Recenzja Elliphant "Living Life Golden": Pluszowa słonica

Iśka Marchwica

Elliphant rozgrzała słuchaczy ambitnego elektronicznego popu swoim debiutanckim "Look Like You Love It". Na drugiej płycie w kwestii udanych kooperacji poszła o krok dalej, niemal cały materiał powierzając Azealii Banks, MØ, Major Lazer i oczywiście - samemu Skrillexowi. Ten ostatni zapewnił drugiej płycie Szwedki najmocniejszy punkt - singel "Spoon Me" to producencki majstersztyk, wypełniony elektronicznymi zabawami z wokalem Elli i przewrotnym tekstem. Szkoda, że to przedostatni utwór na płycie, bo gdyby Elliphant odważyła się na powtórzenie zadziornego klimatu z debiutu, tytuł płyty roku miałaby w kieszeni.

Czy Elliphant porzuci złote życie i wróci do walecznej "słoniowatej" samej siebie?
Czy Elliphant porzuci złote życie i wróci do walecznej "słoniowatej" samej siebie? 

Elliphant to wokalistka o bardzo charakterystycznym głosie - takim uroczo płaskim wokalem nie może pochwalić się nawet Rihanna. Ellinor mogła więc albo zająć się tańcem - a sądząc po teledysku do "Too original" z Major Lazer mogłaby to robić - albo ze swojej wady uczynić atut. Odważnym debiutem, ten nieco skrzekliwy wokal podkreślającym, Elli pokazała, że się nas nie boi i będzie taką "słonicą", jaką sobie wymyśliła. Bezkompromisową i bezczelną. W tym temacie pod rękę szła z Azealią Banks i koleżanką z Danii, MØ. Nie dziwi fakt, że obydwie artystki pojawiły się gościnnie na drugim albumie Elliphant. Dziwi, że Elli nie wzięła z nich przykładu i podczas kolejnych spotkań z producentami i muzykami, którzy pomagali przy nagraniu "Living Life Golden", odrzuciła swoją uroczą buńczuczność.

"Living Life Golden" to sprytny kalejdoskop pomysłów, chwytów, dźwięków i rytmów gorących nazwisk popu, muzyki elektronicznej i EDM-u ostatnich miesięcy. W swoich autorskich kompozycjach, Ellinor nie tylko stara się ich naśladować, ale wręcz grzecznie usuwa się w cień w utworach z gośćmi. Niepotrzebnie, bo jak już wiemy - Elliphant ma dość ikry, żeby być królową we własnym zamku. Piosence "Everybody" rumieńców dodaje soczyste "fuck", które z upodobaniem i wszędzie wyśpiewuje Azealia Banks.

"Love Me Long" tchnie para-bollywoodzką radością, którą świetnie znamy z produkcji Major Lazer. W "Where Is Home" Twin Shadow - z niewiadomych dla mnie powodów - postanowił zrobić z Elliphant Elli Goulding (te długie akordy, szerokie harmonie i pogłosy....), natomiast lekkości "One More" dodaje wokal MØ i jej pomysły na plumkający bit. Drugi raz muszę też wspomnieć "Spoon Me" - wybijające się pośród dość wyrównanych brzmieniowo i temperaturowo kompozycji dzieło Skrillexa. Producent pozwolił tu Elliphant zabłysnąć na tle swojej, jak zawsze wysmakowanej i świetnie dopasowanej do wokalu artystki, kompozycji. Tym zresztą singlem Elliphant niewątpliwie narobiła nam smaka na pikantny materiał.

Ci, którzy spodziewali się powtórki "Look Like You Love It" mogą się drugą płytą artystki trochę rozczarować. "Living Life Golden" jest spokojniejsze, a właściwie - bezpieczniejsze. Elliphant chce chyba sobie dać szansę na zaistnienie w różnych środowiskach i dotarcie do odbiorcy nie tak wymagającego, za to lubiącego taneczne rytmy i zawadiackie teksty. Wybaczam więc Elliphant pastelowe "Living Life Golden", bo obywatelka Szwecji na pewno wie, jak sceną zawładnąć i jak podporządkować sobie nawet najbardziej wybredną publiczność. Nie wątpię, że Ellinor ufa swoim instynktom - pozostaje poczekać, aż zejdzie z pluszowego potwora, na którym tak wygodnie się rozłożyła, porzuci złote życie i wróci do walecznej "słoniowatej" samej siebie.

Elliphant "Living Life Golden", Sony Music

6/10


Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas