Recenzja Ellie Goulding "Delirium": Kciuki w górę

Tomek Doksa

Dobrze, że w piosence "I Don't Need Nobody" Ellie Goulding dodała "nikogo, prócz ciebie". Bo Greg Kurstin mógłby się obrazić.

Ellie Goulding pozycję młodej popowej gwiazdy może już ma, ale do tego słodkiego głosu przydałoby się jeszcze dołożyć jakąś osobliwą, muzyczną historię
Ellie Goulding pozycję młodej popowej gwiazdy może już ma, ale do tego słodkiego głosu przydałoby się jeszcze dołożyć jakąś osobliwą, muzyczną historię 

Najpierw singel na soundtracku do "50 twarzy Greya", potem jeszcze obiecujące zapowiedzi, że Ellie nagrywa "wielki, popowy album", który wyniesie ją "na nowy poziom" - nic więc dziwnego, że na "Delirium" nie tylko ja czekałem z ciekawością dużo większą, niż przed drugim krążkiem Goulding, "Halcyon". Atmosferę podgrzewał jeszcze wrześniowy "On My Mind" - zaraźliwie przebojowy numer wyprodukowany przez szwedzkich specjalistów od radiowych hitów, Maxa Martina i Ilyę Salmanzadeha.

Ale co ciekawe - w końcu najsłynniejszy na całym krążku "Love Me like You Do" to też ich wspólne dzieło - to nie Szwedzi dyktują na "Delirium" warunki. Trzeba oczywiście napisać, że Ellie z płyty na płytę brzmi coraz bardziej przekonująco i jej podróż na popowe szczyty z ojczystej Anglii do Stanów, a dalej dookoła świata, nie jest przypadkowa, ale zaryzykuję stwierdzenie, że największą siłą jej nowego albumu nie jest wcale ona sama, ale osoba Grega Kurstina. Tego samego producenta, który pozwolił niedawno Pink na "The True About Love" zacząć drugie (i lepsze) życie, a kilka lat wcześniej szlifował talent niepokornej Lilly Allen na sławnym "Alright, Still".

Jak się bowiem okazuje po kilku seansach z "Delirium", to nie znane przed premierą hity ze szwedzkiej wylęgarni przebojów robią tu robotę, ale utwory, nad którymi Goulding pracowała właśnie z Kurstinem. Nie od dziś wiadomo, że w klimatach melodyjnego popu à la lata 80., Greg czuje się najlepiej, więc chwała mu też za to, że ożenił z nimi właśnie Ellie, bo wyraźnie jej w nich do twarzy ("Around U"). Ale jednocześnie należy im oddać, że równie dobrze ułożyła im się współpraca na bardziej tanecznym i nowoczesnym polu ("We Can't Move To This" i "Something In The Way You Move"), do którego Goulding chciałaby chyba aspirować najbardziej. Nie mam nic przeciwko, byle tylko w tych klubowych zapędach nie przypominała przypadkowej posiadaczki chwytliwego podkładu (jak w "Keep On Dancin'", który brzmi jak numer o straconym potencjale).

Mimo niewątpliwego uroku i ujmująco słodkiego głosu, Ellie sprawia póki co wrażenie, jakby wciąż szukała swojego miejsca na muzycznej scenie. Pozycję młodej popowej gwiazdy może już ma, ale do tego słodkiego głosu przydałoby się jeszcze dołożyć jakąś osobliwą, muzyczną historię. Jest nadzieja, że skoro poznała w końcu właściwego człowieka, szybko go nie oddali i na następnych płytach nie zabrzmi już więcej, jak wykonawca piosenek na zlecenie. Trzymam za to kciuki.

Ellie Goulding "Delirium", Universal

7/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas