Recenzja Bebe Rexha "Expectations": Muzyczna modelina

Mieliście jakieś oczekiwania względem albumu Bebe Rexhy? Porzućcie swoje nadzieje. Tak pozbawionego własnego charakteru albumu dawno nie słyszeliście.

Bebe Rexha na okładce płyty "Expectations"
Bebe Rexha na okładce płyty "Expectations" 

Bebe Rexha jawi się jako idealny materiał na gwiazdę pop. Naznaczona przez lidera Fall Out Boy, Pete'a Wentza, na główny głos projektu Black Cards, z czasem postawiła na karierę solową, szlifując swoje umiejętności w akompaniamencie bitów Davida Guetty czy stowarzyszając je z rapem G-Eazy'ego. Ba, to między innymi ona jest odpowiedzialna za napisanie "The Monster" Eminema i Rihanny!

Niestety, w tym potencjale na gwiazdę trudno dostrzec wartość artystyczną - bardziej umiejętność wyginania własnego kręgosłupa do aktualnie panujących trendów. "Expectations" bowiem odhacza wszystko to, co aktualnie dzieje się na listach przebojów, jednocześnie w żaden sposób nie pokazując, kim jest Bebe Rexha jako artystka. Ot, taka muzyczna modelina.

Spójrzmy zresztą sami. Numer z trapową rytmiką, typowymi dla gatunku bębnami z kultowego automatu perkusyjnego Roland TR-808, a do tego wokal potraktowany do bólu auto-tune'em? Ależ proszę bardzo - "Mine" idealnie spełnia te warunki. Hej! A gdyby tak wziąć Migosów na album? W końcu pojawiają się teraz w zasadzie na każdej ważnej mainstreamowej płycie! Nie mogą wszyscy? To może chociaż jednego z nich? Proszę: z twórców kultowego już "Culture" na płycie pojawił się Quavo. Nawet mniejsza z tym, że samo "2 Souls On Fire" z lekką gitarą położoną na subtelnej perkusji z nieregularnymi hi-hatami nie przypomina zbytnio to, z czego rapera można kojarzyć.

Nieco cięższe klimaty, ale znów z auto-tune’owym raperem? Tutaj dostajemy z lekka ambientowe "Steady", gdzie swoją zwrotką częstuje nas Tory Lanez. Motywacyjny numer o kochaniu samego siebie mimo wszelkich niedoskonałości? "I’m Mess". Piosenka kontrastująca melancholijny tekst z klubowym, future bassowym brzmieniem? "Sad". Ba, w "Shining Star" nie zabrakło nawet latynoskich wpływów!

Mamy nawet wygrywaną na fortepianie i skrzypcach balladę o nieodwzajemnionej miłości w postaci "Grace", ale - tu zaskoczenie dla schematów - Bebe wciela się w rolę obiektu uczuć, jednocześnie okazując szacunek wobec osoby, której "daje kosza". Po tym utworze następuje "Pillow", typowa pościelówa o chęci oddychania drugą osobą, w której elementy akustyczne z czasem ustępują coraz bardziej elektronice. Stanowi tym samym idealny wstęp do "Meant to Be", które zaskakuje co najwyżej wpływami country.

To wszystko naprawdę znajduje się na tej płycie. Gorzej, że przez taki przekrój Bebe Rehxa jawi się jako piosenkarka bez żadnego pomysłu na siebie, a tym bardziej bez pomysłu na płytę. Niczego nie dowiadujemy się o autorce płyty, a niedobory charyzmy są tak wielkie, że piosenki te mógłby zaśpiewać w zasadzie ktokolwiek inny. Jasne, trudno odmówić części utworów przebojowości, chwytliwych refrenów, ale stwierdzenie, że "Expectations" jest krążkiem, który przetrwa próbę czasu tylko jeden sezon to wręcz truizm.

Tak więc debiut Bebe Rehxy to - przepraszam za określenie - chamski produkt: wygładzony do granic możliwości, wyczyszczony z wszelkiego brudu i charakteru, z wokalem obrobionym tak bardzo, by ani na chwilę na wierzch nie wyszły jakieś drobne niedoskonałości. Nikt jednak nie pomyślał o tym, jak dzięki temu płyta wydaje się zdehumanizowana.

"Expectations" na pewno będzie lecieć na stacjach radiowych i sprzeda się dobrze, bo to miał być właśnie taki krążek dla wszystkich. Dla sąsiada, koleżanki, ziomka z bloku, mamy i taksówkarza oraz magazyniera. A pewnie doskonale pamiętacie ten frazeologizm, mówiący o tym, co skrywa się pod określeniem "dla wszystkich"? Tego typu pozycję nagrałyby maszyny, gdyby miały do dyspozycji wszystkie ludzkie środki i zostałyby zaprogramowane na stworzenie zestawu przebojowych piosenek.

Bebe Rexha, "Expectations", Warner Music Poland

2/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas