Recenzja Gaba Kulka "The Escapist": Gaba, fajna baba

Paweł Waliński

Mam z "The Escapist" problem. Tyle że to nie do końca problem z Gabą, ale problem z rzeczywistością. Serio.

Okładka albumu "The Escapist" Gaby Kulki
Okładka albumu "The Escapist" Gaby Kulki 

Problem polega na tym, że podczas gdy inne dziewczyny odwołujące się lub będące pomawianymi o powinowactwo z Tori Amos i Kate Bush robią oszołamiającą karierę (mówię o Paniach z zagranicy), o tyle Kulka nadal pozostaje raczej wkrętą dla tych, który w muzyce siedzą głęboko, albo dla samych muzyków. Trudno w jej przypadku mówić o komercyjnej karierze, choć kariera artystyczna jest, a owszem. Dlaczego Kulki nie słuchają wszystkie, ale to wszystkie dziewczęta w czapkach uszankach, które doznają ekstazy przy Lykke Li, Florence & the Machine, czy Bat for Lashes? Moim zdaniem z powodu kulkowego braku pokory.

Bo - przechodzimy do albumu - rozumiem, że jeśli ma się tatę w osobie Konstantego Kulki, jakoś nie wypada schlebiać prostym gustom, grać muzyki wycyzelowanej na radio, z targetem masowym. Ale nawtykać tyle na jeden (popowy przecież) album to można chyba tylko ze złości. Na przekór słuchaczowi, żeby miał ciężej, żeby mu się mózg gotował od wrażeń, jak jednookiemu psu w masarni.

Nie ma tu jakichś szczególnych studyjnych wybuchów - barok na "The Escapist" objawia się w kompletnie inny sposób. Polirytmie, połamane linie melodyjne i wokalne, puszczanie oka do coraz to innych stylistyk. Konsument radiowego contentu właśnie znalazł się głęboko w Kampinosie. Bez mapy, z końcówką wody i bez płynu na komary. A i komuś, kto wiedzę muzyczną ma, także łatwo nie będzie. Świetny, energetyczny starter tytułowy. Potem bezczelne uspokojenie "Bad Wolf". Kto inny dałby to na koniec płyty. Gaba nie. Ona mówi już na początku: Słuchasz na moich warunkach, albo weźtowyłącz. Proste". "Phantom Limb" to Kate Bush złamane "Ultrą" depeszów. Takie "Mastodon Heart" brzmi z kolei jak wyjęte z gabrielowskich czasów Genesis - gdzieś może z "Foxtrota" - tylko, że w krótszej formie. "Wielkie Wrażenie" z powodzeniem mogłaby zagrać w czasie występu na Wave Gotik Treffen (sic!), albo na jakimś evencie dla fanów minimal wave. "Character Actors" to z kolei podróż w manieryzm ("manieryzm", nie "zmanierowanie") z dodatkiem klimatów spod znaku syntezatorowego prog. Łamiące głowę dodekafonie słyszymy w "X", a na koniec czeka nas rozjazzowana wersja świetnego "Keep Your Eyes Peeled" QOTSA...

Nastrojów podaż jest tak wielka, że album balansuje na granicy spójności. Gdybym ja miał tak zróżnicowane i pokaźne życie psychiczne, brałbym relanium. A "The Escapist" to nie wszystko, bowiem niedawno, w trakcie wywiadu dla TVP Kultura, Kulka wysprzęgliła się, że podczas sesji do "Eskapistki" zarejestrowano dwukrotnie więcej materiału, niż finalnie trafiło na płytę. Rozpusta. K...a, rozpusta.

Gabriela Kulka jest niegodziwie zdolna. To wiemy od dawna. Ale jest też niegodziwie ambitna i honorowa. Przy takim łbie i wyczuciu, mogłaby latać po radiowych playlistach, ogrywać wszystkie wiejskie festyny, z monieckim świętem ziemniaka na czele. Mogłaby, bo łatwość pisania przebojowych linii ma. Tyle, że jej się nie chce. Ona poniżej pewnego artystycznego i intelektualnego poziomu nie zejdzie. I dlatego nigdy nie zrobi mainstreamowej kariery. Dlatego nie będzie się prężyć na ściankach. Dlatego serwisy plotkarskie mają ją w d... Dlatego właśnie przeczytaliście recenzję jednej z trzech najlepszych polskich płyt tego roku.

Gaba Kulka "The Escapist", Mystic

9/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas