Recenzja Guzior "Evil Twin": Zręczny drapieżnik

Guzior siniaczy na albumie każdego, kto wątpił, że jest tu jednym z najciekawszych raperów. Nie psujcie mu haju, lepiej wpisujcie miasta.

Guzior to zręczny drapieżnik
Guzior to zręczny drapieżnik 

W rapie już nie wystarczy chcieć, żeby móc. Czasy, kiedy gęstszy rym, poetyckie środki czy plastycznie podane truizmy pozwalały zaistnieć minęły. Wybrane bity, rzucone linijki i obrany styl muszą sumować się w postać, intrygującą i od razu pozwalającą się odróżnić w natłoku innych. U wrocławskiego emce zarys wspomnianej postaci było widać już na poprzednim, jeszcze nieoficjalnym "ylloM". Tam był jednak bardzo surowy, niechlujny, nierówny. Poprawił jednak pisanie, nabrał pewności siebie, doszlifował patenty. Po singlach promujących debiutancki "Evil Twin" było słychać ten rozwój, wysyłały jasny sygnał, że może być grubo. I jest grubiej niż na spotkaniu koła gospodyń wiejskich.

W zoo polskiego rapu Guzior jest gadziną, krokodylem, i nie chodzi wcale tylko o gąbczaste płuca, gruboskórność czy samotniczy tryb życia. "Wytwarza względnie niewielką ilość ciepła wewnętrznego", a "trzymanie paszczy otwartej pomaga w chłodzeniu się przez parowanie z jamy ustnej" - cóż, to by się zgadzało i uwaga na te wyziewy. Ospały, zanurzony w mętnej wodzie bitu wydaje się tkwić w odrętwieniu, serce bije mu bardzo wolno. Ale gdy wyczeka moment, umie zapolować zwinnie i szybko, demonstrując "zęby przystosowane do chwytania zdobyczy". Biada temu kto da się zwieść tej ślamazarności, bo to zręczny drapieżnik. W jednej chwili myślisz, że fajne by były z niego buty, w drugiej nie masz już na co ich włożyć.

Ojej, ten rap nie jest mądry. I wreszcie być mądry nie musi. Jest za to sprytny. "Suka mi mówi, żebym poszedł po rozum do głowy / ty suko, już tam byłem i nic nie ma" - nawija raper i ani trochę nie poczuwa się do dojrzałości, udawania, że nie jest młody.

Treść to impertynencje, ody do własnego nieogarnięcia, medykamenty na receptę i nie, szczypta japońskiej popkultury. W refrenach bezwstydne "ta ra ra ra" i "na na na". Gość rozwleka wersy, rozciąga sylaby, bywa ostentacyjnie hermetyczny i popowo zaraźliwy zarazem, inhaluje nonszalancję, wydycha dezynwolturę. "Tajfun92" z rozkładającą na łopatki drugą zwrotką (oraz ze zdumiewającą lekkością wyśpiewanym refrenem) i "Ehe" to jej popisy.

"SSJ2" śle dobre linijki jedna po drugiej ("Mówili, że ludzie odwracać się zaczną, ta gównażeria już za mną / zaczęło się robić trochu poważno, teraz w moim cieniu niech marzną / paru z nich tu padnie trupem / bo bawię się znowu w przypalanie mrówek"), choć już w takim w "Po staremu" gospodarz nie napina się jakoś szczególnie, tylko pokazuje Deysowi, jedynemu gościowi na albumie, dlaczego sukienki pasują raperom próbującym po prostu pocisnąć te swoje przekombinowane wersy jak pryszcze. On napinać się nie musi, dryfuje przez te odległe, kataleptyczne bity, słodkie i kwaśne zarazem, dopasioną przestrzenią, doprawioną egzotyką muzykę światłowstrętu z basem wybebeszonym na zewnątrz. Właźcie sami na pokład, bo jak on włazi na podkład, to prosić nie zamierza.

Gdzie konkluzja? Zaraz będzie, najpierw dygresja.. Otóż wydawca "Evil Twin", QueQuality, zaprezentował w zeszłym roku "Hip-hop 2.0", gdzie szefowi labela, ulubionemu obieżyświatowi niepełnoletnich, towarzyszyła czereda młodych raperów. Szczerze mówiąc płyta powinna nazywać się "Hip-hop 0,2" - z powodu minimalnej dawki wysokoprocentowego alkoholu, który należało przyjąć przed przesłuchaniem na odwagę, albo też z racji na fakt, że 80% występujących tam emcees brzmiało, jakby domagało się natychmiastowej anihilacji. Grunt, że w tamtej grupie znalazł się Guzior. "Evil Twin" to strzał w... dziewiątkę, oryginalna wersja "Piniaty" pokazuje, że z uklubowieniem rapu wciąż jesteśmy w plecy i psuje spójny klimatem album proszący o to by zapętlić i nie wyłączyć.

Guzior "Evil Twin", QueQuality

9/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas