Recenzja L.U.C. "Good L.U.C.K.": Najlepsze przed nim?

W końcu nadszedł ten moment, że L.U.C. się opamiętał, wyszedł z psychodelicznej strefy komfortu i zaczął pisać piosenki.

W końcu nadszedł ten moment, że L.U.C. się opamiętał, wyszedł z psychodelicznej strefy komfortu i zaczął pisać piosenki
W końcu nadszedł ten moment, że L.U.C. się opamiętał, wyszedł z psychodelicznej strefy komfortu i zaczął pisać piosenki 

Jedną z największych zagadek rodzimej muzyki popularnej jest ta, na którą... nie ma odpowiedzi. Dla kogo L.U.C. nagrywa swoją muzykę? Na pewno nie dla siebie samego, a szkoda, bo we własnym wykreowanym świecie, byłby zapewne największą gwiazdą, którą ktoś nawet zrozumie.

Żeby nie było aż tak źle - L.U.C swoje grono odbiorców ma. Ten performer renesansu, który chwyta wielu rzeczy naraz i często robi to co najmniej poprawnie, pod warunkiem, że za daleko nie odpływa, wydaje się być pupilem bezpiecznych i nie chcących skrzywdzić nikogo dziennikarzy, którzy nie potrafią powiedzieć "stop" promowaniu drętwej muzyki. Jednak nie tym razem. Kilka piosenek z "Good L.U.C.K.", chociażby "Dobra fala", może być przyzwoitą alternatywą dla kilku naszych gwiazdeczek.

Okej, żeby teraz być już trochę bardziej poważnym, to L.U.C. kilka momentów miał, a najnowsze "Good L.U.C.K." może okazać się kamieniem milowym w jego twórczości. Płyta z ładną nazwą i w ładnym opakowaniu, ale pozbawiona dobrej treści, jest receptą na mały sukces. To powinno wystarczyć, mimo że na papierze telenowela ludzkich losów z obsadą godną serialu, który możemy obejrzeć wspólnie z babcią w niedzielne popołudnie przy herbatce, nie wygląda zbyt dobrze.

W rzeczywistości jest jednak trochę inaczej. Gospodarzowi nie można odmówić jednego - konsekwencji w ciągłym zaskakiwaniu. Tym razem konceptem i zaproszonymi do współpracy artystami. Stężenie gwiazd przyprawia o zawrót głowy, ale czy można serio traktować płytę, na której pojawiają się Tomasz Kot i Katarzyna Figura? Chyba nie, nawet wtedy, kiedy udział tego pierwszego ogranicza się m.in. do bezużytecznej roli spikera w "Relacji z pierwszej połowy spotkania". Wiele dobrego jednak wnoszą inni: Bovska, Karolina Czarnecka i Sarsa, nie mówiąc już o Laboratorium Pieśni, które w najciekawszych "Metamorfozach", robią za bardziej przyjazną wersję Kapeli ze Wsi Warszawa.

W opozycji do pozytywów Laboratorium Pieśni, jest kilka kwiatków, które każą zastanowić się nad sensem produkcji. Karykaturalnie brzmi "Singli Sabat" z Arkiem Jakubikiem i jego brutalnym "Każdy chciałby dostać od miłości ten telegram / Lecz ona nie ma zasad i w niepojętą grę gra / nawet Kim Ir Sen czy Putin, nawet Vader i Donald Trump / Grają w jednym filmie pod tytułem 'Nie chcę być sam'". Niewiele lepiej jest z "Telenowelove" i odpychającym wersem "w moje średniowiecze wpada blask baroku"... Takich przebłysków jest znacznie więcej.

L.U.C. i Katarzyna FiguraBartosz Krupa/Kamil PiklikiewiczEast News

W jednym z wywiadów, L.U.C. mówił o tym, że album opowiada m.in. o schematyzacji życia. Prawda, ale nie ma za to schematyzacji muzyki, co jest największym plusem. Tym razem prostymi środkami udaje mu się choć trochę zaskarbić serce. "Good L.U.C.K." jest bardzo łatwo przyswajalne, w końcu nie występuje przekombinowanie i nie ma się absolutnie do czego przyczepić. Duża w tym zasługa ES.CE, który produkował większą część materiału. Delikatne jazzowe wariacje, gdzieniegdzie podrasowane oszczędną elektroniką i żywymi instrumentami, mogą się podobać, nawet w momencie kiedy ferment sieje gitara Roberta Cichego, a "Fruń" napędza house'owy beacik, który nie do końca pasuje do reszty. Jest też miejsce na alternatywny gitarowy pop, a hiphopowe fragmenty, takie jak "Czekolada", czy "Telenowelove", aż się proszą o dobrego rapera.

To już nie ten L.U.C., którego słucha pijąca sojowe latte gawiedź, wierząca w płaską ziemię i podwodne cywilizacje. Tym razem jest to artysta, który stara się wyjść do przeciętnego Kowalskiego, jest łatwiejszy w odbiorze i nie są mu już potrzebne alegorie i trudne słowa. Jeszcze kilka lat temu nie do pomyślenia, że jego twórczość może być radio friendly, bo gdyby w eterze puścili "Najlepsze przede mną" z Sarsą i Gutkiem, to chyba nikt by się nie obraził.

L.U.C. "Good L.U.C.K.", Agora

5/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas