Recenzja Janusz Radek "Kim ty jesteś dla mnie": W ich doskonałych palcach

Iśka Marchwica

Ukojenie. Dla każdego to słowo ma inne znaczenie. Każdy ukojenie znajduje w innych czynnościach, dźwiękach, porach dnia. Chyba nie ma uniwersalnego sposobu, na uspokojenie zszarganych nerwów i zatrzymanie gonitwy myśli. Moim od kilku dni jest "Kim ty jesteś dla mnie" Janusza Radka z tekstami Haliny Poświatowskiej. Dla mnie, to muzyczny odpowiednik mieszanki morfiny z melisą. Od głębokich, wprowadzających w trans basów, przez oniryczne chóry, po odurzający głos samego Radka i przepiękne słowa Poświatowskiej bardzo ciężko się oderwać. Uzależnia.

Janusz Radek sięgnął po poezję Haliny Poświatowskiej
Janusz Radek sięgnął po poezję Haliny Poświatowskiej

Tak samo, jak sposób na ukojenie jest kwestią indywidualną, tak i odczucie piękna jest bardzo subiektywne. Janusz Radek ma w sobie to wyczucie - czy to dzięki wieloletniej karierze muzycznej w Krakowie, obracaniu się środowisku artystów płynących nad chodnikami, ale też po prostu dobrych w swoim fachu, czy dzięki wrodzonej wrażliwości. Wiem, że Radek nie obraziłby się za stwierdzenie, że Poświatowska/Radek obnaża kobiecy pierwiastek gwiazdy "Królowej Nocy". Trudno bowiem uwierzyć, że mężczyzna tak zdecydowany w działaniach, świetnie obyty ze swoim ciałem, genialnie operujący głosem o wybitnie szerokiej skali, mógłby udawać namiętność, czułość i rozdarcie, jakimi emanują teksty Haliny Poświatowskiej. Janusz Radek sam też sobie te wiersze dobrał, podejmując się ogromnie trudnego zadania - na muzyczny warsztat wziął jedne z bardziej seksualnych i sensualnych dzieł poetki.

Dlatego właśnie elektronika, która jest na "Kim ty jesteś dla mnie" niemal tak ważna, jak sam wokal i słowa, jest tu najbardziej właściwym rozwiązaniem. Być może "towarzystwo Piwniczne" za wprowadzenie "Mogę być albo nie być" w klimat dobrego, mięsistego techno, opracowanie
"Tego kota" niemalże na modłę klubową i utrzymanie całości na granicy poetycznego ambientu, odsądzi Janusza Radka od czci i wiary. Jestem też prawie pewna, że wierni słuchacze artysty i krakowscy puryści od lat chłonący te same brzmienia poezji śpiewanej i piosenki aktorskiej, w stylistyce Poświatowska/Radek się nie odnajdą, a przynajmniej - mocno pogubią.

Janusz Radek podjął jednak to wyzwanie, stawiając efekt końcowy, doskonałe brzmienie, oddanie trudnej do uchwycenia i opisania poezji Haliny Poświatowskiej na pierwszym miejscu. Geniusz Radka polega na oddaniu pałeczki - przynajmniej częściowo - Adamowi Drzewieckiemu. To on właśnie w dużej mierze odpowiedzialny jest za elektroniczną warstwę utworów i rozwój samego Radka, który - jak sam przyznaje - totalnie zakochał się w efekcie generowanych elektronicznie chórów, preparowanym brzmieniu fortepianu i innych "buzerach". Efekt mógłby być karkołomny, gdyby nie dojrzałość inicjatora projektu. Janusz Radek na "Kim ty..." znalazł nie tylko nowy sposób tworzenia i opisania poezji, ale też stworzył pewną nową jakość w obrębie swojego macierzystego gatunku.

Po odnalezieniu dla każdego tekstu odpowiedniego muzycznego charakteru, tempa, rytmiki, oddającej rytmikę słowa i nawet barwy brzmienia, Radek z Drzewieckim sięgnęli po efekty elektroniczne aby wydobyć z tekstów niuanse emocjonalne. W "Nie mów, że dotyk" wrażenie nieśmiałego, drżącego z podniecenia dotyku pogłębiają basowe akcenty i echa, obok wszechobecnych na płycie delikatnych jak mgiełka chórów. W otwierającym płytę "Nie kocham nikogo" neurotyczność podmiotu lirycznego oddała nie tylko motoryczna partia fortepianu, ale też unoszące się gdzieś w tle rozciągnięte akordy i sypka perkusja.

"Zapach drażni" odbija się niemal od ścian, przesypuje nierównymi dźwiękami wypełniającymi przestrzeń między fortepianowymi akordami. Natomiast końcowe "Ach gdybym miał" po pięknym rozwinięciu w refrenie, zostawia słuchacza odprężonego, zasłuchanego w bas imitujący bicie serca. Elektronicznym przeróbkom, delikatnemu ambientowemu i techno sznytowi poddany został nawet - wspomniany wcześniej - "Ten kot", który przez dłuższy czas funkcjonował w świadomości Janusza Radka, jako utwór niemalże rockowy. "Kot zmienił spojrzenie na bardziej powłóczyste, zamyślone" - tłumaczył artysta podczas ostatniej "Domówki", czyli koncertu transmitowanego na żywo dla facebookowych fanów, z krakowskiej Alchemii. Tym sposobem, Radek spiął jedną klamrą, wypełnił przemyślaną jednolitą barwą wszystkie przestrzenie między słowami Haliny Poświatowskiej, osiągając album zwarty, niemalże o konsystencji żywicy.

"Kim ty jesteś dla mnie" to jeden z najbardziej ambitnych, odważnych i świetnie wyprodukowanych albumów z półki "poezji śpiewanej" ostatnich lat. Janusz Radek pokazał, że nie tylko poezja Haliny Poświatowskiej się nie starzeje, że wciąż rozgrzewa, wywołuje rumieniec, mierzi i drapie w gardle. To piosenka poetycka może być wiecznie młoda i dogonić współczesność. Że to właśnie ona wyraża nasze emocje - te piękne i te paskudne, rozważania dziwaczne i całkiem przyziemne, pragnienia czysto fizyczne i te metafizyczne.

Janusz Radek uchwycił to kosmicznie szerokie spektrum i zamknął w elektronice podpartej wyrazistymi partiami fortepianu, wyśpiewał swoim powalającym, nie znającym granic wokalem. I tak, jak Poświatowska nie wstydziła się mówić o zmysłowości, tak Radek nie wstydzi się śpiewać, charczeć, szeptać, rozmarzać. Dopóki artyści tworzą muzykę tak namacalną, możemy być spokojni o nasze serca.

Janusz Radek "Kim ty jesteś dla mnie", Universal Music Polska

9/10

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas
{CMS: 0}