Reklama

Recenzja Goya "Widoki": Zbyt bezpiecznie, zbyt pastelowo

To nie jest czas na ograne patenty. Chociaż Goya od lat trzyma się w zestawieniu dobrego polskiego popu, to niestety fakt, że nie muszą już walczyć o pozycję, słychać na "Widokach".

To nie jest czas na ograne patenty. Chociaż Goya od lat trzyma się w zestawieniu dobrego polskiego popu, to niestety fakt, że nie muszą już walczyć o pozycję, słychać na "Widokach".
Magda Wójcik z grupą Goya zatrzymała się na etapie z początku działalności /

Charakterystyczny głos Magdaleny Wójcik był wabikiem dwadzieścia lat temu. Kiedy pod koniec lat 90. Magda bez skrępowania zaśpiewała swoim jasnym sopranem "Bo ja nie płaczę z byle powodu...", w zestawieniu z rockowymi gitarami i męskimi dramatycznymi wokalami, zabrzmiała świeżo młodzieżowo, przekornie i bezczelnie. "Charakterystyczne brzmienie" Goyi od zawsze opiera się na głosie wokalistki z dość oszczędnym podkładem fortepianu, gitar elektrycznych, wokalizowanymi chórkami. Stylistyka zdawała egzamin na przełomie lat 90. i 2000, pasowała do młodzieńczej żywiołowości liderki zespołu i wesołych piosenek. Jednak "Widoki" pretendują do wyższej półki - muzyki dojrzałej, opowiadającej o emocjach, przedstawiających dorosłą poważną kobietę. Dlaczego więc towarzyszy im tak naiwny podkład?

Reklama

“Widoki" to zestaw ładnych ballad. Magda Wójcik lirycznie odmalowuje przed nami uczucia do ukochanego, opisuje sytuacje intymne, romantyczne uniesienia. Zarówno melodia piosenek, jak i bardzo oszczędne aranżacje idealnie odzwierciedlają barwy niektórych z nich (jak w pięknej "Zapowiedzi", czy wpadającej w ucho otwierającej album "Aurorze"). Goya zapomniała chyba jednak o utrzymywaniu napięcia - właściwie od początku płyty wiemy, jak będzie brzmiała, zespół nie stawia słuchaczowi żadnych wymagań, a co gorsza - sam zdaje się niechętnie odnosić do bardziej wymagających kompozycji.

Takim zmarnowanym potencjałem przyciąga na chwilę zamykający płytę "Sentyment", w którym szczytem pop-rockowej mocy okazały się chórki i bardziej dosadne bębny. Tak więc - jedyne, co na "Widokach" zaskakuje, to to, jak niewiele się w tym materiale dzieje. Melodie płyną, fortepian podgrywa rozłożone pasaże, elektroniczne dodatki o kolorycie z lat 90. dodają trochę przestrzeni, raz na jakiś czas odpoczynek od wysokiego wokalu Magdy Wójcik daje podstawa chórku. To zdecydowanie za mało. Goya wydaje się nie opowiadać historii kobiety dojrzałej, ale raczej znudzonej. Muzyka "Widoków" jest przyjemnie jednostajna, utrzymana w jednym tempie i rytmie, a czasem chyba nawet tonacji. To dowód na to, że Goya przez ostatnie lata nie szukali ani nowych brzmień, ani wyzwań, ani rozwiązań dla swoich utworów.

Nie wątpię, że Magda Wójcik z zespołem tworzy muzykę szczerą i że najnowsza płyta, to efekt pracy i przeżyć z ostatnich trzech lat. Niestety jednak, Goya nie przekonuje nas do pogłębienia wiedzy, co przez te lata się wydarzyło. Zespół zatrzymał się na etapie z początku popularności i wydaje się, że w tym ciepłym bezpiecznym miejscu jest mu wygodnie. Ale dzisiejszemu słuchaczowi, atakowanemu ze wszech stron popem wzbogaconym o elementy elektroniczne, symfoniczne, potrzebującemu mocnych basów i porywających melodii, taka Goya może nie wystarczyć.

Goya "Widoki", Universal Music Polska

5/10

Sprawdź tekst utworu "Najlepsze czeka nas" w serwisie Tekściory.pl!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Goya | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama