Hip hop w wydaniu Wice Wersa jest totalny. Do tego stopnia, że sam się recenzuje (wersem "często nadmiar słów zdradza brak planu"). Powstał piekielnie męczący, o niebo za długi debiut.
Ile wiemy o trio Wice Wersa? Niewiele. O ile Verte rzucił kilka przyzwoitych wersów na parę zacnych projektów, to Radio i Dogas pozostają właściwie anonimowi. Owszem, pilny kronikarz wspomni o koncertach otwierających przed tzw. gwiazdami polskiej sceny hiphopowej czy nielegalu sprzed trzech lat. Ale trudno mi uwierzyć, że poza paroma dzielnicami w rodzinnym Wrocławiu ktoś na WW czekał, jak miało to miejsce w wypadku krążków Te-Trisa czy Zeusa. Na świecie w takiej sytuacji zespół wydałby mixtape, a później zaproponował EP-kę. W Polsce wydaje dwupłytowy album zawierający 36 tracków. Pogratulować samozadowolenia. A teraz sprawdźmy czy jest czymkolwiek uzasadnione.
Wydaje się, że panowie mają pomysł. Album podzielony jest bowiem na "Niebo" i "Piekło". Tyle, że idea ta rozwinięta jest jedynie ilustracjami z wkładki i introdukcją. Bo jeżeli miarą konceptu jest to, że "Piekło" koncentruje się na imprezowych hiciorach (tu zabrakło zresztą konsekwencji), a "Niebo" na tęgich rozkminkach o wszystkim i niczym, to nie ma przecież o czym mówić.
Podstawowym problemem "Między Niebem, a Piekłem" jest widoczna, utopijna zupełnie chęć zrobienia rapu pod każdy gust. Sporo śpiewanych refrenów, szczypta reggae, produkcja sięgająca od osiedlowej klasyki po syntetyczne przeboje na parkiet i bliskie sercu decydentów z rozgłośni radiowych miluchy. "Piekło" broni się jeszcze swym dynamicznym charakterem, wpadającymi w ucho, nośnymi kawałkami, paroma mocnymi wejściami. Bo jeżeli słyszę linijki "I nie mów mi, że jestem bogiem / W tobie chcę zobaczyć diabła" czy "Się nie wykaraskasz, znamy w tym mieście każdy dukt / starych niedźwiedzi chciałeś zrobić na sztuczny miód?", z uznaniem kiwam głową. Zwłaszcza dwuwers "chlejemy wódę, latamy na biby / wchodzimy tu jak ABW do Barbary Blidy" wpisuje się w poczet linijek niestosownych, acz błyskotliwych. Coś w stylu "Dwudziesta trzecia / dzień jak Kukuczka zleciał" Joki.
"Niebo" jest niestety trudne do wytrzymania. Ten łopatologiczny dydaktyzm godzien pedagogów szkolnych i babcinych ksiąg przysłów z - to coś dla słuchających polskiego hip hopu ze względów humorystycznych - mądrością tryskającą z łacińskich sentencji i porównań nawiązujących do lektur szkolnych zamęcza momentalnie. Same tytuły - "Życie Nie Jest Usłane Różami", "Zostawić Ślad", "Bądź prawdziwy" mówią zresztą wszystko.
Raperom stylu starcza na załatanie wolnej przestrzeni w kawałkach z udziałem gości - m.in. Mesa, Tedego, Ras Luty i Smagalaz - a oryginalności na zabawny skit "Bakacje". Oczywiście można chwalić Wice Wersa, za to że bity producentów nie śmierdzą domowym pecetem, zaś raperzy z nich nie wypadają. Ale ile lat pod rząd chwalilibyście państwo psy, za to, że nie robią na dywan?
5/10