Recenzja Maryla Rodowicz "Ach świecie": W sumie nie jest źle - jest dużo lepiej
Iśka Marchwica
Czy Maryla Rodowicz podsumowuje swoją karierę i żegna się z fanami? Biorąc pod uwagę zaplanowane liczne koncerty, aktywną działalność w mediach społecznościowych, energiczne wywiady i ogólnie świetną formę artystki - nie zapowiada się na to. Ale słuchając melancholijnego, pełnego westchnień "W sumie nie jest źle..." można odnieść inne wrażenie.
Dwudziesty czwarty album pierwszej damy polskiej piosenki to powrót do debiutu, powrót do brzmień lat 70., do stylistyki piwniczno-poetyckiej. Ale to także jesienne spojrzenie wstecz. Chociaż Maryla Rodowicz świetnie radzi sobie we współczesnym zdigitalizowanym świecie i dostosowuje się do jego szalonego tempa, to "Ach świecie" jest dowodem na jej miłość do spokoju i romantyzmu sprzed wielu lat.
"Piosenka do przyjaciela", jeden z trzech bonus tracków na płycie, obok kilku innych kompozycji, przenosi nas do płyt z początku kariery Maryli - "Żyj mój świecie", "Sing sing" czy "Wsiąść do pociągu". Chociaż producent najnowszego albumu Rodowicz, Maciej Muraszko, dążył do innej stylistyki, artystka uparła się na wejście kolejny raz do tej samej rzeki. I słusznie, bo takiej właśnie melancholijnej, piosenkowej, rytmicznej Rodowicz wciąż potrzebujemy.
Zamykające płytę "Tadam" to murowany przebój na kolejny festiwal (nie wiadomo, czy w Opolu, ale jednak) - ze swoim równym rytmem podbitym nieśmiertelnym tamburynem, z odważnymi wstawkami sekcji dętej blaszanej, z zawadiacko kokieteryjnym tekstem i bluesowymi gitarami. Podobnie hitowy charakter ma wspomniana "Piosenka dla przyjaciela", która stylistycznie wpada w tory wiecznych "Kolorowych jarmarków".
Maryla Rodowicz na nowej płycie wychodzi też z nieoczywistymi propozycjami na ponadczasowy przebój. "Jeszcze nie czas" utrzymane w stylistyce piosenki z warszawskiej Pragi porywa melancholią i wzrusza zaaranżowanymi chóralnie refrenami. Z kolei taneczne "Te wszystkie dni" przypomina świetlane czasy Orkiestry Zbigniewa Górnego i teledysków kręconych na setkę w telewizyjnym studio na tle wielkich tekturowych cyfr "1976". Chcecie czy nie, przy refrenach będziecie klaskać do rytmu z całym zespołem.
Wskazane przeze mnie odniesienia do muzyki lat 70., 80. absolutnie w przypadku Maryli Rodowicz nie są błędem czy uwstecznieniem. Głos Maryli, wciąż silny, brzmiący czysto i to wzruszająco, ale też rozrywkowo, właściwie z automatu przenosi nas w nieco inne czasy. Czasy przepasek na głowach, rozkloszowanych spodni, kwiecistych koszul i przede wszystkim piosenek, których głównym zadaniem było pokolorowanie trudnej i wymagającej nieugiętej walki codzienności. Czy taką intencję miała Maryla nagrywając w XXI wieku swoją kolejną płytę? Nie sądzę, żeby aż tak kalkulowała swoje brzmienie i muzykę.
"Ach świecie" to po prostu brzmienie Maryli - takie, jakiego oczekujemy i jakie jest dla niej najbardziej naturalne. I tu Witold Łukaszewski - autor prawie wszystkich kompozycji i tekstów na tę płytę - spisał się fenomenalnie. Jego nowe piosenki nie tylko poruszają tematy tak bliskie nam wszystkim - przemijania, poszukiwania celu życia, miłości, a nawet wiary - ale też pięknie odnoszą się do klimatu muzyki, na której swój artystyczny talent rozwijała Maryla Rodowicz. Łukaszewski wspólnie z producentem, samą wokalistką i jej zespołem, uzyskał też różne barwy posługując się prostymi zabiegami.
Harmonijka ustna dodaje "Prośbie" tęsknoty typowo bieszczadzkich przyogniskowych ballad. "Rumba o gitarze" z charakterystyczną latynoską rytmiką i odważnymi solówkami gitary odnosi się do gorącej muzyki hiszpańskiej. Takich smaczków na "Ach świecie" można znaleźć mnóstwo, choć nie wszystkie są zasługą Łukaszewskiego. Na nową płytę Rodowicz dwa piękne teksty napisał Jacek Cygan, w tym do singlowego "Hello". Klimat tradycyjnej polskiej ballady z pogranicza popu i rocka stworzył tu Ryszard Sygitowicz, osiągając niepowtarzalny klimat żeńskimi chórkami i męskim unisono, dublującym głos Maryli oraz delikatnym dodatkiem przesterowanej gitary.
Warto też wspomnieć o kompozycji muzyka Budki Suflera, Romualda Lipko. Taneczny rytm zaznaczany na gitarze akustycznej w połączeniu ze skrzypcowymi i akordeonowymi solo umiejscawiają "Jeszcze nie czas" na półce niepowtarzalnych polskich tang.
"Ach świecie" to fenomenalna podróż w przeszłość. Maryla Rodowicz uniknęła jednak wtórności i cytowania samej siebie. Najnowszy album pierwszej damy polskiej piosenki to porządna dawka inspiracji rockiem i popem z domieszką piosenki poetyckiej, jakie królowały na polskich scenach przed trzydziestoma, czterdziestoma latami. Cieszy mnie to silne oparcie się na tej tradycji, bo w końcu to z niej wyrosła wielka gałąź dobrego polskiego popu. A Maryla Rodowicz, jako matka chrzestna tego gatunku po raz kolejny przypomina nam "jak to się robi".
Maryla Rodowicz "Ach świecie", Sony Music Polska
8/10