się punktem zwrotnym całego życia. Dla wielu - były to ostatni dni ich życia, dla innych - trauma, dla jeszcze innych - czas ważnych decyzji. Nie tylko tych bohaterskich, związanych z wojną, ale życiowych.

W atmosferze niepewnego jutra, śmierci czyhającej za każdym rogiem, cierpienia i strachu, powstańcy brali śluby, śpiewali, tańczyli w piwnicach, żartowali. Młodość, zapał do walki o ojczyznę, jedność w działaniu świetnie pokazał głośny film "Powstanie Warszawskie", który mocno podzielił Polaków. Sami powstańcy, którzy obejrzeli skonstruowany z autentycznych nagrań obraz, potwierdzali, że właśnie tak pamiętają wydarzenia lata '44. "Jestem przestrzeń" może być kolejną próbą przeniesienia nas i odtworzenia pewnych chwil, emocji nie tylko z tamtego czasu, ale przede wszystkim - z kolejnych dwudziestu-trzydziestu lat życia powstańca.

Teksty Anny Świrszczyńskiej to poezja bardzo dosłowna. Świrszczyńska nie szuka wymyślnych metafor, nie buja w obłokach. Pomimo swojej romantycznej natury, kobiecej delikatności, którą słychać chociażby w tak zwiewnym zapisku myśli, jak "Jestem przepełniona miłością" czy tytułowym "Jestem przestrzeń", Anna wręcz odurza twardymi słowami. "Muszę cię zabić...", "Żeby wszystkie kule na świecie trafiły we mnie, to by już nie mogły trafić w nikogo...", "Boję się śmierci...", "Stojąc przed lustrem, pękam ze śmiechu...", "Jak wybornie wzmacnia ogień, wyniosłam z niego ogniotrwały uśmiech..." - śpiewa Monika Borzym, oddając Świrszczyńskiej należny jej głos.

Słodko-gorzkie przemyślenia, miłość przesycona żalem i podskórną złością na czasy, w których przyszło jej żyć, namiętność w ruinach, brudzie i nieszczęściu - wszystkie te emocje, spostrzeżenia młodej poetki-powstańca doskonale wychwycił i oddał w minimalistycznej jazzowej aranżacji Mariusz Obijalski. Na kanwie białych wierszy Świrszczyńskiej, pozbawionych rytmu, rymu, stałego tempa, Obijalski skonstruował kompozycje tyleż poruszające co oniryczne. Utkane misternie partie fortepianu oparte zostały na długich dźwiękach kwartetu smyczkowego.

Głos Moniki Borzym, a właściwie głos poetki zyskuje nową barwę dzięki matowym improwizacjom trąbki (Sebastian Studnitzky), będącym naturalnym przedłużeniem myśli Anny. W tym miejscu warto docenić całą gwiazdorską obsadę muzyczną - gitarowe partie Johna Scofielda i Mitchella Longa podbijają jazzowy luz i nadają kompozycjom charakteru (chociażby w wyjątkowo rytmicznym "Jak głupi pies"). Głos Wojtka Waglewskiego w "Bardzo smutnej rozmowie nocą" dodaje potrzebnej tekstowi chropowatości, niemalże przenosi nas w wilgotną przerażającą piwnicę i sytuację, w której młoda dziewczyna słucha pełnych obaw i rezygnacji wyznań starszego, doświadczonego i zmęczonego walką kochanka.

"Gdy zaczynała się wojna, Świrszczyńska była prawie w moim wieku. Jej życie, Jej marzenia, aspiracje zostały Jej odebrane. Musiała zaprogramować się na przeżycie. Myślę, że odblokowanie tych wszystkich demonów i wyrzucenie ich na papier, ubranie w słowa, to wielka odwaga, wielka siła. I nawet te wiersze, które pisała 20, 30 lat po powstaniu wciąż mają to powstanie zaraz pod powierzchnią, pod pierwszym naskórkiem, nawet jak nie pada w nich nic o bombach, uciekaniu, żołnierzach, krwi... To powstanie stworzyło Świrszczyńską. Stworzyło, bo nie dała się zniszczyć" - mówi Monika Borzym i to słowa, które trzeba przytoczyć, bo pokazują, że zarówno wokalistka, jak i kompozytor Mariusz Obijalski, zrozumieli, niemalże weszli w umysł Anny Świrszczyńskiej.

Nie chodziło o stworzenie płyty dramatycznej, wyciskającej łzy i rozdzierającej serce. Chodziło, po raz kolejny na przestrzeni ostatnich lat, o ukazanie ducha powstania warszawskiego. Bez flag, pieśni na ustach, bohaterskim czynów. Ale z obawami i uczuciami właściwymi wiekowi powstańców, codziennością, która nie kręciła się wyłącznie wokół pocisków, trupów, strategii, ale też przyjaźni, przyszłości, małych radości związanych chociażby ze zdobyciem pożywnego posiłku.

"Jestem przestrzeń" to przede wszystkim przepiękna, harmonijna muzyka, której motoryczny minimalizm zmusza słuchacza do zatrzymania się i wsłuchania. Monika Borzym wabi nas swoim miękkim sopranem niczym syrena i na długo przykuwa uwagę. Podobnie, jak sama Świrszczyńska, zmusza do zastanowienia - mimochodem ale stanowczo. Można się tą płytą odurzyć.

Monika Borzym "Jestem przestrzeń", Muzeum Powstania Warszawskiego / Agora

9/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas