Reklama

Rammstein: Trüdna miłość

Rammstein "Liebe Ist Für Alle Da", Universal

Ściana ołowianych gitar, żelbetonowe bębny, patetyczne melodie i język niemiecki, który nawet śpiewany, brzmi dla nas Polaków, dziwnie niepokojąco. Rammsteina przepis na muzykę nie uległ znaczącym modyfikacjom.

Przyznaję, że niecierpliwe czekałem na tę płytę. Pięć lat mijających od "Reise, Reise" (nie wspominam "Rosenrot", składającego się w dużej mierze z odpadów po tamtej sesji) to w muzyce cała epoka. Przed premierą pisało się dużo o tym, że Rammstein nagrał najmocniejszą rzecz w karierze. Że usłyszymy bezkompromisowe, bardziej industrialne, niż ostatnio oblicze zespołu. Że chłopaki są wk... i głodni sceny, więc musi być dobrze. Jedno się zgadza - więcej na tej płycie metalu i ciężaru. Przebojów chyba jednak zbyt wielu nie wykroją, chociaż może o to chodziło, by nie było zbyt puszyście.

Reklama

Początek jest mocny. Epicki "Rammlied" ma potencjał, który pozwoli mu na stałe zadomowić się wśród klasyków grupy, a jego marszowy charakter przynosi naturalne skojarzenia z "Rammstein" na debiutanckiej płycie. "Ich Tu Dir Weh" jest podobnie ciężki, ale bezczelnie melodyjny w refrenie. "Waidmanns Heil" rozpoczynający się sygnałem łowieckim, to również jeden z najlepszych momentów z podwójnymi stopami, lodowatym klawiszem i ciekawym mostkiem. "Haifisch" kusi synthpopową melodyjką, by potem przeistoczyć się w udaną, słodko-gorzką piosenkę. Jednak im dalej w "Liebe...", tym więcej mielizn. Rammstein zauważalnie wytraca impet, już tylko okazjonalnie wybijając się ponad przysłowiową germańską solidność.

In plus odstają jeszcze "Wiener Blut" - brutalny w myśl zasady, która mówi, że tekst poświęcony ekstremalnej postaci (Josef Fritzl) wymaga zastosowania ekstremalnych środków wyrazu - oraz kompozycja tytułowa, zawierająca zaskakująco dużo pierwiastków thrashmetalowych. Rażą przede wszystkim słabe ballady, które zawsze były atutem Niemców. Wystarczy wspomnieć "Seemann", "Mutter" czy nawet ckliwe "Ohne Dich". Niestety "Frühling In Paris" ma tyle do czynienia z francuską chanson, którą udaje, co enerdowskie lekkoatletki z kobiecością. Gwizdany "Rotter Sand" zaś drugim "Wind Of Change" nie będzie i nawet nie ratuje go dramatyczna fraza o "Eine Liebe, Zwei Pistolen" w refrenie.

"Pussy" celowo zostawiłem sobie na deser. Rammstein w tym kawałku dotknął istoty pojęcia "tanz metal". Próbując zapomnieć o klipie mu towarzyszącym, co łatwe nie jest, mam nieodpartą chęć zakręcić młynka mikrofonem, trzymanym przy genitaliach. Seksualna przaśność tego numeru jest magnetyczna, a wers z "wtykaniem kiełbasy w kiszoną kapustę" bezcenny. To jednak osamotnione mrugnięcie okiem do słuchacza, bo "Liebe Ist Für Alle Da" to płyta śmiertelnie poważna i może tym razem Niemcom zabrakło właśnie odrobiny zbawczego dystansu do samych siebie.

6/10

Czytaj recenzje płytowe na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Rammstein | miłość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy