Recenzja Mark Lanegan Band "Gargoyele": Ponurak na urlopie
Kamil Downarowicz
Mark Lanegan uważany jest za z najbardziej charyzmatycznych wokalistów na współczesnej scenie rockowej. Swojego głosu użyczał m.in. w legendarnej formacji Screaming Trees, Queens Of The Stone Age, Soulsavers czy Mad Season. Wielu słuchaczy stawia go na piedestale tuż obok takich postaci jak Nick Cave i Tom Waits. I choć jest w tym moim zdaniem sporo przesady, to amerykański artysta-outsider swoim nowym albumem udowadnia, że należy mu się duży szacunek.
Gdybym mógł zaproponować Markowi Laneganowi występ w filmie, to byłaby to rola dziwnego, małomównego i mrocznego kolesia, który ubiera się cały czas na czarno, nie wyjmuje z ust papierosa, a rano wypłukuje usta nie płynem Listerine a whisky. Do tego czyta po kątach poezję i obserwuje wszystkich spode łba. Łapiecie już ten obraz?
No to dodajcie do tego charakterystyczny głęboki, zachrypnięty i mroczny wokal. Fani twierdzą, że ma on "Boga i prawdę w głosie". I rzeczywiście coś w tym jest. Jeśli mielibyśmy wpisać jego dość spory dorobek w jakiś nurt, to okazałoby się, że nie jest to wcale proste zadanie. Muzyk filtrował w swojej karierze z bluesem, rockiem, grungem, stonerem, elektroniką, rock'n'rollem z lat 60. i songwritingiem. Zawsze jednak grał melodyjnie, refleksyjnie i mrocznie.
Tym bardziej może zaskoczyć fakt, że "Gargoyele" to album bardzo energetyczny. Surowe gitary łączą siłę z elektroniką i wspólnie ruszają na pole boju. Co prawda Mark pokazał już na płytach "Phanton Radio" czy "Blues Funreal" , że lubi dołożyć do pieca, ale nigdy wcześniej nie machał łopatą tak dużo i intensywnie.
Nowe kawałki z pewnością nie ustępują swoim poprzednikom jeśli chodzi o aranżacje, kreatywność i artystyczną szczerość, jednak momentami brakuje tego całego ponuractwa i podskórnego smutku, którym były przesiąknięte poprzednie solowe albumy artysty. To przecież właśnie naznaczone melancholią muzyczne wypowiedzi Lanegana chwytały najbardziej za serce. Pewnie dlatego jego najświeższe dzieło nie porusza mnie tak bardzo, jak powinno. Choć mamy tutaj rozmach i wpadające w ucho, dynamiczne melodie, to jednak czegoś w tym wszystkim brakuje. Jest kompozytorska dyscyplina i profesjonalizm, nie ma "ducha".
Na koniec warto wspomnieć, że na płycie usłyszymy Josha Homme z Queens of the Stone Age, Grega Dulliego z The Afghan Whigs, oraz uznanego muliinstrumentalistę, Alaina Johannesa. Dobór gości naprawdę robi wrażenie. Szkoda, że sama zawartość "Gargoyele" już nie tak bardzo.
Mark Lanegan Band "Gargoyele", Mystic Production
6/10