Recenzja Dawid Kwiatkowski "Element trzeci": Okrągłe. Zbyt okrągłe

Paweł Waliński

Bardzo, ale to bardzo przyzwoite wykonanie, ale praktycznie wydmuszka. "Element trzeci" zmusza wręcz, by zapytać, czy polskie dzieciaki nie zasługują w końcu na coś mającego choć trochę konkretnej zawartości.

Czy Dawid Kwiatkowski zasłużył na koronę?
Czy Dawid Kwiatkowski zasłużył na koronę? 

Nie sugeruję, żeby oto nagle dokonał się wysyp młodych twórców, którzy do dźwięków rodem z Pendereckiego i Greenwooda wyśpiewywali wersety z jakiegoś Schopenhauera, czy Feuerbacha. Chciałbym jednak, żeby podejmowano choć najmniejszą próbę uciekania banałowi, częstochowskim (czy może: najoczywistszym, które częstochowskimi nie są) rymom. Tu mamy z szablonu wycięte (ależ to ironiczne) wezwania do indywidualizmu, niepoddawania się i tak dalej. Ogólnie: typowe dla popu (szczególnie polskiego) komunały i pustosłowie. Owym wtórują raczej oklepanym rozwiązania aranżacyjne. I chyba tyle hejtu, bo na tle jakichś tam Saszanów i Margaretów, Kwiatkowski i tak wypada nieźle.

Zaczynamy z wysokiego C, bo "Za nami" ma udany upbeatowy refren, i mimo, że interwał chłopaki zajumali z "My Immortal" Evanescence, to kawałek znakomicie nadaje się na radiowego singla. Zresztą "My Immortal" też się nadawał, czyż nie? Singlowy numer, "Droga" - nieznośnie denerwujący. Przestrzelony podkład, przy którym moglibyśmy oglądać jakieś scenki rodzajowe z wyskakującymi z wody delfinami i - przede wszystkim - manieryczny wokal, Kwiatkowski śpiewający niżej, niż mu komfort głosowy pozwala i jakaś dziwaczna wymowa samogłosek w zwrotkach, nieprawidłowe akcentowanie wyrazów. Ale to już akurat raczej wina producenta, bo gdy komfort głosowy Dawid odzyskuje (czyt. może śpiewać wyżej), maniera prawie znika.

"Będę blisko" to bardzo fajna próba polskiej imitacji Michaela Jacksona. Posłuchajcie basu, frazy wokalu, a nawet tego quasi-seksualnego westchnienia pod jej koniec. Producentowi zdecydowanie w noc poprzedzającą nagranie śnił się Quincy Jones. Choć z sekcją dętą, to akurat przesadził. Ale brawa za linię basu.

"Dodaj mi sił" to znów spadek formy. Nudna balladka, próbująca przekonać, że pusty patos jest fajny. To właśnie nazywam psuciem gustu młodzieży. O ileż lepiej wypada mniejsza, bardziej gustowna folkowa balladka "Ying Yang" z gościnnym udziałem Hani Hołek. Szkoda, że na "Trzecim elemencie" takiego grania nie ma więcej. "Headlines" to czysta bieberoza, lepiej szybko zapomnieć. "Freedom" w sumie podobnie, ale wsparte naprawdę mocnym refrenem. "Idealny stan" to, o dziwo, Kwiatkowskiego wersja garażowego rocka. Niegłupia. A w "Oskarż mnie" ocieramy się o jakieś P.O.D., czy inne Limpy Bizkity. Ja tam nie znoszę, ale znowu nie jest źle.

To aranżacyjnie, produkcyjnie i wykonawczo naprawdę udana płyta. Kwiatkowski też wychodzi obronną ręką. Zarzut najwyżej taki, jak we wstępie. Że chciałbym widzieć, czy raczej słyszeć, na polskim rynku płyty które pod ładną powłoczką mają coś, co we łbie zostanie. Tu tego nie znajdziemy, ale może płyta zrobiona na tym poziomie będzie przyczynkiem do późniejszego słuchania muzyki nie tylko studyjnie wartościowej? A to już byłby obiektywny sukces Kwiatkowskiego. A co do twórczości własnej... młody jest, wszystko przed nim.

Dawid Kwiatkowski "Element trzeci", My-Music

5/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas