Reklama

Nas "Magic 2": chwilowa zadyszka [RECENZJA]

Imponujący jest ten albumowy zaciąg nowojorskiego rapera. Jeśli to nie przekonuje jego przeciwników (są i tacy!), że to właśnie Nas najbardziej zasługuje na tytuł G.O.A.T., to nie wiem, co musiałoby się wydarzyć, żeby zmienili zdanie. Może chwilowa obniżka formy w postaci "Magic 2"?

Imponujący jest ten albumowy zaciąg nowojorskiego rapera. Jeśli to nie przekonuje jego przeciwników (są i tacy!), że to właśnie Nas najbardziej zasługuje na tytuł G.O.A.T., to nie wiem, co musiałoby się wydarzyć, żeby zmienili zdanie. Może chwilowa obniżka formy w postaci "Magic 2"?
Nas wydał album "Magic 2" /Frank Hoensch/Redferns /Getty Images

Pamiętacie bardzo dobre "Life is Good" z 2012 roku? Całość brzmiała niczym przekrój twórczości Nasa skondensowany w kilkunastu numerach. Prosiła się też o szybką kontynuację, ponieważ liryczna forma rapera (singlowe "Daughters" jest tego najlepszym przykładem) była nadzwyczaj wysoka. Po sześciu latach nadszedł czas "NASIRA" z opatrznością Kanyego Westa i od tamtej pory apetyty były coraz większe, a udało się je zaspokoić głównie za sprawą regularnej i owocnej współpracy z Hit-Boyem.

Od 2018 roku corocznie pojawia się nowy album Nasa (biorę pod uwagę także kompilację "Lost Tapes 2"), zawsze co najmniej klasowy, który udowadnia, że chyba nikomu innemu jak jemu, należy się tytuł najlepszego rapera wszech czasów. Nie tylko nowojorskiego, ale w ogóle. A konkurencja przecież jest spora: Rakim, KRS-One, Ice Cube, Snoop Dogg, Big Daddy Kane, 2Pac, The Notorious B.I.G., Lil Wayne i dawny oponent - Jay-Z. Sorry panowie.

Reklama

Swoją wielkość Nas potwierdza na "Magic 2". Głównie liryczną, bo w uszach nagromadziło się już trochę woskowiny, a i sam Hit-Boy dostarczył podkłady, które raczej nie byłyby pierwszym wyborem dla innych MC's. Ale po kolei - najważniejsze jest to, że gospodarz trzyma formę. Flow klasyczne, ale kiedy trzeba to w "Abracadabra" przyspiesza i wychodzi to niezwykle naturalnie. Teksty? Proszę bardzo - "Pistols On Your Album Cover" jest nie tylko wybitnie poskładane, zostało napisane z pomysłem, a i refren jest zaskakująco przyswajalny. Kolejne przywoływane ksywki też nie wadzą. Albo siła jego retrospekcji i opowiadanych historii - smutno się robi, słuchając "What This All Really Means" i wersów o skradzionym i opublikowanym jeszcze pod koniec lat 90. w internecie albumie rapera.

Za Nasem nie nadążają goście. Posłuchajcie "Office Hours"50 Centem - czy tak brzmi koleś, który nagrał "In Da Club"? Fifciak za mikrofonem męczy się okrutnie, ledwo co wykrztusza z siebie wersy, a naturalny luz zostawił przed wejściem do studia. 21 Savage to jeden z najbardziej nierównych nawijaczy ostatnich lat i tutaj, niestety, z formą nie trafił. Słabiutko, więc jeśli ktoś spodziewał się po "One Mic, One Gun" lirycznej ekwilibrystyki lub konceptu jak w przypadku legendarnego "One Mic" to może zakończyć słuchanie "Magic 2" na dziesiątym indeksie i ostatni numer w ogóle sobie odpuścić. Bo i produkcyjnie niczym się nie wyróżnia. Podobnie jak reszta.

Nie można mieć wątpliwości, że współpraca z Hit-Boyem mocno wpłynęła na produktywność i liczbę zapisanych kartek przez Nasa, ale tym razem kalifornijski producent, któremu znacznie bliżej jest klasycznej, nowojorskiej estetyce, zbytnio się nie postarał. Przygotował paczkę co najwyżej solidną i kompletnie niewyróżniającą się w piątkowym zalewie wydawnictw.

Brak tu zróżnicowania, podkłady uderzają swoją monotonią, a niektóre produkcje brzmią tak, jakby były odrzutami... innych osób. Weźmy takie "Black Magic" - przecież to Three Six Mafia w kooperacji z Marleyem Marlem, ale w budżetowym wydaniu, podobnie jak "Earvin Magic Johnson", w którym najciekawsze są krótkie, trochę stłumione wokalne sample, będące tylko dodatkiem do głównej linii opartej na piosence Delli Humphrey. Dęciaki i syntetyczna perka napędzają "One Mic, One Gun", natomiast "Bookime Woodbine" atakuje koślawością bębnów. Potwornie brzmi "Motion", przywołujące na myśl czasy "Nastradamusa". Polecam obejrzeć wideoklip do tego numeru autorstwa Kid Arta. Jest trochę lepiej.

Dobrych teksów można posłuchać na wieczorach poetyckich, jak i na "Magic 2". Kto by się muzyką przejmował? Po tak mocnych ostatnich wydawnictwach musiała przyjść obniżka formy, więc powrót do czasów, kiedy największym problemem Nasa była selekcja beatów (a przy okazji - okładka też nie należy do najwybitniejszych, naszło na wspomnienia, co?) wydaje się naturalny. Kiedy będzie lepiej? Zapewne wkrótce, a o to jestem spokojny.

Nas "Magic 2", Mass Appeal

6/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Nas | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy