​Recenzja Kasabian "For Crying Out Loud": OK, co dalej?

Szumne zapowiedzi Sergio Pizzorno, obietnica najlepszego albumu w całej dyskografii, zapewnienie o zuchwałości i buńczuczności. Czy to jest dobre? Oczywiście, członkowie zespołu Kasabian nie pozwoliliby sobie na wypuszczenie czegoś niedoskonałego, niedopracowanego, gorszej jakości. Ale to, co słyszymy na "For Crying Out Loud" to za mało, by uznać płytę za najlepszą spośród wszystkich sześciu długograjów nagranych przez Brytyjczyków.

Członkowie zespołu Kasabian nie pozwoliliby sobie na wypuszczenie czegoś niedoskonałego, niedopracowanego, gorszej jakości
Członkowie zespołu Kasabian nie pozwoliliby sobie na wypuszczenie czegoś niedoskonałego, niedopracowanego, gorszej jakości 

Pizzorno, który jest autorem wszystkich kompozycji, uprzedzał także przed premierą, że podczas pracy przyjął oldschoolowe podejście do tworzenia kompozycji - zasadę Berry’ego Gordy’ego, producenta z wytwórni Motown, głoszącą, że zamysł kompozycji należy uchwycić w pierwszych czterech taktach. Pizzorno mocno wziął to do siebie, tym samym upraszczając piosenki do granic. Po mocniejszym flircie z syntezatorami na poprzednim albumie, tzn. "48:13", Kasabian wrócili do formy nieco bardziej zachowawczej.

Premiera albumu zaplanowana była na 28 kwietnia, jednak została przeniesiona na tydzień później, podobno ze względu na premierę nowej płyty Gorillaz. Nowość od Kasabian przy przeładowanym gośćmi i agresywnie promowanym albumie drużyny Damona Albarna pt. "Humanz" wypada, delikatnie mówiąc, blado. Ci drudzy poszli drogą współpracy, eksperymentów, wielorodności, być może przesadzonej i przekombinowanej, natomiast ci pierwsi postawili na proste rozwiązania. Czy słusznie?

Oryginalne patenty grupy już dawno się skończyły, nowe melodie, choć nie można im odmówić uroku i chwytliwości, nie są już tak potężne jak kiedyś, gdy nucone były przez tłumy przeżywających kontrolowany bunt młodych festiwalowiczów. Oczywiście "For Crying Out Loud" (facet na okładce to wieloletni roadie zespołu) ma wiele jasnych stron. Wspomniana oldschoolowość przejawia się tu także tropami kierującymi do klasyki rocka, lat sześćdziesiątych czy siedemdziesiątych - jeden z najciekawszych numerów (tak lekki, przyjemny, że aż ich nie poznaję!) "Good Fight" czy hałaśliwy "Bless This Acid House", który przynosi delikatny podmuch surf rocka.

Mocniejszy "Twentyfourseven" daje nadzieję na powrót energii znanej z "Club Foot", zaś singlowy "You’re In Love With a Psycho" niełatwo wypada z ucha. Niestety, pomiędzy nimi pojawia się trochę nużących momentów. Jeden z utworów nosi tytuł (o, ironio!) "Are You Looking for Action?". Jeszcze jak.

"For Crying Out Loud" miało być pokazem siły i niezależności zespołu, w którym nadal drzemią pokłady mocy, z których muzycy są w stanie stworzyć album godny pierwszego miejsca list sprzedaży, tak jak poprzednie krążki. Pierwsze miejsce zapewne zostanie osiągnięte, w drodze rozpędu, dzięki oddaniu fanów, a także dzięki niewątpliwej przebojowości albumu. Tylko co będzie dalej?

Kasabian "For Crying Out Loud", Sony Music Polska

6/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas