Reklama

Podotykaj sobie miasto

Niwea "01", Qulturap

Rap wydarzył się dawno temu, a elektronika zdążyła się znarowić. Przypominało o tym już wielu, teraz robi to Niwea. Wiadomo, nad muzyką i słowem może pastwić się każdy. Ale tylko wybrańcy robią to tak wymownie, że słuchaczowi rzeczywistość ciemnieje i okrutnieje przed oczami.

Za teksty i wokale w Niwei odpowiada Wojtek Bąkowski. Zetknąłem się z nim przed laty, przy okazji "Laboratorium", płyty producenckiej Młodzika. Dziwny to był album - brudny, momentami chory, dla osób zakochanych w brzmieniach wytwórni Anticon, Ipecac, Def Jux, czy Ninja Tune. Hiphopowcy nie zwrócili na niego uwagi, bo o ile przełknęliby bity, przekaz był ponad ich siły. "Normalnie prosty reflektor / dyrektor linią linią / żarówy giną giną / płyną basy, krechy płyną" - rymował Bąkowski (jako Czykita) w kawałku "Gwiazdy Dymią".

Reklama

Już wtedy wiedziałem, że mam do czynienia z kimś wyjątkowym. Pytałem o niego w rodzinnym Poznaniu i rozmówcy po chwili zakłopotania przyznawali: No, jest ktoś taki... Nie rozwijali tematu. Wyciągnąłem więc informacje od gospodarza "Laboratorium". - Intrygujący. Wszystko robi wbrew konwencji, ale nie na siłę. Taki po prostu jest. Kiedy pisał do mnie listy, wszystkie napisane były w odbiciu lustrzanym - przyznawał, dorzucając jeszcze garść informacji. Bąkowski jest zaangażowany w scenę od początku lat 90. I mocno odbiega od stylistyki rapowej, udziela się w projektach rockowych, pisze abstrakcyjną poezję. Później okazało się, że to artysta wszechstronny, pisze o nim New York Times, nagradza Zachęta.

Ale to, co zrobił w Niwei trudno ubrać w słowa... "Introwertyczny" - określa Bąkowskiego wydawca. Może. Ironiczny? W pewnym stopniu. Zdystansowany? No tak, tylko wobec czego? "Oczy mam w głębokich dołach / jest ze mną utrudniony kontakt (...) / Usta włóż mi do ucha i mów szczelnie łaskoczące rzeczy" - zachęca w jednym z utworów. Choć wtrąca w recytację różne "ten" i "no", nie zalewa nas chaotycznym potokiem wymowy (i dobrze - zero zaufania dla rozgadanej awangardy). Waży wyrazy. Wzmaga w odbiorcy niepokój, gra na jego nerwach, czochra sumienie, sygnalizuje coś punktowo nakłuwając ciężką głowę. Strzępki przetrawionej poezji i mrok wydestylowany z hip-hopu współgrają ze sobą, malując niczym węglem znajomą polską panoramę. Rozpoczyna się wycieczka, do czasów kiedy baliśmy się pralki, do ciemności gdzie "świeci tylko Tesco". Z dala "od głupio-mądrego czasu dziennego", za to blisko gwiazd, z których mówi wielki generał Hermaszewski. Wyprawa jest interaktywna. "Weź Aviomarin, patrz na dół, na ludzi stąd" - radzi głos - "Podotykaj sobie miasto".

Producent Dawid Szczęsny - znany z katalogu Porter Records, Monotype czy współpracy z L.U.C. - daje Bąkowskiemu sporo miejsca, nie wchodząc mu w drogę. Jego muzyka jest niespieszna, czasem wręcz ilustracyjna. To eksperymentalna, ale strawna i nie obrażona na melodię elektronika, w której da się wyłapać echa jazzu, rapu, electro. Zimna, klaustrofobiczna, zakręcona.

Niwei trzeba posłuchać. I to teraz, kiedy dni nie są jeszcze długie, gdzieniegdzie wciąż zalega brudny śnieg, znajomi pamiętają o nas rzadziej niż zwykle, a otoczenie betonowych ścian wydaje się lepsze od szwendania się gdziekolwiek.

9/10

Czytaj recenzje płytowe na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: elektronika | Niwea
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy