Recenzja Disclosure "Caracal": Zatańcz ze mną
Tomek Doksa
Z nogi na nogę, w parze, albo energicznie improwizując w stylu dowolnym - przy nowej płycie Disclosure można tańczyć na różne sposoby. A każdy będzie tak samo dobry.
Mogliście być dotąd wielokrotnie przekonywani, że muzyka popowa ani nie zaczyna się, ani tym bardziej nie kończy na tym, co codziennie słyszycie w popularnym radiu. Jeśli jednak nie dawaliście ich racjom do tej pory wiary, spróbujcie raz jeszcze - ale tym razem już sami, i przy dźwiękach najnowszego albumu duetu Disclosure. "Caracal" to w końcu doskonały przykład na to, jak pop może być fajny i różnorodny, a przede wszystkim daleki od muzycznej rutyny.
Przeczytałem co prawda w zachodnich serwisach opinie, że Disclosure niepotrzebnie na nowej płycie zwolnili, stawiając na gatunkowo bezpieczne i modne granie, kosztem nieźle zapowiadającej się klubowej muzyki tanecznej z debiutu, ale z mojej, czyli polskiej, perspektywy wygląda to jednak zupełnie inaczej. Daj Boże, żeby właśnie takiego popu grało się u nas więcej, żeby takie premiery pojawiały się na muzycznym rynku znacznie częściej. Zwłaszcza że to pop wciąż na tyle roztańczony, że z powodzeniem można go zastosować na klubowym parkiecie i to też nie tylko wtedy, kiedy akurat na imprezie trzeba nieco zwolnić obroty.
Obok wypolerowanej muzyki typu rzeczywiście lounge'owego (świetny numer "Magnets" z jeszcze lepszą Lorde, albo taki "Masterpiece", w którym udziela się właściciel intrygującego głosu, Jordan Rakei), Disclosure serwuje zachęcające wciąż do tańca melodie pokroju "Holding On", "Hourglass" albo "Echoes". I jeszcze ten znakomity "Bang That", który jest wystarczającym powodem, by od razu sięgnąć po wersję deluxe albumu. Zresztą, standardowa edycja "Caracal" kończy się zdecydowanie zbyt szybko, a trwające blisko 20 minut dodatki są dokładnie tym brakującym ogniwem, którego szuka się po ostatnim dźwięku krótszego wydania.
Z nimi w zestawie, dostajemy już krążek kompletny i też w pełni zgodny z tym, o czym Disclosure mówili przed jego premierą: że chcą nagrać płytę z piosenkami. Uniwersalną, bo popową i do wielokrotnego użytku, ale wciąż jednak - wzorem debiutu - na tyle seksowną, by mogła z powodzeniem walczyć o tytuł tanecznego wydarzenia roku. Nawet jeśli przez połowę płyty tańczyliśmy do niej przytulane.
Disclosure "Caracal", Universal
8/10