Nowe klucze do starych kodów
Mika Aleksander
Death Cab For Cutie "Codes And Keys", Warner
Przed nagraniem "Codes And Keys" w życiu prywatnym wszystkich członków Death Cab For Cutie nastąpiły istotne, szczęśliwe dla nich zmiany. Nowe kompozycje kwartetu odzwierciedlają ten optymistyczny nastrój.
Nie jest żadnym novum odkrycie, że sytuacja w życiu osobistym muzyka przekłada się na jego twórczość. W przypadku Death Cab For Cutie zmiany nie nastąpiły jednak tylko w warstwie tekstowej czy w ogólnym klimacie nagrań. Owszem, mało na nowym albumie Amerykanów charakterystycznej dla nich melancholii czy niepokojący melodii, jednak ewolucja ma też inny wymiar. Rola gitar na "Codes And Keys" jest znacznie mniejsza niż dotychczas. Podstawę stanowią za to instrumenty klawiszowe, którym towarzyszy cała masa różnorakich elektronicznych efektów.
Oddanie materiału do miksów Alanowi Moulderowi, odpowiedzialnemu za kształt płyt m. in. takich grup jak: The Jesus And Mary Chain czy Blonde Redhead dobrze wskazuje kierunek, który obrał zespół. A to nie koniec. Muzycy przyznali się do inspiracji albumem "Another Green World" Briana Eno, uważanym za zapowiedź ambientu - stylu, którego Brytyjczyk stał się prekursorem.
Co prawda, aż tak daleko Ben Gibbard i spółka nie idą. Nie ma na "Codes And Keys" żadnych ambientowych momentów, niemniej panowie postarali się o ciekawy mariaż syntezatorowych brzmień z dźwiękami klasycznych instrumentów klawiszowych i oszczędnych gitar. Gdyby koniecznie szukać porównań dla tej płyty, to blisko jej do klimatów Arcade Fire z "The Suburbs".
Wszystkie te zabiegi tracą jednak na znaczeniu w zalewie urokliwych melodii, które zawiera album. Piosenki w stylu "Home Is A Fire", "Some Boys", "Monday Morning" czy tytułowej "Codes And Keys" są zwyczajnie ładne i mocno nasycone pozytywną energią. Nawet te o bardziej refleksyjnej wymowie, jak "Unobstructed Views" czy "St. Peter's Cathedral" przynoszą miłe dla uszu dźwięki. Wsłuchując się w nie niespecjalnie zwraca się uwagę na sposób w jaki powstały.
Dzieje się tak, bo w gruncie rzeczy, mimo wszystkich zmian, Death Cab For Cutie pozostał ciągle tym samym zespołem, tworzącym wysmakowane, choć lekkostrawne, poprockowe piosenki. Wprawdzie już nie tylko gitarowe i o wiele bardziej optymistyczne, ale nadal mieszczące się w jego wyrobionym stylu.
7/10