Pomnik
Daniel Wardziński
Tomasz Stańko New York Quartet "Wisława", Universal Music Polska
Więź między Tomaszem Stańko a Wisławą Szymborską zawiązała się w pełni, kiedy słynny polski trębacz zgodził się na stworzenie swoimi improwizacjami tła dla czytanych przez nią na jednym z ostatnich spotkań autorskich wierszy. Kilka dni po pierwszej rocznicy śmierci polskiej noblistki otrzymaliśmy album zatytułowany "Wisława" nagrany przez cenionego na całym świecie jazzmana z zupełnie nowym kwartetem.
"Sztuka operuje magią. Ta płyta nie jest komentarzem do słowa, ale hołdem. Energia, którą emanowała Wisława Szymborska, w jakiś sposób spłynęła na mnie, ona się stała energią na moim albumie" - powiedział Stańko na antenie Polskiego Radia. Jak trudnym zadaniem musiało być zaszczepienie ducha poezji po polsku trzem młodszym kolegom? David Virelles na pianinie, Thomas Morgan na kontrabasie i Gerald Cleaver na perkusji udowadniają jednak, że potrafią wyłapać inspirację, zrozumieć klimat i wczuć się w atmosferę, którą zaszczepił im Stańko.
New York Quartet, zanim przystąpił do nagrywania albumu, cztery dni spędził w kultowym klubie Jazz Standard, gdzie nowojorska publika mogła posłuchać, jak docierają się style kompletnie różnych, ale równie wybitnych artystów. Również dzięki temu "Wisława" będzie prawdopodobnie najtrwalszym pomnikiem Szymborskiej, dziełem na tyle wybitnym, aby mogło wygrać pojedynek z mijającym czasem.
Dwupłytowe wydawnictwo łącznie trwa godzinę i czterdzieści minut. Pozornie bardzo długo, ale przy tej płycie czas przestaje mieć większe znaczenie. Zgodnie z tym, co Stańko powiedział na antenie radiowej "Trójki", materiał sprawdza się świetnie niezależnie od stopnia znajomości dokonań poetki. Ciężko o piękniejszy hołd, bo w zdecydowanej większości mamy tutaj do czynienia z muzyką, która koi, pochłania, ale też zostawia miejsce na refleksję, stanowi punkt wyjścia do spojrzenia na samego siebie.
Kiedy sięgniemy po któryś z wierszy z odpowiednim momentem albumu w głośnikach, komponują się one idealnie, co dowodzi wysokiego zrozumienia tematu. Jednocześnie odpoczynek z dowolnym z dwunastu, przeważnie bardzo rozbudowanych utworów będzie równie dobry, kiedy oderwiemy go od całego kontekstu.
Płyta imponuje faktem, że amerykańscy muzycy potrafili umiejętnie zachować swoje miejsce. Nie ma tutaj wyścigu służącego zdobyciu atencji słuchacza, to gra zespołowa, której kapitanem jest polski wirtuoz. To jego trąbka i jego improwizacje najczęściej wychodzą na pierwszy plan, ale wyczucie, klasa i doświadczenie sprawiają, że ciężko oderwać od siebie mgliste brzmienie talerzy Cleavera, delikatny udział kontrabasu Morgana i niezwykle nastrojowe akordy pianina spod palca Virellesa.
Wszystko to komponuje się w album, na którym nie trzeba bacznie obserwować tracklisty, nie ma ulubionych kawałków, ani najlepszych momentów - jest 100 minut, z których każda taktowana i brzmiąca dokładnie tak, jak powinna na takiej płycie jak ta. Tworząc płytę hołdującą pamięci wybitnego artysty, trzeba być wybitnym artystą, aby nie popełnić drobnych błędów, które mogą zepsuć całą misternie utkaną układankę.
To czy "Wisława" będzie dziełem epokowym, pokaże czas, ale pewne jest, że w przebogatej dyskografii urodzonego w Rzeszowie jazzmana stanowić będzie punkt ważny i skłaniający, by do niego wracać. Dyrektor artystyczny Jazzowej Jesieni będzie prawdopodobnie pokazywał swoje nowe dzieło w Polsce i myślę, że nie tylko dla fanów jazzu będzie to świetna okazja, żeby obcować z historią współczesnej muzyki. Człowiek, który w 1965 roku w zespole Krzysztofa Komedy współtworzył przełomowy dla polskiego jazzu album "Astigmatic", po blisko czterdziestu latach wciąż jest w niebywale wysokiej formie artystycznej. Kiedy słyszy się jego pomysły na melodie i sposób, w jaki mądrze przewodzi New York Quartetowi, trzeba nabrać szacunku dla jego muzycznego zmysłu, dla którego polska skala przestała być wystarczająca. Wisława Szymborska musiała się nieraz uśmiechnąć, słysząc jak spożytkowano energię płynącą z jej poezji.
10/10